Urazy darować
Ks. Jan Szywalski przedstawia (Z cyklu: Uczynki miłosierdzia)
Codziennie powtarzamy, może nawet kilka razy: „Ojcze, odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Czy jest to dla nas slogan modlitewny, czy też naprawdę pragniemy wzorować się na miłosiernym Ojcu gotowi nie pamiętać urazów?
U znajomego mi księdza pewna kobieta przyniosła do kościoła świeczkę, postawiła przed ołtarzem i wyjawiła zgrzytając zębami intencję: „To za mojego sąsiada, aby skapiał jak ta świeca!”.
Ciągle tkwimy duchem w starotestamentalnej zasadzie: „oko za oko, ząb za ząb”, ja nie zaczynam, ale krzywdy nie daruję.
Tymczasem Pan Jezus wyraźnie stawia warunek: „Jeśli nie przebaczycie waszym braciom i Bóg nie przebaczy wam”. Św. Piotr zaczął licytację: „Panie, ile razy mam przebaczyć? Czy aż siedem razy?” A Pan na to: „Mówię ci, aż siedemdziesiąt siedem razy”. Przebaczanie wrogom i prześladowcom wiąże się z najtrudniejszym przykazaniem Jezusa o miłości nieprzyjaciół.
Ze wspomnień Stanisława Frączka
Wielu z nas znało pana Stanisława Frączka, cichego, małego wzrostem człowieka, który często przebywał i pomagał córce w księgarni Oficyna na ul. Odrzańskiej. Już nie żyje; ale zdążył przed odejściem odnaleźć spokój duszy.
Od syna Ryszarda otrzymałem jego wstrząsające wspomnienia:
„Wiosną 1945 roku uciekaliśmy ze Stryja (dzisiejsza Ukraina) przed bandami UPA. W Wielki Czwartek w sposób okrutny został zamordowany mój brat Janek nauczyciel. Uciekaliśmy z Niemcami, którzy zabrali tatę z uwagi na to, że był fachowcem z całą rodziną. Przez pewien czas mieszkaliśmy w Rymanowie. Tego tragicznego dnia, którego nie zapomnę do końca życia, przebywałem z mamą i braćmi Gustkiem i Gienkiem w domu. Byliśmy w wieku 7 i 10 lat. Bawiliśmy się. Mama gotowała obiad. Nagle do kuchni wpadł żołnierz niemiecki. Chciał zgwałcić mamę, która się broniła. W pewnym momencie żołnierz puścił serie z karabinu maszynowego. Zobaczyłem głowę mamy toczącą się po podłodze. Poczułem nienawiść. Nienawidziłem Ukraińców za mordy, nienawidziłem Niemców. Lata mijały, a nienawiść wciąż gdzieś w głębi serca tliła.
Pewnego razu brałem udział w rekolekcjach. Rozmawiałem o moich problemach z księdzem. Miałem wówczas 80 lat. Pamiętam słowa kapłana: – Stasiu Twoja mama już mu dawno wybaczyła. Daj na mszę za tego Niemca.
Jeszcze 8 miesięcy zmagałem się z tym żalem. W końcu dałem na mszę. Nienawiść odeszła. Bogu dzięki”.
Gdy nie ma odzewu
Niestety, często przebaczenie trafia w próżnię: nie ma odzewu. Krzywdziciel krzywdzi dalej – może tym razem kogoś innego nie mnie, ale czuje się bezkarnie i śmieje się cynicznie; złodziej, któremu darowaliśmy dług, oszukuje nadal...
Jezus z krzyża modlił się: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią!” lecz żaden z żołnierzy nie wzruszył się tymi słowami i nie wyciągnął wbitych w ciało gwoździ, nie ustały też drwiny i bluźnierstwa i żaden z faryzeuszy nie rozpłakał się, słysząc wspaniałomyślne słowa przebaczenia.
Zło dobrem zwyciężaj
To św. Paweł, który został zdobyty przez Chrystusa przebaczeniem i odmienił się z prześladowcy w apostoła, poucza: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21). Ta zasada dominowała w kazaniach bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Miał wielkie poparcie wśród ludzi i mógł ich wyprowadzić na barykady, ale jak refren powtarzał: „Zło dobrem zwyciężaj!”. Najpojętniejszą uczennicą jego nauczania okazała się jego matka. Jej reakcję na wieść o okrutnej śmierci syna tak opisuje Katarzyna Soborak: „Nigdy nie zapomnę, gdy w dniu śmierci ks. Jerzego do kościoła św. Stanisława Kostki weszli jego rodzice. Odmawialiśmy „Ojcze nasz” i kiedy zrozpaczony ojciec leżał krzyżem przed ołtarzem, matka stanęła przodem do ludzi i z kamienną twarzą powiedziała 'Przebaczam'.”
Przebaczenie i pojednanie
Prawdziwym owocem przebaczenia powinno być pojednanie, gdy krzywdziciel i skrzywdzony podadzą sobie ręce. Bywa, że agresor przeżywa szok, że nie natrafił na kontrreakcję. Słyszy słowa przebaczenia i przychodzi skruszony, aby się pojednać, lub ma na tyle wrażliwe sumienie, że sam prosi o przebaczenie i obiecuje naprawić wyrządzone zło.
Gdy byłem młodym wikarym w Zabrzu, proboszczem i przełożonym moim był szlachetny ks. Franciszek Pieruszka, rodem z Raciborza. Był jednym z tych, którzy zostali wygnani z parafii w 1953 r. za bezwzględną wierność Kościołowi w czasie radykalnego komunizmu w pierwszych latach powojennych. Trzeba ubolewać, że dekrety o wygnaniu nieustraszonych kapłanów podpisali wyżsi duchowni współpracujący z ówczesna władzą.
Z wygnania proboszczowie powrócili po odwilży politycznej w 1956 r.
Cztery lata później, zimą 1960 r., kilka dni przed Bożym Narodzeniem, wracając z katechezy wczesnym popołudniem, poczułem już na korytarzu po zapachu kawy, że u proboszcza są ważni goście. Wieczorem wtajemniczył mnie ks. proboszcz Pieruszka, że był u niego ks. Emil K., który w 1953 r., jako tymczasowy administrator apostolski, podpisał akt usunięcia go z parafii podsunięty przez wrogie Kościołowi władze. Ks. Emil K. przyjechał z przeproszeniem i chęcią pojednania. Przeprosiny naturalnie zostały przyjęte i odtąd nic nie stało na przeszkodzie przyjaznych stosunków między dwoma kapłanami: krzywdzącym i pokrzywdzonym.
Gruba kreska
Miłość nieprzyjaciół jest przykazaniem wyróżniającym nas, chrześcijan, między wyznawcami innych religii, jest niejako naszym znakiem firmowym. Nie zawsze Kościół konsekwentnie był wierny chrystusowemu nauczaniu; wyprawy krzyżowe, czy wojny religijne w Europie po reformacji świadczą, że chrześcijanie, w tym też katolicy, nie zawsze nastawiali lewy policzek jeśli uderzono w ich prawy. Tysiące jednak męczenników, w przeszłości i dziś, są świadectwem przyjęcia przez wyznawców Chrystusa ciosu bez kontry. Nie ma np. terroryzmu chrześcijańskiego jako odwetu za islamski.
Nowy Rok jest dobrą okazją na grubą kreskę pod różnymi pretensjami, żalami, które może żywimy do kogoś. Nienawiść może być jak robak drążący nasze wnętrze, może być trucizną zabijającą wszelką radość.