Po latach zwłoki dyrektor Rudnik postawił się NFZ
Kością niezgody pomiędzy Narodowym Funduszem Zdrowia i Szpitalem Rejonowym w Raciborzu są pieniądze, które raciborska lecznica wyłożyła w ubiegłym roku na sfinansowanie nadwykonań. W sumie 3,2 mln zł. Pierwsza rozprawa sądowa nie doprowadziła do ugody – szpital przygotowuje dokumentację do procesu, który może potrwać nawet dwa lata. Dyrektor nie ma również dobrych wieści dla pielęgniarek.
– Jesteśmy w trakcie przygotowania dokumentacji medycznej do sądu i prawdopodobnie we wrześniu złożymy pozew o zapłatę – powiedział na poniedziałkowym posiedzeniu powiatowej komisji zdrowia Ryszard Rudnik, dyrektor raciborskiego szpitala.
Pierwszy na Śląsku
W województwach pomorskim czy dolnośląskim szpitale rutynowo składają do sądu tego typu pozwy, gdyż NFZ co roku kontraktuje zbyt małą liczbę zabiegów. Dyrektor raciborskiego szpitala jako pierwszy w województwie śląskim zdecydował się na sądowe dochodzenie roszczeń. Należna szpitalowi kwota z tytułu nadwykonań za 2013 rok wynosi 3,2 mln zł. Dyrektor byłby skłonny przyjąć choćby 2 mln zł, ale na to nie chce przystać NFZ.
Banki nie ufają szpitalom
Proces może potrwać nawet dwa lata. Do tego czasu szpital jest zmuszony cedować część wierzytelności na wyłaniane w konkursach podmioty, które będą opłacać faktury wystawione przez kontrahentów lecznicy. Podmioty te – wyłaniane w drodze konkursu – będą zarabiać na tym około 6%. To dużo, ale jeśli wierzyć dyrektorowi Rudnikowi, i tak o wiele mniej niż koszt kredytu obrotowego zaciągniętego w banku, którego oprocentowanie – w przypadku szpitala – mogłoby sięgać nawet 16 – 17%.
Będą kolejne pozwy?
W województwie śląskim działa wiele szpitali, w tym specjalistycznych. Narodowy Fundusz Zdrowia zawierając kontrakty ze szpitalami zaniża liczbę finansowanych zabiegów, często nie biorąc pod uwagę przypadków nagłych, które szpitale – z obowiązku – muszą obsłużyć. Szpitale finansują więc zabiegi ponad kontrakt, w ten sposób powstają tzw. nadwykonania, za które NFZ nie chce płacić.
Sytuacja powtarza się cyklicznie i wiele wskazuje na to, że będzie się powtarzać. Tylko w I. półroczu 2014 roku nadwykonania szpitala opiewają na kwotę 2,7 mln zł, a cały rok może zamknąć się kwotą 5 mln zł. – Zakaźny, dwie interny, pediatria, neurologia – na tych oddziałach notujemy największe przekroczenia kontraktu, ale trudno tutaj dyskutować, skoro np. na oddziale wewnętrznym 98% przypadków jest przyjmowanych w trybie nagłym – mówi Ryszard Rudnik i dodaje, że jeśli na koniec roku NFZ ponownie nie będzie chciał zapłacić za świadczone w szpitalu nadwykonania, do sądu może trafić kolejny pozew. – Może w końcu się nauczą? – uśmiecha się.
Złe wieści dla pielęgniarek
Abstrahując od procesów i spodziewanych po ich zakończeniu środków finansowych, które zostaną przelane przez NFZ na konta raciborskiego szpitala, kondycja finansowa lecznicy wciąż jest bardzo trudna. – Nadal jesteśmy w sporze zbiorowym z pielęgniarkami. Trwają mediacje, ale trudno spodziewać się, żeby w tej sytuacji finansowej przyznawać podwyżki – mówi dyrektor i dodaje, że pielęgniarki zarabiają lepiej niż urzędnicy w starostwie powiatowym i „jakieś” podwyżki otrzymują.
żet
Komentarz
Słuchając dyrektora Rudnika trudno nie zgodzić się z wieloma aspektami jego wypowiedzi. Sądzenie się z NFZ wydaje się drogą słuszną, zwłaszcza, że prowadzona przez Fundusz polityka sprowadza się do dotowania jego mazowieckiego oddziału kosztem oddziałów z pozostałych województw. W szczególności odczuwają to szpitale w województwie śląskim, na terenie którego działa wiele specjalistycznych placówek.
Bulwersować muszą jednak wypowiedzi na temat sporu z pielęgniarkami. Czemu mają służyć prowadzone przez dyrekcję szpitala mediacje z tą grupą zawodową, skoro dyrektor Rudnik publicznie przyznaje, że sytuacja finansowa szpitala jest na tyle mizerna, że pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek nie będzie?
Zastanawiające jest również porównywanie wynagrodzeń pielęgniarek i urzędników starostwa powiatowego w Raciborzu. Idąc tą drogą można porównać pensje dyrektorów jednostek organizacyjnych powiatu raciborskiego za 2013 rok. I tak roczne wynagrodzenie Elżbiety Biskup, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury w Raciborzu, wyniosło 79,155 tys. zł. Praca Mirosława Ruszkiewicza, dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy, została wynagrodzona kwotą 83,385 tys. zł. Z kolei lubiący porównania dyrektor Ryszard Rudnik zarobił w szpitalu w ubiegłym roku 189,594 tys. zł. Te porównania można mnożyć, ale dyrektor Rudnik i tak zarabia najwięcej.
Oczywiście, trudno porównywać pracę dyrektora szpitala z pracą dyrektora MDK, czy PUP-u. Ale czy nie równie trudno o porównanie pracy pielęgniarki i urzędnika? Dziś pielęgniarka, oprócz czynności medycznych (podawanie leków, zmiana opatrunków, przeprowadzanie dodatkowych badań medycznych) wykonuje również prace pielęgnacyjne (karmienie pacjentów, podawanie i odbieranie basenów itd.). Zasadności w porównaniu pracy (i pensji) obu grup zawodowych trudno się dopatrzeć. Świadczyć to może tylko o braku szacunku dyrektora szpitala do swoich pracowników, konkretnie personelu średniego szczebla medycznego.
Sytuacja na rynku pracy sprawia, że dyrektor, póki co, może być spokojny – pielęgniarek nie brakuje, ale czy tak będzie zawsze? Trudno spodziewać się, żeby młodzi ludzie zatrudniali się w zakładzie, któremu szefuje dyrektor pozwalający sobie na tego typu wypowiedzi. Każdą, nawet najcięższą pracę, można znieść, nawet jeśli pieniądze nie są adekwatne do wysiłku w nią wkładanego, ale braku szacunku przełożonych – nie.
Wojtek Żołneczko