Człowiek pojednania żydów z chrześcijanami
ks. Jan Szywalski przedstawia
Uczestniczyłem w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa na czuwaniu przed Zesłaniem Ducha Świętego. Modlitwy były pełne symbolicznych obrzędów. Gdy uczestnicy podchodzili pod świecę paschalną ze swoimi intencjami rzucając garść kadzidła na rozpalone węgle, zauważyłem człowieka z jarmułką na głowie i otulonego szerokim jasnym szalem. Żyd? – pomyślałem od razu, ale skąd żyd na modlitwie w noc oczekiwania Ducha Świętego? Ale tenże człowiek przystąpił także do komunii św. Więc jednak chrześcijanin? Minęło pół roku i siedzimy naprzeciw siebie w dolnej kaplicy okrąglaka: Robert Urbanowski i ja.
– Czy Pan jest żydem, czy chrześcijaninem?
– Tak i tak. Mój dziadek był rabinem żydowskim w Poznaniu. Wywodził się z linii hiszpańskiej, czyli żydów sefardejskich. Kiedy w 1938 r. zbliżała się kryształowa noc, ktoś go ostrzegł i dał dziadkowi znać, że będzie spalona synagoga, udało się dziadkowi schować Sefar Torę, czyli Torę ręcznie pisaną, z której się czyta na nabożeństwach. W nocy Niemcy spalili synagogę.
– Poznań był jednak w roku 1938 jeszcze polski.
– Tak, ale przebywało w nim dużo fanatycznych Niemców.
– Dziadek ocalał z holocaustu?
– Tak. Zgłosił się sam na roboty do Niemiec. Pracował na folwarku i nie wykryto go jako Żyda. Po wojnie wrócił do Polski, poznał moją babcię, ożenił się i osiadł na wsi. Ja jestem po jego córce najstarszym wnukiem. Szczycę się tym, że jestem z rodu arcykapłana Aarona z pokolenia Lewiego. Dziadek uczył mnie języka hebrajskiego. Matka nie bardzo się przyznawała do swego pochodzenia żydowskiego, urodziła się już po wojnie i była ochrzczona. Ojciec mój był od urodzenia chrześcijaninem. Ja również zostałem w dzieciństwie ochrzczony. Ale dziadek, widocznie dumny z męskiego wnuka, uczył mnie tego, co mógł, a więc języka hebrajskiego i modlitw żydowskich. W 12 roku mego życia urządził mi bar micwa: nałożył mi tałes, czyli szal modlitewny. Moim obowiązkiem jest przestrzeganie przykazań, odmawianie modlitw trzy razy dziennie, jak również obchodzenie świąt żydowskich.
– Jakie to święta?
– Sukkot – święto namiotów, bardzo radosne święto. Pascha – na pamiątkę wyjścia z niewoli egipskiej, a siedem tygodni później Święto Tygodni. Szawuot – jest pamiątką przekazania przykazań Mojżeszowi na górze Synaj. Purim – to jakby karnawał, przychodzi się do synagogi w przebraniu, czyta się księgę Estery. Rosz ha–Szana, – Nowy Rok (obchodzone na przełomie września i października) – dzień sądu; którym rozpoczyna się 10-dniowy okres pokutny, aż do Jom Kippur, czyli Dnia Pojednania.
– Pan to wszystko przestrzegał?
– Ja byłem, ogólnie biorąc, wychowany po chrześcijańsku. Nawet studiowałem teologię w Warszawie, ale równocześnie byłem przygotowany do podjęcia funkcji rabina, lecz nie przyjąłem święceń rabinackich.
– Święceń?
– Tak, przez nałożenie rąk. Gest ten przyjęło chrześcijaństwo. Moje życie toczyło się w pewnym okresie między wiarą i niewiarą, odchodziłem od Boga i znów do Niego wracałem. Wiele lat nie chciałem mieć nic wspólnego z żydostwem, bałem się przyznać do niego; w Polsce też był antysemityzm. Pięć lat temu dokonała się we mnie zupełna przemiana. W czasie świąt Chanuki, czyli święta świateł (w okresie naszego adwentu), nastąpiło we mnie coś podobnego do powołania kapłańskiego. Zacząłem wracać do żydostwa. Po rekolekcjach odbytych u Benedyktynów pod Poznaniem stwierdziłem, że „jeżeli, Panie Boże, chcesz, to będę w miarę moich możliwości praktykował żydostwo, pod warunkiem, że będzie to przy prymacie Jezusa – Mesjasza. Moje żydostwo zaczęło się przez Jezusa; odkryłem, że On odmawiał te same modlitwy; one przez stulecia się nie zmieniły Mam 50 lat. Zacząłem ubierać tałes, nałożyłem na głowę jarmułkę. I oto odnaleźli się w Raciborzu ludzie pochodzenia żydowskiego. Widocznie jestem jakimś narzędziem wybranym przez Boga. Prawdopodobnie moim zadaniem jest zebrać ludzi, którzy chcą żyć na sposób żydowski nie będąc Żydami. Zebrała się mała grupka ludzi wokół mnie, którzy pokazują czym jest życie żydowskie. Postanowiliśmy się spotkać w szabat, czyli w sobotę, na modlitwie. Problem: czy można modlić się po żydowsku będąc chrześcijaninem? Można. Szabat jest przedsmakiem niedzieli – mały szabat i wielki szabat.
Moją myślą przewodnią jest ekumenizm, pokazanie chrześcijanom, ze w żydostwie tkwią ich korzenie. Chrześcijaństwo jest wszczepione w żydostwo, jak dziczka – mówi o tym św. Paweł.
Inną rzeczą jest, czy chrześcijanie chcą tego zjednoczenia.
– A czy żydzi chcą tego zjednoczenia?
– Chcą pod pewnymi warunkiem, że chrześcijanie nie będą chcieli nawracać żydów, by uznali Chrystusa za Mesjasza. Są grupy, które dążą do kompromisu: uznają, że Jezus jest Mesjaszem, ale pokazują równocześnie, że źródło chrześcijaństwa tkwi w żydostwie.
– Myślę, że to jest możliwe.
– Jestem związany ze wspólnotą św. Jakuba Apostoła, zwanego w Ewangelii bratem Jezusa, pierwszego biskupa Jerozolimy. Tak, jakbyśmy byli dalszym ciągiem żydów ochrzczonych w dniu Zesłania Ducha Świętego, których biskupem był św. Jakub. Wtedy zachowali dalej zwyczaje i modlitwy żydowskie, choć uwierzyli w Chrystusa i byli ochrzczeni. Istnieje nawet osobna liturgia św. Jakuba.
Nie chciałbym tworzyć w Raciborzu nowej formalnej wspólnoty, ale chciałbym gromadzić wokół siebie ludzi pochodzenia żydowskiego – i nie tylko – którzy chcą się modlić w sposób żydowski trzy razy dziennie i zachować modlitwy szabatowe. Grupa jest otwarta dla każdego.
Dzięki uprzejmości tutejszego proboszcza Adama Rogalskiego i za przyzwoleniem ks. bpa Andrzeja Czai, spotykamy się co dwa tygodnie. Grupa nie jest związana z parafią i jest otwarta dla wszystkich chętnych.
Bliski jest mi ruch chadecki, który kładzie nacisk na świadectwo, także swym ubiorem.
– Byłem kiedyś zafascynowany osobą Romana Brandstaettera, polskiego Żyda, który walcząc w armii Andersa, przebywał w Ziemi Świętej i tam przeszedł na chrześcijaństwo. Nigdy nie wyrzekł się swych korzeni żydowskich i pisał piękne rzeczy o Biblii oraz kilkutomową powieść „Jezus z Nazaretu”.
– Znałem go i w Poznaniu chodziłem na spotkania z nim.