Chłopcy chcą klubu piłki ręcznej Czy ktoś pomoże?
PIŁKA RĘCZNA – Wywiad z Witoldem Galińskim
Witold Galiński przypomniał o sobie bardzo dobrym wynikiem ze swoimi uczniami z Budowlanki podczas szkolnych zawodów w piłce ręcznej. Trener, który przed rokiem został po wielu latach pracy zwolniony z drugoligowego siatkarskiego AZS Rafako Racibórz schował się nieco w cień, ale wciąż przygląda się raciborskiemu sportowi. Na temat siatkówki w raciborskim klubie na razie nie chce rozmawiać, ale chętnie podzielił się z nami opinią o rozwoju męskiej piłki ręcznej w naszym mieście. Z trenerem Witoldem Galińskim rozmawiał Maciej Kozina.
– Trzeci raz z rzędu pana podopieczni z Zespołu Szkół Budowlanych i Rzemiosł Różnych dotarli do półfinału wojewódzkiego. To już wielki sukces.
– Prawda, uważam to za sukces. Jesteśmy jedną z najmniej licznych szkół ponadgimnazjalnych w Raciborzu. Zebrać reprezentację tych najlepszych chłopców i rywalizować z większymi szkołami jak np. Mechanik nie jest łatwo. Każdy kolejny wygrany przez nas mecz był sukcesem. W półfinale wojewódzkim nie należeliśmy do faworytów. Były nimi szkoły z Jastrzębia-Zdroju i Bielska-Białej. Naszym zadaniem było zagranie dobrych meczów. W pierwszym spotkaniu trafiliśmy na mocnego przeciwnika z Jastrzębia. Grali bardzo brutalnie co szybko potwierdziło się w karach osobistych i czerwonych kartkach. Przegraliśmy dosyć wyraźnie, ale jeżeli chodzi o wolę walki i ambicję to zawsze moja drużyna z tego słynie. W drugim meczu, który był spotkaniem o 3. miejsce w półfinale zmierzyliśmy się sensacyjnie z Bielsko-Białą, którą wyeliminował Rybnik. Według mnie była to najlepsza drużyna z całej czwórki. Z Bielskiem zagraliśmy o wiele lepszy mecz od tego z Jastrzębiem. Lepiej zagraliśmy w obronie, a i rzutowo prezentowaliśmy się lepiej.
– W piłkarzach ręcznych z Budowlanki drzemie duży potencjał. Czy można z nich jeszcze „wycisnąć” coś więcej?
– Jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole robię bardzo dużo zajęć z piłki ręcznej. Można śmiało powiedzieć, że równolegle z siatkówką. Tradycją jest, że Budowlanka od lat w piłce ręcznej istnieje. Dwa razy w historii szkoły udało się zdobyć brązowy medal na szczeblu wojewódzkim. A trzeba dodać, że tam rywalizuje się już tylko z drużynami opartymi na klubach, gdy ja bazowałem na lekcjach wuefu i umiejętnościach jakie chłopcy tam nabyli. Od tego olbrzymiego sukcesu minęło już jakieś dwadzieścia lat gdy rozpoczynałem pracę. Cały czas staram się pielęgnować piłkę ręczną w szkole.
– Czy myślał pan kiedyś o tym, żeby ta młodzież przerodziła się w klub piłkarski? Z dyscyplin zespołowych rozgrywanych w hali mamy w Raciborzu klub siatkarki i koszykarski. Może czas na piłkę ręczną?
– Jak najbardziej mógłby taki klub powstać. Tradycje są w Kuźni Raciborskiej, gdzie kiedyś grali na bardzo wysokim poziomie. Kolega, który ze mną pracował – Krzysztof Morawiec był zawodnikiem tej drużyny. Właśnie Krzysztof zaraził mnie piłką ręczną. Jako jego wychowanek chciałem pielęgnować tę dyscyplinę. Piłka ręczna jest bardzo fajnym sportem, a jak dodamy, że reprezentacja naszych szczypiornistów jest w czołówce światowej, tak więc warto coś w tym kierunku w Raciborzu zrobić.
– Gdzie pan widziałby ten klub? Jako Rafako, PWSZ, czy też zupełnie inny twór?
– Trudno powiedzieć. Najważniejszy jest sponsor. Wiadomo, że wszędzie tych pieniędzy brakuje i przede wszystkim musiałby się ktoś określić kto by się tą piłką zajął. Wiadomo, że jest piłka ręczna w Pietrowicach Wielkich, ale tylko na poziomie żeńskim. Tam trener Wieczorek również boryka się z różnymi problemami. Prowadząc żeński zespół wykonuje dużo większą pracę niż tę jaką miałby z męską drużyną.
– Piłka ręczna pana zdaniem jest bardziej widowiskowa niż siatkówka?
– Na pewno bardziej emocjonująca, trzymająca w nerwach przy wyrównanych drużynach do ostatniej sekundy. Zresztą widzieliśmy to teraz w półfinałach wojewódzkich no i przede wszystkim w niedawno zakończonych Mistrzostwach Świata w Katarze, gdzie Polska zdobyła brąz. Jest coś pięknego w tym sporcie, czym można się zarazić.
– Czy byłoby w Raciborzu miejsce dla większego klubu, który przejąłby żeńską pietrowicką piłkę ręczną i stworzył męską?
– Jak najbardziej. Sprawa jest otwarta. Jest dużo młodzieży do tego sportu – szczególnie tej, która nie ma szczególnie bardzo dobrych warunków fizycznych, a jest sprawna motorycznie. Do piłki ręcznej potrzeba zupełnie innej budowy ciała niż do siatkówki czy koszykówki. Piłkarz ręczny może być niższy, krępy, mocny, wysportowany o dobrej kondycji fizycznej. Myślę, że dużo byłoby młodzieży chętnej, żeby w szczypiorniaku zaistnieć.
– Zna pan zawodników starszych od młodzieży, którzy mogliby ewentualnie wesprzeć taką drużynę?
– Nie. Trzeba byłoby wszystko zaczynać od podstaw, chyba, że w Kuźni Raciborskiej by ktoś był. Nie mam takiej wiedzy na ten temat. To, że mamy młodzież, która chętnie grałaby w szczypiorniaka to widać po rozgrywkach szkolnych. Warto byłoby się zainteresować tymi chłopakami.
– Gdyby powstał taki klub, znalazłby się chętny sponsor, pojawiłyby się na to miejskie pieniądze, to widziałby się pan na stanowisku trenera drużyny?
– Nie mam za dużego doświadczenia. Posiadam tylko te nabyte na boiskach szkolnych, ale mam papiery trenera drugiej klasy. Po części jest trochę spójności z piłką siatkową. Taktyka jest zupełnie inna, ale dużo elementów pokrywa się. A moje doświadczenie z siatkówki można byłoby przełożyć na piłkę ręczną.