Frankowcy czyli problem z kredytem
Chodzi o kredytobiorców, którzy zaciągnęli długoterminowe (nawet na 40 lat) kredyty hipoteczne denominowane w walutach obcych, zwłaszcza we franku szwajcarskim.
Na koniec 2008 roku 90 proc. wszystkich udzielonych przez banki kredytów hipotecznych to kredyty frankowe (źródło: stenogram z posiedzenia Senatu z 20 lutego 2014). „Frankowcy”, głównie osoby fizyczne, dopiero po upływie kilku lat od daty zaciągnięcia kredytu (za sprawą mocnej złotówki największy ich wysyp przypada na lata 2004 – 2008, zwłaszcza 2007 – 2008) zrozumieli, że zostali przez banki oszukani, podobnie jak – także w tamtym czasie – oszukane zostały firmy „wpuszczone” przez banki w tzw. „opcje walutowe”. Banki zarobiły, ogłosiły swój sukces handlowy, a firmy po prostu upadły i co z tego ? Nic. Ubyło miejsc pracy, wzrosło bezrobocie, ubyło podatników podatku dochodowego i płatników składek ZUS, wzrosła ogólna nędza społeczeństwa.
A co z frankowcami, kolejnymi 3 milionami Polaków (ponad 700 tysięcy kredytobiorców plus ich rodziny)? Również nic. Co z tego, że w pewnym momencie, gdy już nie dadzą rady, zasilą rzesze bezdomnych, wykluczonych ze społeczeństwa, że znowu ubędzie podatników podatków dochodowych i płatników składek ZUS ? Nic. Przybędzie za to mnóstwo wyciągniętych po zapomogi rąk, nie ulegnie zmianie statystyka zaludnienia kraju, bo nie wyemigrują, nie uciekną na antypody – zadbają o to banki, które będą ścigać ich wszędzie, więc po co uciekać?
W dyskusji, która się wokół „frankowców” wywiązała, są głosy polityków poszukujących rozsądnego wyjścia z sytuacji, ale przeważają głosy specjalistów od finansów starających się udowodnić, że „frankowcy” sami są sobie winni, bo „Widziały gały, co brały”. A co widziały? Prezentowane przez banki różnego rodzaju symulacje porównawcze udowadniające wyższość kredytu walutowego, zwłaszcza we franku szwajcarskim, nad kredytem złotówkowym. Były ogólnodostępne w bankach, na ich stronach internetowych, ale symulacji ilustrujących zmiany w wysokości rat w zależności od wzrostu kursu waluty już nie było.
Frankowcy – ludzie, którzy poszli w dług koło trzydziestki, a więc żywiciele obecnych i przyszłych emerytów; ojcowie i matki przyszłych pokoleń Polaków, a Polska nam się wyludnia. Oni, ufając nie tylko bankom jako instytucjom zaufania publicznego, ale przede wszystkim Państwu – wszak system bankowy to system finansowy państwa – chcieli na trwałe związać siebie i swoje potomstwo ze swoją ojczyzną, Polską. Przegrali. Kredyt okazał się pułapką bez wyjścia.
Okazuje się też, że chcąc nadać kredytom „frankowców” klauzulę normalności, czyli przewalutować złotówkowe kredyty denominowane we franku na zwykłe kredyty złotówkowe po kursie franka z daty zawarcia umowy kredytowej, to banki, które prawie od 10 lat zdzierają z „frankowców” ogromne pieniądze, tak bardzo uszczuplą swoje zasoby finansowe, że mogą zbankrutować.
Czy naprawdę możemy jedynie powtórzyć za kibicami piłkarskimi: Nic się nie stało Polacy, nic się nie stało? Może jednak rząd, wbrew opinii resortu finansów, z pełną odpowiedzialnością potraktuje ten problem? Procesy indywidualne czy zbiorowe bez uregulowań ustawowych, jak miało to miejsce np. w Chorwacji czy w Hiszpanii, problemu nie rozwiążą, co najwyżej finalną tragedię „frankowców” przesuną w czasie.
Zainteresowanych problemem zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej: www.frankowiec.pl. Stowarzyszenie Pro Futuris działające na rzecz osób poszkodowanych przez banki zaprasza na spotkanie w Wiśle Malince, 4 maja od godz. 11.00 w domu wczasowym Mitur. Wcześniejsze zgłoszenia na adres: profuturis.raciborz@gmail.com.
(na podstawie tekstu Wiesławy Sienieckiej, który ukazał się w Nowinach Gliwickich, oprac. m)