Brzoska: jestem gotów pomóc
Robi interesy w całym kraju, a w powiecie nikt z władz nie pytał go o współpracę
Znany biznesmen pochodzący z Raciborszczyzny, twórca konkurencji dla Poczty Polskiej – firmy InPost, rozmawiał telefonicznie z szefem komisji rozwoju rady powiatu Leonardem Malcharczykiem. Oto zapis tej rozmowy.
– Jak pana zdaniem powinien wyglądać model współpracy samorządu z inwestorem? Czy urzędnik kompleksowo opiekujący się biznesmenem to dobre rozwiązanie? Ktoś kto „chwyci za rękę i poprowadzi”?
– Absolutnie ktoś taki jest potrzebny. Samorządy powinny podchodzić do potencjalnych, jak i już funkcjonujących w gminach inwestorów tak jak duże firmy podchodzą do strategicznych klientów. Tak jak u nas gdy obsługuje się merlin.pl, telekomunikację albo T–Mobile to wyznaczam do nich dedykowanego tej firmie opiekuna z działu sprzedaży lub z działu operacyjnego. Pełni on rolę pierwszego kontaktu, załatwia wiele spraw bieżących, od reklamacji po negocjacje. Nie zostawiam żadnego kontraktu samemu sobie. Jeśli w samorządzie tak zarządza się swymi potencjalnymi klientami i tymi, którzy już tu są i płacą podatki oraz dają miejsca pracy to jest to dostrzegane przez przedsiębiorców.
– Narzeka pan często na biurokrację. Czy to problem także na szczeblu lokalnym?
– Niestety, to trudność na każdym szczeblu władzy. Otworzyliśmy pod Krakowem fabrykę, w gminie Zabierzów, prężnie rozwijającym się samorządzie. Mimo to procedura wydania różnego rodzaju pozwoleń dłużyła się, sąsiedzi inwestycji torpedowali jej rozpoczęcie. Biurokracja to powszechne zjawisko. Wywołuje frustracje przedsiębiorców, naraża ich na dodatkowe koszty i zniechęca w ogóle do współpracy z daną gminą. Wtedy inwestor idzie gdzie indziej. Bardzo dużo zależy od podejścia samorządów do kontaktów z biznesem.
– Czym kieruje się inwestor na etapie podejmowania decyzji biznesowej? Czy można byłoby prowadzić pański biznes w Raciborzu?
– To zależy o jakiego rodzaju inwestycji mówimy. Gdybyśmy wzięli za przykład lokalizację nowej fabryki paczkomatów to istotnych jest parę elementów. Najważniejszym nie jest to, czy jest teren gdzie ma powstać farbyka i czy jest on uzbrojony, dobrze przygotowany. Ważniejsze jest według mnie, kto będzie tam pracował. Chodzi o wykwalifikowaną kadrę. Znam doskonale Raciborszczyznę i wiem, że byłby z tym problem. Fachowcy pracują za granicą, wyjeżdżają do pracy do Niemiec, Austrii i Holandii. Brak dobrych pracowników to poważna bariera.
– A co poza niestabilną sytuacją na rynku zatrudnienia uważa pan jeszcze za ważne w powiecie raciborskim, w przyciągnięciu inwestora?
– Istotna jest przyjazna polityka dla nowych inwestycji ze strony lokalnych władz. Wiele gmin wydziela teraz grunty inwestycyjne, uzbraja w media i dzieli na parcele. Te działania przyciągną tam biznes. Ważny jest też czas. Dla inwestora często to najważniejszy czynnik. Halę produkcyjną stawia się już w 3 miesiące ale procedura inwestycyjna potrafi zabrać nawet 2 lata.
– Czy pańskim zdaniem raciborskie gminy są w stanie zwrócić uwagę jakiegoś poważnego inwestora? Czy raczej nie ma sensu o kogoś takiego zabiegać bo i tak wybierze większy ośrodek niż Racibórz z powiatem?
– Położenie Raciborza jest atrakcyjne. Bliskość granicy stanowi atut. W miarę szybko można stąd dojechać do autostrad A1 i A4, więc logistycznie też jest nieźle. Trzeba się starać. Odwołam się tu do przykładu podkrakowskiej gminy Niepołomice. W Małopolsce to teraz lider pod względem przyciągania nowych inwestorów. Dotąd utrzymywali się z rolnictwa, nikt o nich nie wiedział a nagle stali się obszarem inwestycyjnym z dużą dynamiką rozwoju. To może być wzór dla Raciborza.
– Co powinny robić samorządy by pójść tą drogą i osiągnąć sukces Niepołomic?
– Nie mam tu gotowej recepty, bo nigdy nie byłem samorządowcem i nie znam ich technik działania. Starałbym się na miejscu urzędników podpatrzyć tych, którym się udało. Takich Niepołomic w Polsce, czy poza nią, jest więcej. Nie ma sensu tracić pieniędzy na wymyślanie nowej drogi jeśli komuś udało się dojść do sukcesu tą, która istnieje.
– Co pan sądzi o idei utworzenia klubu ludzi sukcesu, biznesmenów wywodzących się z Raciborszczyzny, którzy wspólnie pomogliby tutejszym władzom wymyślić strategię rozwoju gospodarczego?
– Wspieranie takich inicjatyw jest potrzebne. Ludzie związani z Raciborzem zawsze będą mu dobrze życzyć i z pewnością chętnie pomogą. Ja na pewno, bo wiele zawdzięczam szkole, którą tu skończyłem, liceum Kasprowicza.
– Jakich cech potrzebuje lokalny lider, prezydent, wójt czy starosta aby sprostać wyzwaniu przyciągnięcia inwestora do swej gminy czy powiatu?
– Te wymagania nie są niczym nadzwyczajnym. Musi być odważny i pozbyć się nabytych przez lata nawyków. Tę odwagę musi ukierunkować na osiąnięcie celu, którym jest rozwój obszaru, którym zarządza.
– Czy kojarzy pan kogokolwiek z powiatu raciborskiego, kto rozmawiał z panem na temat inwestycji InPost w Racibórz?
– Nikt nigdy nie prowadził ze mną rozmów na ten temat.
ma.w