Bp Nathan wraca do swoich
ks. Jan Szywalski przedstawia
„Umiłowałem sprawiedliwość i nienawidziłem bezprawie, dlatego umieram na wygnaniu”.
Pap. Grzegorz VII
Doczesne szczątki bpa Józefa Nathana, jednego z najwybitniejszych synów Ziemi Raciborskiej, kandydata na ołtarze, wracają z czeskiej Opawy wreszcie tam, gdzie był jego dom, który swoim sercem wystawił dla umysłowo chorych w Branicach. Wracają po 68 latach z wygnania, na które skazały go w 1946 r. władze powojennej Polski. Nie obeszło się wtedy bez pewnego współudziału polskich hierarchów Kościoła, którzy wprowadzali nowy porządek na tzw. Ziemiach Odzyskanych.
Uroczystości sprowadzenia zwłok śp. biskupa Józefa Nathana rozpoczną się w Opawie w piątek 7 listopada. Tam o godz. 15.00 wystawiona będzie trumna ze szczątkami biskupa w konkatedrze Wniebowzięcia NMP i na pożegnanie z ziemią czeską odbędzie się o 16.00 msza św. Po niej trumna zostanie przewieziona do Branic, gdzie o 19.00 w kościele parafialnym Wniebowz. NMP także zostanie odprawiona Msza św., po niej zaś będzie modlitewne czuwanie przy trumnie.
W sobotę 8 listopada planowane są centralne uroczystości. Procesjonalnie zostaną szczątki przeniesione do kościoła Św. Rodziny na terenie szpitala branickiego. O godz. 11.00 odbędzie uroczysta msza św. a po niej powtórny pogrzeb w mauzoleum, które biskup Nathan sam sobie przygotował i gdzie spoczywa już jego brat – kapłan. Dodać należy, że przy kościele NMP w Branicach leżą jego rodzice, drugi brat i bratowa.
Biskup Józef Marcin Nathan urodził się w Tłustomostach 11 lipca 1867 r. w śląskiej i równocześnie morawskiej rodzinie. Ojciec był nauczycielem w miejscowej szkole. Ochrzczony był w Kietrzu, bo tam był parafialny kościół. Dwa lata później rodzina przeniosła się na teren czeski do Ludgierzowic k. Opawy. Ojciec został tam kierownikiem szkoły i równocześnie był organistą i katechetą; zarabiał więc więcej dla swej rodziny. Józef, przyszły biskup, do gimnazjum uczęszczał najpierw do Głubczyc, potem do Raciborza i tam zdał maturę. Dla niego zawsze jasnym było, że chce zostać księdzem. Na studia teologiczne wybrał się do Fryburga, ale po roku przeniósł do Wrocławia. Miał 25 lat, gdy w 1892 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk kard. Jerzego Koppa. Rok był wikarym w Zawiszczycach k. Głubczyc, potem przeniesiono go do Branic, do sędziwego proboszcza Ludwika Wernera. Stary ksiądz pozwolił mu na wszelkie inicjatywy, a miał ich mnóstwo. W 1898 r. został tamże proboszczem. Podczas wizyt duszpasterskich widział dużo biedy: chorych i starych, ludzi bez opieki. Sprowadził Siostry Maryi Niepokalanej z Raciborza, gdzie w Notburdze prowadziły z powodzeniem szkołę dla dziewcząt przygotowującą je do życia. Podobnie w Branicach miały uczyć młodzież gospodarowania. Ale wkrótce siostry zaczęły prowadzić także przedszkole i zajmować się chorymi. Rozwój dzieła nabrał tempa: powstał zakład i szkoła dla dzieci upośledzonych, potem wybudowano się dom dla sióstr, gdzie zaczęto przyjmować wpierw starych, a następnie upośledzonych ludzi. Wokół wyrastały co jakiś czas nowe pawilony.
W Dzbańcach ks. Nathan kupił majątek ziemski; chciał tym z jednej strony zabezpieczyć się finansowo, a z drugiej strony chciał, by upośledzeni, sprawni fizycznie, mogli pracować. Dziś mówimy o terapii zajęciowej.
Przed II wojną światową Zakład liczył 26 obiektów łącznie z zabudowaniami gospodarczymi i willami lekarskimi usytuowanymi w ciszy w parku. Cały kompleks nazwano „Miastem Miłosierdzia”. Podczas szczytowego rozkwitu w Zakładzie przebywało 2500 chorych, którymi opiekowało się 130 sióstr, 9 lekarzy i 250 osób personelu świeckiego. Był to jeden z najnowocześniejszych zakładów leczniczych i opiekuńczych w Europie. Już wtedy były tam instalowane toalety, wanny i umywalki dla chorych.
W latach 1913 – 1916 ks. Nathan był posłem w parlamencie niemieckim. Kościelnie należał do diecezji ołomunieckiej. Od 1916 r. był komisarzem biskupim z ramienia tej diecezji dla ziem po stronie pruskiej. Po I wojnie światowej, w 1924 r., został wikariuszem generalnym z prawami biskupimi tego terenu. Wreszcie, podczas II wojny światowej w 1943 r., otrzymał święcenia biskupie.
Okres wojny był dla niego niesłychanym wezwaniem. Także jego zakładu tyczyła ustawa III rzeszy o likwidacji „bezwartościowego życia”. Bp Nathan bronił swoich podopiecznych z wielkim narażeniem swej osoby. Zręcznym pociągnięciem było zezwolenie utworzenia w zakładzie lazaretu dla żołnierzy wehrmachtu.
Biskup Nathan nie tylko imponował tym co stworzył, ale także kim był. Pokora i prostota zyskały mu zaufanie u wiernych i współpracowników. Dla wszystkich był proboszczem. Na drzwiach jego kancelarii nie wisiała wywieszka z godzinami urzędowania: każdy mógł przyjść o każdej porze. Sam dużo się modlił i dbał, by zarówno siostry, personel, jak i chorzy mieli możliwości pogłębienia życia duchowego przez rekolekcje i wykłady formacyjne. W roku 1934 wybudowano na terenie zakładu ów przepiękny kościół w stylu bazylikowym, który dotychczas zachwyca. Wybrał dla tej świątyni tytuł Świętej Rodziny, chciał bowiem, by każdy czuł się w niej jak w domu u Ojca i by wszyscy uczestnicy modlitw, personel i chorzy, byli w niej jedną rodziną.
Działania frontowe nie oszczędziły Zakładu. Część chorych została ewakuowana. Mimo flag z czerwonym krzyżem zakład został zbombardowany. Rosjanie jednak, po wejściu na teren zakładu, stosunkowo dobrze obchodzili się z chorymi.
Biskup Nathan stał przed ruiną swego dzieła. „Bóg dał, Bóg wziął, niech imię Jego będzie błogosławione” – powtarzał za biblijnym Jobem.
8 września 1945 r. przyjechał do Branic kard. Hlond, by oznajmić, że dekanaty głubczycki, kietrzański i branicki, dotychczas należące do diecezji ołomunieckiej, zostają włączone do archidiecezji wrocławskiej i podlegają administratorowi ks. Bolesławowi Kominkowi. Nathan przyjął to z uległością. W styczniu 1946 r. przyszedł do Branic ks. Jan Hajda, pierwszy kapłan polski (późniejszy proboszcz farnego kościoła w Raciborzu). Usprawiedliwiał się kiedyś później, że nie mógł nic zrobić w sprawie wysiedlenia bpa Nathana. Władze uważały biskupa Nathana za Niemca i kazały mu wyjechać do Niemiec. On zaś czuł się Morawianinem i nie chciał złożyć podanie o obywatelstwo polskie.
21 grudnia 1946 r. 79-letni czcigodny starzec został przymusowo wywieziony do Opawy, gdzie zamieszkał u sióstr Miłości Bożej. Po miesiącu, 30 stycznia 1947 r., zmarł. Pochowany został 4 lutego w Opawie.
Teraz wraca do swoich, których umiłował, dla których budował i tworzył, tam gdzie za życia przygotował sobie grobowiec. Dziś modlimy się za niego, może kiedyś będziemy się modlili do niego.