Obraźliwe komentarze nie są w stanie mnie zranić
W CZTERY OCZY – O wyrzeczeniach jakie niesie ze sobą trzymanie diety, obraźliwych komentarzach internautów, chwilach słabości w przededniu zawodów i o wyczerpujących treningach o czwartej rano z Sylwią Kuśpiet rozmawiał Wojciech Kowalczyk
O jej sukcesach rozpisują się głównie branżowe portale. Nic w tym dziwnego, ponieważ o fitnessie sylwetkowym, którym zajmuje się od blisko czterech lat, w Polsce nie mówi się zbyt wiele. A szkoda, bo Polki uprawiające tę dyscyplinę coraz odważniej wdzierają się w szeregi najlepszych zawodniczek świata. Sylwia Kuśpiet z pełną śmiałością może nazwać się prekursorką fitnessu sylwetkowego na terenie Raciborszczyzny. Jak się okazuje, jej nienaganna figura działa nie tylko na mężczyzn, lecz także na kobiety, od których otrzymuje liczne zapytania o złoty sposób na jak najszybsze wyćwiczenie pięknej sylwetki. – Za każdym razem muszę je jednak rozczarować, ponieważ na to nie ma jednego, idealnego przepisu. To efekt ciężkiej, kilkuletniej pracy nad własnym ciałem – rozwiewa nadzieję pań zawodniczka.
– Spotykamy się w miejscu dla ciebie szczególnym – w jednej z raciborskich siłowni.
– Tak, dla mnie to bez wątpienia miejsce wyjątkowe, bo to właśnie tutaj, mniej więcej cztery lata temu rozpoczęła się moja kariera.
– Pamiętasz dzień, w którym po raz pierwszy odwiedziłaś siłownie?
– Zainspirował mnie mój przyjaciel, Jarek Janik. Wszystko zaczęło się tak naprawdę od kontuzji barku, która doprowadziła do tego, że musiałam pożegnać się z pływaniem. Lekarze stwierdzili, że potrzebna mi rehabilitacja, a najlepszym wyjściem były właśnie ćwiczenia w siłowni.
– Jak często tutaj bywasz?
– Teraz, czyli poza sezonem, od poniedziałku do soboty, przy czym trenuję tylko raz dziennie. Natomiast jeżeli pytasz o konkretne przygotowanie się do zawodów, już w sezonie, można mnie tutaj spotkać dwa razy dziennie.
– Jak wygląda sezon? Na czym polega wówczas twój trening?
– Jest to sezon redukcyjny, czyli okres w którym „zbijamy” wagę i rzeźbimy sylwetkę na zawody. W czasie porannego treningu wykonuję ćwiczenia aerobowe – na przykład interwały na rowerku czy bieżni. Wieczorem z kolei, przechodzę do tradycyjnego treningu siłowego, który łączę z ćwiczeniami aerobowymi pozwalającymi pozbyć się tkanki tłuszczowej i wody zalegającej w organizmie.
– W siłowni spędzasz więc prawie pół dnia, masz jakiś sposób na pogodzenie treningów z życiem prywatnym i zawodowym?
– Na razie sztuka ta udaje mi się bez problemu. Pomocne jest to, że siłownia w Raciborzu jest otwarta od samego rana, z kolei w Katowicach – gdzie też często przebywam – siłownia funkcjonuje całą dobę. Jeżeli nie mam czasu na trening za dnia, to mogę go odbyć nawet o czwartej rano. Wychodzę z założenia, że dla chcącego nic trudnego, choć nie ukrywam, że w takich przypadkach potrzebna jest ogromna samodyscyplina i zawziętość.
– Życie kulturystki nie jest jednak takie przyjemne...
– Jedno chciałabym wyjaśnić. Nie zajmuję się typową kulturystyką, lecz fitnessem sylwetkowym, czyli dyscypliną kwalifikowaną gdzieś między kulturystyką właśnie, a konkurencją – bikini. Wbrew pozorom to bardzo kobiecy sport. Na scenie prezentujemy się w butach na obcasach, w stroju przypominającym strój kąpielowy, lecz bardziej od niego wyciętym. Mówiąc krótko: to miód dla oka.
– Twój wygląd budzi na forach internetowych spore kontrowersje. Większość internautów chwali cię za wygląd wypracowywany latami, ale zdarzają się także komentarze obraźliwe. Jak sobie z nimi radzisz?
– Negatywne opinie internautów, którzy nie potrafią się pod nimi podpisać imieniem i nazwiskiem zupełnie mnie nie ruszają. Dla mnie ważne jest zdanie osób, które zajmują się tym co ja i odnoszą w tej dziedzinie sukcesy. Jeżeli któraś z doświadczonych zawodniczek pochwali mnie za wygląd, to jestem z siebie szalenie dumna, z kolei obraźliwe komentarze nie są w stanie mnie zranić.
– W wielu wywiadach, przeprowadzanych głównie przez magazyny i portale zajmujące się fitnessem i kulturystyką podkreślasz, że wypracowanie sylwetki takiej jak twoja zajmuje nawet kilka lat, lecz każdy przy odrobinie samozaparcia jest w stanie osiągnąć zbliżony efekt. Na prawdę to możliwe?
– Najczęstsze pytanie, które otrzymuję od kobiet dotyczy tego, w jaki sposób w kilka miesięcy można wypracować świetną figurę. Niestety, w tak krótkim czasie jest to niemożliwe. Na to potrzeba czasu, odpowiednio ułożonej diety i programu ćwiczeń. Przez pojęcie dieta nie mam na myśli „diety cud”, których pełno znajdziemy w magazynach dla kobiet.
– Jaki wpływ na sukcesy w twojej dyscyplinie mają wrodzone predyspozycje?
– W rywalizacji w krajowych zawodach nie mają one wielkiego znaczenia. Oczywiście pomagają, lecz nie są czynnikiem przeważającym o zwycięstwie. Sprawa wygląda inaczej w zawodach międzynarodowych, rangi europejskiej czy światowej. Tutaj zawodniczki posiadające szeroką obręcz barkową, wąską talię czy zgrabne nogi momentalnie wyrastają na faworytki. Niestety, tych elementów nie można uzyskać nawet dzięki najcięższemu treningowi.
– Jak często startujesz w zawodach?
– Staram się brać udział w jak największej liczbie turniejów, jednak na przeszkodzie stoją sprawy finansowe. Hotel, dojazd, wpisowe – za wszystko płacę z własnej kieszeni. Do tego dochodzi strój, który kosztuje kilkaset złotych. Niestety, w Polsce sport ten nie jest zbytnio popularny, przez co bardzo trudno jest znaleźć sponsora.
– O przygotowaniach ciała do zawodów kulturystycznych, w których także brałaś udział, krążą legendy. Podobno im bardziej odwodniony organizm tym lepiej?
– To tworzy właśnie ten efekt. Przed rozpoczęciem procesu odwadniania musimy... się nawodnić. Polega to na tym, że wypijamy znacznie większe ilości wody niż dotychczas, aby stopniowo picie wody ograniczać. W dniu zawodów nie pijemy już wcale. Poza odwadnianiem, aby mięśnie były bardziej wyraziste nakładamy na nie warstwy brazeru, a aby ciało bardziej się świeciło – smarujemy je oliwą.
– Z tego co wiem, jesteś jedyną osobą na terenie powiatu raciborskiego zajmującą się fitnessem sylwetkowym, w okolicach Rybniku także nie znam drugiej takiej zawodniczki. A jak sytuacja kształtuje się w Polsce?
– Bardzo wiele osób zajmuję się tą dyscypliną, lecz nie bierze udziału w zawodach. Trzeba być silnym psychicznie, aby ścisłą dietę połączyć z rygorem treningowy, i do tego efekty swojej pracy zaprezentować na scenie. Nie każdy jest w stanie sobie z tym poradzić.
– Uważasz, że masz mocną psychikę?
– Myślę, że tak. Naturalnie, zdarzają się chwile, w których mam ochotę się poddać. Takie momenty nadchodzą najczęściej przed zawodami.
– Jak sobie z nimi radzisz?
– Na szczęście mam przyjaciół, którzy podtrzymują mnie wtedy na duchu. Na właściwe tory sprowadza mnie również muzyka czy różnego rodzaju filmy motywacyjne.
– Twoje najbliższe cele to...?
– Start w majowych mistrzostwach Polski i zakwalifikowanie się dzięki nim do mistrzostw Europy.