Na przednówku popyt na sadzonki
Konie były dotychczas największą atrakcją organizowanych od dwóch lat jarmarków w Pietrowicach Wielkich. I pomimo, że jest ich coraz mniej, to przede wszystkim one wzbudzały zainteresowanie osób, które tradycyjnie, w ostatnią sobotę miesiąca przyjechały do pietrowickiego Centrum Kulturalno-Społecznego, aby obejrzeć oferowane tam zwierzęta.
Jako pierwsi swego dwuletniego rumaka przywieźli hodowcy z Kornowaca. Rodzina Bugdolów ma obecnie 13 koni. Lokera postanowili wystawić na sprzedać, ponieważ nie chcą powiększać swego stada.
Od wczesnych godzin porannych na jarmarku czynne były również stoiska z akcesoriami rymarskimi dla hodowców i miłośników sportów jeździeckich, m.in. piękne siodła i uprzęże przyciągały uwagę szczególnie na tydzień przed świętami wielkanocnymi, kiedy odbywają się na Raciborszczyźnie słynne procesje konne.
Od początku, a więc od momentu powstania jarmarków, przyjeżdża na nie Marek Gołębiowski z Chmielnik w Świętokrzyskiem. Zakład rymarski jest w jego rodzinie już od trzech pokoleń. Lubi bywać w Pietrowicach Wielkich, gdyż jest tam dużo „koniarzy”, a także są dobre warunki do sprzedaży. Ubolewa tylko, że miejsce to jest tak mało rozreklamowane.
Oprócz koni, na jarmarku kupić można było i mniejsze zwierzęta, a więc gołębie, a także przywiezione przez Jana Białdygę z Raciborza króliki. Pan Jan, uważa, że nie ma w powiecie takiego miejsca, gdzie rolnicy i hodowcy mogą handlować zarówno roślinami, jak i zwierzętami. Dlatego był jedną z pierwszych osób, która czyniła starania, aby powstała taka giełda.
Ponieważ w ostatnim czasie pietrowicki jarmark otworzył się również na rolników oferujących płody rolne, w sobotni ranek swe sadzonki warzyw, owoców i kwiatów oferowali lokalni producenci. Był wśród nich ogrodnik Jerzy Spata z Cyprzanowa, który posiada ekologiczne uprawy w szczególności czosnku, ale też innych warzyw, a do Pietrowic przywiózł je po raz pierwszy. Aż spod Żywca przyjechał natomiast Kazimierz Tomaszek, który wraz z ojcem zajmuje się wyrobem mioteł oraz przedmiotów z drewna zarówno niezbędnych w kuchni, jak i w ogrodzie. Wśród handlujących nie brakowało również osób, które oferowały produkty niekoniecznie związane z rolnictwem, ale wzbudzały zainteresowanie np. miłośników staroci.
(ewa)