Radni mogą zabrać im pracę
Żeby miasto nie straciło dochodu, przedsiębiorcy byli zadowoleni, a parkingowi nie stracili pracy – taki model trzeba wypracować w sprawie przyszłości Strefy Płatnego Parkowania. Czy to w ogóle możliwe?23 argumenty przeciw likwidacji strefy płatnego parkowania
Marcin Sutuła ma 32 lata. Parkingowym został w 2010 roku i pobiera opłaty do dziś, choć zaliczył krótką przerwę w tej pracy. – Kiedy strefa przestanie działać, jestem pewien, że nie znajdę pracy w Raciborzu. Zanim trafiłem tutaj, znalezienie zajęcia przez osobę z grupą inwalidzką graniczyło z cudem. A jestem jeszcze młody. Co mają powiedzieć koledzy o 20 lat ode mnie starsi? – rozkłada ręce raciborzanin. Niektórzy z parkingowych pracują tu już 10 lat, od początku funkcjonowania strefy.
M. Sutuła ze swoim wiekiem jest wyjątkiem. Prawie wszyscy parkingowi to ludzie dojrzali, zmierzający do wieku emerytalnego. – Pracowałem w ZEW-ie. Tam straciłem zdrowie. Trzymam się parkingów, bo to jedyna robota w okolicy, a ja mam już dobrze po pięćdziesiątce. Nie chce się myśleć co będzie jak strefę zlikwidują – przyznaje z goryczą jeden z kolegów z pracy Marcina.
Podział w radzie
Parkingowi chodzą do urzędu. Rozmawiali z prezydentem, z przewodniczącym rady i byli na sesji. Oczekują zrozumienia, opowiadają o swojej pracy i korzyściach jakie przyniosła strefa. Być może z tych rozmów wzięły się wątpliwości w magistracie. Bo jeszcze w listopadzie, gdy kandydat na prezydenta miasta Mirosław Lenk ogłaszał w hotelu Racibor rychły koniec płatnego parkowania w centrum, tych rozterek nie było.
Pierwszy wątpliwość zasiał radny z obozu Lenka, człowiek obyty w obcowaniu z problematyką społeczną – Tomasz Cofała. Podkreślał czynnik ludzki. Że decyzja rady „na tak” zabierze pracę 23 osobom. Za jego głosem poszli inni radni, także opozycyjni – Anna Ronin i Piotr Klima. Leon Fiołka chciał zamienić parkingowych na parkomaty. Michał Fita wskazał inną drogę – bezpłatne, duże place parkingowe wokół centrum. Strefa ocalałaby, ale przybyłoby miejsc na zostawienie samochodu choć w miejscach zmuszających do spaceru na rynek. Michał Woś promuje gratisowy postój w pierwszym kwadransie, ale nie wiadomo jak skutecznie pilnować tego czasu. Parkingowi na razie sobie tego nie wyobrażają.
Ożywienie bez strefy
Marcin Sutuła obsługuje najbardziej dochodowy odcinek strefy, ulicę Odrzańską. O klientach mówi, że w większości są uprzejmi, płacą bez narzekania. Zdarzają się nieprzyjemne sytuacje (nie chcą płacić, krytykują wysokość stawki), ale to rzadkość. – Bywa sporo cudzoziemców. Dla nich to normalne, że w centrum jest opłata za postój – zauważa. Tacy goście korzystają z wiedzy i pomocy parkingowych, którzy zmieniają się w przewodników po Raciborzu. Tę rolę podkreślił ostatnio radny Piotr Klima. Dodał nawet nieformalną funkcję kontrolną parkingowych, którzy swoim uniformem i obecnością mogą zniechęcić przed rabunkiem kierowcy lub zniszczeniem samochodu.
Postulat by strefę zlikwidować płynie ze strony przedsiębiorców prowadzących działalność na rynku i okolicach, zwłaszcza przy Długiej. Pamiętają złote lata deptaka, który teraz tęskni za ruchem. Strefę jako problem zgłaszano w trakcie spotkań w ramach projektu „Ożywiamy Racibórz”. Działaniem ratunkowym określono pilną rezygnację z pobierania opłat. Ale ten głos nie jest jednolity. Przedsiębiorca z Browarnej, gdy podzielił się nowiną o rychłym końcu strefy ze swoimi podwładnymi ci szczerze wyznali, że ustawią swoje samochody pod sklepem, bo teraz muszą je parkować w oddali by nie płacić. Przed tym przestrzegają parkingowi. Wskazują co stało się pod targowiskiem. Gdy ul. Batorego zamieniono w strefę z kartami zegarowymi auta stoją tam cały dzień i z reguły należą do handlujących na targu. Pod urzędem miasta czasowe parkowanie także jest fikcją. Parking blokują ludzie pracujący w pobliskich biurowcach. Nietrudno przewidzieć, że scenariusz powtórzy się na terenie obecnej strefy. Jak szybko parkingi mogą zostać zablokowane pokazuje przypadek ul. Opawskiej, od Ecihendorffa do placu Konstytucji 3 Maja. Miasto wycofało się tam ze strefy ograniczonego parkowania i już są kłopoty, bo handlowcy „tęsknią” za poprzednim rozwiązaniem. Klienci nie potrafią zaparkować pod sklepem.
Ktoś musi przegrać
Głosowanie nad losem 23 parkingowych i przyszłości parkowania w centrum zaplanowano na 25 lutego. Tydzień wcześniej w urzędzie zorganizowano spotkanie dla przedsiębiorców, którzy prowadzą swe działalności w obrębie strefy płatnego parkowania. Z ogromną łatwością zrezygnowano w nowym budżecie z rozbudowy aquaparku łamiąc tym samym obietnicę wyborczą z kampanii. Choć skutki społeczne takiej decyzji były żadne. Likwidacja strefy to także zachęta do głosowania za Mirosławem Lenkiem. Mówi się o niej, że to kwestia honoru. Prezydent robi więc swoje. Przygotował projekt uchwały i czeka na decyzję rady miasta. Jak postąpią jej członkowie, obserwowani przez równą im liczebnie grupę niepełnosprawnych, których głosowanie „za” uczyni bezrobotnymi? Niezależnie od wyniku, komuś muszą się narazić. To pierwsza trudna decyzja nowego samorządu. – Zmiana nie może być na gorsze, a puszczenie parkowania w centrum na żywioł skończy się źle – podsumowuje Mirosław Lenk.
Mariusz Weidner
Pomysł z promocją
Udało nam się dowiedzieć, że parkingowi mają rozdawać ulotki promujące atrakcje turystyczne Raciborza każdemu, kto zaparkuje w strefie. Takie rozwiązanie przeczyłoby stereotypowi pobieracza opłat, który zniechęca do odwiedzin w centrum.
Likwidować czy nie?
Za
• darmowy parking pod sklepami i firmami
• obietnica wyborcza Mirosława Lenka
• koniec z zarzutami, że wizytówką miasta jest niepełnosprawny żądający pieniędzy
Przeciw
• rezygnacja z ok. 150 tys. zł wpływu do kasy miasta
• likwidacja 23 miejsc pracy
• obawa o wolne miejsca do parkowania w centrum