Bożydary 2014
Nagrody autora Złośliwego Przeglądu Bożydara Nosacza
W samorządzie jak w kinie. Akcja się toczy, politycy grają swoje role. Raz jest sensacja, czasem komedia a zdarza się dramat. Bożydar Nosacz, który co miesiąc w swojej rubryce nie zostawia suchej nitki na raciborskich oficjelach postanowił przyznać – wzorem Oscarów – własne nagrody za dokonania polityków w minionym roku. Zobacz kto zwyciężył w kategoriach:
Bożydary 2014 przyznano w następujących kategoriach:
Bożydar za całokształt działalności twórczej
– Tadeusz Wojnar za dwudziestoletnią karierę w roli raciborskiego Chucka Norrisa, a także liczne scenariusze, reżyserie, role główne i drugoplanowe w tutejszych adaptacjach „Ojca chrzestnego”, „Supermena” „Samych swoich” i serialu „Wileńska za zamkniętymi drzwiami”.
Po dwudziestu latach twórczej i przywódczej obecności w raciborskim samorządzie Tadeusz Wojnar nie kandydował w ostatnich wyborach. Są sprzeczne sygnały czy to rzeczywiście polityczna emerytura czy tylko przesiadka z kozła woźnicy na wygodne tylne siedzenie bryczki. Jak wiadomo, doświadczony i silny woźnica może z niego całkiem skutecznie poganiać zaprzężone do politycznej gonitwy młode czy strachliwe koniki. No, chyba że rumaki zorientują się, że bacik z tylnego siedzenia ich nie dosięgnie. Czas pokaże czy wkrótce do repertuaru filmowego wejdzie „Powrót do przeszłości” czy jednak „Młode wilki”.
Najgorsza drugoplanowa rola kobieca
– wszystkie kobiety w Raciborzu za udział w dramacie pt. „Matki, żony i kochanki, ale od polityki wara”.
Przez ostatnie lata kobiety zostały niemal całkowicie wyeliminowane z życia politycznego i okołopolitycznego Raciborza. W 23-osobowej radzie miasta poprzedniej kadencji zasiadała tylko jedna białogłowa – Krystyna Klimaszewska. Wprawdzie wiceprezydentem miasta była i jest Ludmiła Nowacka, ale to raczej wyjątek potwierdzający regułę. Bo oprócz tego mieliśmy chociażby całkowicie męskie prezydium rady i samych mężczyzn na stanowiskach szefów gminnych przedsiębiorstw czyli PK, ZWiK, ZZO. Także w radzie powiatu ubiegłej kadencji Racibórz reprezentowała tylko jedna kobieta – Teresa Frencel. Podobnie pięcioosobowy zarząd powiatu raciborskiego tworzyli wyłącznie panowie. Tylko osobnicy w krawatach są też szefami podległych powiatowi przedsiębiorstw czyli PKS, PZD i Szpitala. Trudno rozstrzygnąć w jakim stopniu sukces Anny Ronin był efektem sprzeciwu wobec samczej dominacji i ostrzeżeniem dla „męskiego świata”. Jeśli kiedyś jednak powstanie „Seksmisja 2” to dla chłopaków z Wileńskiej, Okrzei i innych rezerwatów testosteronu może już nie być komedią tylko horrorem.
Najgorsza główna rola męska
– Adam Hajduk za grę w impresji filmowej „Tak się nie mówi do widzenia” (w tym również za scenariusz i reżyserię).
W ostatnich dniach posługi na posadzie starosty raciborskiego Adam Hajduk przyznał prawie 40 tys. nagrody dyrektorowi szpitala Ryszardowi Rudnikowi. Odbyło się to w atmosferze skandalu wynikającego zarówno z dziwnego trybu przyznania nagrody, wątpliwości co do podstaw formalnych tej decyzji, jak i toczącego się w tle sporu z pielęgniarkami bezskutecznie domagającymi się podwyżek. Postępowanie starosty potępiły nie tylko media, ale – co niezmiernie rzadkie – zdystansowała się od niego także część „chłopców z ferajny” czyli politycznych kolegów starosty. Wygląda na to, że Adam Hajduk poszedł „O jeden most za daleko”, co nie jest chyba dobrą wróżbą w kontekście tego, że ma się teraz zajmować budową Zbiornika Racibórz.
Najgorszy duet aktorski
– Franciszek Mandrysz i Andrzej Lepczyński za 3,5-roczne udawanie, że są „za”, kiedy w końcu okazało się, że jednak są „przeciw”.
Dopóki obaj radni byli w koalicji rządzącej, gdzie zajmowali m.in. prestiżowe stołki przewodniczącego i zastępcy przewodniczącego komisji budżetu jakoś w mieście im się podobało. Po wyrzuceniu ich z ferajny i odebraniu funkcji na pół roku przed wyborami zmienili zdanie i wystartowali w wyborach pod hasłem „Czas na zmiany w mieście”. Po wyborach duet musiał częściowo zejść ze sceny, gdyż Lepczyński przegrał mandat z Michałem Fitą. Dzięki temu ten ostatni jest pewniakiem do obsadzenia głównej roli w kolejnej części hitu „Pogromcy duchów”.
Najgorsza charakteryzacja
– Dawid Wacławczyk za udział w filmie przygodowo-kostiumowym „Zgadnij kim jestem”.
Rola nie zakończyła się takim sukcesem, jaki odniósł Jackie Chan w oryginalnej wersji nakręconej w Hongkongu w 1998 roku, ale odnotować ją warto. W sensie formalnym charakteryzacja Dawida Wacławczyka – kandydata na radnego powiatu i prezydenta Raciborza w ubiegłorocznych wyborach – była mistrzowska. Wielu wyborców zmylił nią tak doskonale, że całkiem stracili orientację kim naprawdę jest (oczywiście w sensie politycznym). Nie dość, że liczna i różnorodna była lista partii i ugrupowań, z którymi wszedł w sojusze, to jeszcze myliły oficjalne szyldy. W wyborach do rady miasta i na prezydenta był po prostu Dawidem Wacławczykiem (nazwa komitetu wyborczego), ale już do powiatu startował jako Prawo i Sprawiedliwość. Z oficjalnej etykietologii zniknęła gdzieś nazwa NaM (Stowarzyszenie Nasze Miasto), z którą kojarzony był najmocniej, co nie wszyscy chcą mu wybaczyć. Pewnie gdyby wygrał to tak widzowie, jak i koledzy ze sceny wybaczyliby mu jazdę i na żagiel, i na parę, ale wobec porażki niektórzy obwąchują go nieufnie. Antypisiorom pachnie „pisioremi”, a prawdziwe „pisiory” traktują go z dystansem, bo przecież tak naprawdę nigdy nie był „swój”. Rośnie nam prawdziwy ronin…*
*Ronin to w kulturze japońskiej określenie samuraja, który nie ma swojego pana.
Najgorszy debiut
– Łukasz Winiarski za udział w krótkometrażowej farsie fabularnej pt. „Nie dali mi zabawek to zabieram swoje wiaderko i uciekam z piaskownicy”.
Świeżo wybrany radny powiatowy Łukasz Winiarski po miesiącu z okładem zrezygnował z mandatu. Z dość kuriozalnego oświadczenia, które napisał jeden z najmłodszych radnych powiatu wynika m.in., że jakby on i jego koledzy mogli rządzić to by mu się podobało, ale samo „monitorowanie” władzy zbytnio go nie kręci, więc niech się tym zajmie bardziej doświadczona koleżanka. Jeszcze ciekawszy jest fakt, że według Winiarskiego jego odejście ma wzmocnić siłę opozycji w radzie powiatu. Prawdopodobnie należy to wyznanie rozumieć tak, że słaby członek opozycji ustępuje miejsca silniejszemu, w tym przypadku działaczce „Solidarności” Teresie Frencel. Tyle, że po pierwsze jest to robienie w bambuko wyborców, którzy zagłosowali właśnie na niego, a nie na koleżankę. Po drugie zaś, dziwi że chwilę wcześniej Łukasz Winiarski był oficjalnym kandydatem opozycji na starostę. To niby na starostę się nadawał, a teraz jest za słaby żeby być zwykłym radnym? W telewizji teraz uczą dzieciaki tylko gotować, a może przydałby się jakiś polityczno-edukacyjny serial typu „Od przedszkola do Opola”?
Najgorsza główna rola kobieca
– nagrody nie przyznano z powodu niepisanej, barbarzyńskiej tradycji nieobsadzania kobiet w głównych rolach w raciborskich produkcjach. Przez chwilę cień szansy na nagrodę w tej kategorii miała Anna Ronin, ale miłosierny los nie pozwolił jej zostać prezydentem Raciborza.
Najgorsze efekty specjalne
– Julian Skwierczyński za nieudane wykorzystanie gazu łzawiącego w celu wywołania wzruszenia partnera w serialu „Czułe słówka w Nędzy”.
Jak powszechnie wiadomo podczas sesji w gminie Nędza niektórzy radni nie przebierają w słowach podczas utarczek wybuchających z byle powodu. Jednym z najbardziej znanych antyduetów jest radny Julian Skwierczyński i radny (a równocześnie przewodniczący rady) Gerard Przybyła. Po sierpniowej sesji pyskówka zamieniła się w szarpaninę, a Skwierczyński użył wobec Przybyły gazu łzawiącego. W oryginalnym scenariuszu prawdopodobnie celem tego zabiegu było wywołanie wzruszenia u radnego Przybyły, po którym Skwierczyński otarłby mu łzy białą chusteczką, a następnie obaj adwersarze pojednaliby się w czułym uścisku. Przewodniczący jednak zareagował niezgodnie ze scenariuszem i nie dość, że się wkurzył, to jeszcze gonił „gazownika” samochodem. Aktorzy jednak zdobyli takie uznanie publiczności, że 16 listopada ubiegłego roku wyborcy podpisali z nimi kontrakt na kolejne odcinki serialu, które kręcone będą przez cztery najbliższe lata. Roboczy tytuł nowej serii to „Odmienne stany świadomości”.
Najgorsza produkcja
– władze Raciborza za scenariusz i reżyserię spektaklu pt. „Jak za 400 tysięcy wkurzyć wyborców przeterminowaną kiełbasą wyborczą”.
Ubiegłoroczne Dni Raciborza kosztowały 400 tysięcy złotych czyli kilka razy więcej niż normalnie. Tak duże koszty wynikały przede wszystkim z tego, że do przyśpiewek i innych inscenizacji wynajęto m.in. Bajm, ELO czy Daniela Olbrychskiego. Jedynym wytłumaczeniem rozdania takiej kupy kasy paru podstarzałym celebrytom, jakie przychodzi normalnemu człowiekowi do głowy, były jesienne wybory. Sądząc po umiarkowanej frekwencji, na niektórych występach lud nie rzucił się zbyt żarłocznie na tę kiełbasę wyborczą. A jeszcze większą niewdzięczność okazał przy urnach. Kto wie, może to obecność Kmicica zachęciła późniejszych wyborców do zafundowania władzom namiastki „Potopu”?
Najgorsza nuda na ekranie
– Pietrowice Wielkie za kontynuację serialu „Ranczo Wawrzynkowo czyli na zachodzie bez zmian”.
Od ponad 8800 dni wójtem najbardziej na zachód wysuniętej gminy powiatu raciborskiego czyli Pietrowic Wielkich jest wciąż Wawrzynek. Pierwszy Wawrzynek czyli Antoni rządził 12 lat, obecny wójt – Andrzej rozpoczął 13. rok rządów, podobnie zresztą jak przewodniczący rady gminy Henryk Joachim Marcinek. Tak naprawdę to wcale się nie nabijamy, tylko zazdrościmy, bo pewnie pietrowiccy wyborcy nie chcą zmian dlatego, że są zadowoleni. Może tak pójść za ciosem i zacząć kręcić „Dynastię”?
Najgorsza ścieżka dźwiękowa
– Miejska Komisja Wyborcza w Raciborzu za autorstwo przyśpiewki opartej na ludowych motywach stadionowych pt. „Nic się nie stało, wyborcy nic się nie stało”.
A jednak chyba się stało. Sąd Okręgowy w Gliwicach uznał, że skandaliczne pomyłki przy wydawaniu kart wyborczych w dwóch obwodowych komisjach wyborczych mogły mieć wpływ na wyniki wyborów do rady powiatu. Jeśli wyrok się uprawomocni to nieważne będą mandaty ponad połowy radnych powiatowych z Raciborza. Trzeba będzie zrobić nowe wybory, ale na tym nie koniec bałaganu. Może nawet się okazać, że starostą nadal jest Adam Hajduk, bo nowy zarząd powiatu jest nieważny, gdyż wybrali go „nieważni” radni. Na razie nikt nie wie co będzie, a trzymając się slangu filmowego mamy tzw. „czeski film”. Nie da się jednak wykluczyć, że powstaje na naszych oczach gotowy scenariusz na nową wersję lokalnego horroru politycznego. Tyle, że nie będą za niego płacić odpowiedzialni za ten bajzel, ale widzowie, bez względu na to czy chcą go oglądać czy nie. Roboczy tytuł: „Koszmar z placu Okrzei”.
Najgorsza drugoplanowa rola męska
– Ryszard Wolny za grę w serialu pt. „Jak udawałem radnego przez 4 lata”.
W ciągu czterech lat pełnienia funkcji radnego miejskiego Ryszard Wolny złożył tylko dwie interpelacje (dla porównania lider rankingu Robert Myśliwy aż 171). Jest absolutnym liderem nieobecności na sesjach, gdyż nie uczestniczył aż w 15 czyli w co trzeciej. Był członkiem dwóch komisji, ale na posiedzeniach komisji budżetu nie był aż 21 razy (czyli opuścił co drugą), a na zebrania komisji oświaty nie przyszedł aż 24 razy (na 42 posiedzenia). Wydaje się, że w zdobyciu trofeum pomogli mu koledzy, którzy wystawiali go do wyborów mając zapewne świadomość, że Wolny nie będzie dobrze wypełniał funkcji radnego z racji obowiązków trenera narodowej kadry zapaśników. Ale znane nazwisko na liście wyborczej liczyło się widać bardziej niż społeczny interes. Szyderczy los wystawił Wolnemu rachunek za wcześniejsze nieobecności podczas ostatnich wyborów, które przegrał z Michałem Wosiem tylko jednym (słownie: jednym) głosem. Trener nie głosował, gdyż był wtedy (wraz z synem Mateuszem – zawodnikiem) na zgrupowaniu i zawodach na Białorusi. Gdyby obaj zagłosowali to Wolny obroniłby mandat. A może to nie wina złego losu, tylko wyborcy napisali własny scenariusz pt. „Nie męcz się Rysiek w krawacie, lepiej ci będzie na macie”?