Bujne królestwo łąk i poboczy zagrożone wykoszeniem
Dla jednych łąki i przydrożne rowy, to tylko miejsca porośnięte zwykłymi trawami, dla innych bogactwo roślin stanowiące cenne źródło ziół oraz pokarmu dla owadów, ptaków i drobnych gryzoni. Ich znaczenie dla naszego ekosystemu rozumie pogrzebieński dendrolog dr Jan Duda, który tajemnice świata przyrody stale odkrywa i opisuje w niezwykle ciekawych publikacjach, starając się jednocześnie uchronić ją przed zniszczeniem.
Dziś trudno mu zrozumieć, dlaczego – czy to przez brak wiedzy, czy też zwyczajną ignorancję – nie docenia się rodzimej roślinności, regularnie kosząc ją, a tym samym pozbawiając świat małych zwierząt pokarmu i skazując je na wyginięcie.
– Drogi, których pobocza porastają trawy, to nie tylko trasy przemieszczania się ludzi, ale również szlaki ekologiczne owadów, ptaków i drobnych zwierząt, które znajdują w lasach i na łąkach dogodne warunki do bytowania. Wędrówki do oddalonych o kilka kilometrów miejsc konieczne są dla zachowania zdrowej populacji. Świat żywy w ten sposób chroni się przed chowem wsobnym, niekorzystnym dla każdego zbiorowiska – tłumaczy przyrodnik.
Kosząc nie tylko przydrożne połacie zieleni, ale także nasze ogrody, zamieniamy barwne królestwo roślin w monotonne trawniki, bezwartościowe dla ptaków, motyli oraz wielu innych pożytecznych owadów, jak miododajne pszczoły. Dużo bardziej roztropni w działaniach pielęgnacyjnych są nasi czescy sąsiedzi, którzy, jak podkreśla dr Duda, roślinność w pasach przydrożnych koszą tylko raz w roku i to w miejscach, w których przesłania widoczność.
Bogactwo zwyczajnych łąk
Na niewielkim odcinku śródpolnej drogi, w pobliżu pogrzebieńskiego lasu Krześnioki, która jest rzadko użytkowana i nie wymaga częstego koszenia, przyrodnik potrafi wymienić około 50 gatunków roślin. Gdy nie kosi się takich miejsc, to może być ich nawet pięć razy więcej. Rośnie tam m.in. maruna bezwonna przypominająca rumianek, owies głuchy, sałata kompasowa – pokazująca kierunek świata, kąkol, który dziś znamy tylko z Ewangelii, a dawniej był na każdym polu, chaber bławatek i chaber biały. – Chabry to nie tylko zioła dobre na oczy, ale dają nektar pszczołom i stanowią pokarm dla innych owadów – podkreśla naukowiec. Znaleźć można tam potrzebny owadom rumianek, brodawnik jesienny oraz koniczynę polną (rozłogową), fantastyczną dla pszczół, szczególnie teraz kiedy inne ważniejsze rośliny miododajne już nie kwitną. Obecnie kwitnie też przymiotno kanadyjskie, a kosząc je przed wydaniem nasion nie tylko pozbawiamy owadów pokarmu, ale ginie również sama roślina.
Zobaczyć można popularny niegdyś na polach mlecz, skrzyp polny, w którym panie lubią zażywać kąpieli, amerykańskiego przybłędę – rumian bezpromieniowy, o podobnych własnościach jak rumianek, doskonałą do potraw z dziczyzny bylicę pospolitą, rzadko dziś spotykany chaber perukowy, kilka gatunków wyk, przytulię czepną, czy poziewnik szorstki.
Wśród dziesiątek roślin rosnących na zaledwie kilkunastu metrach pobocza drogi, których przymioty wymienia dr Duda, są też niezwykłe okazy. Rośliną wyjątkowo rzadką w Polsce, która żyje tylko w pobliżu dużych rzek, jest wierzbówka wąskolistna. Nasiona w to miejsce przeniósł wiatr znad Odry, a spływająca z drogi woda korzystnie wpływa na jej rozwój. Kwitnie tam już dwa lata. Niestety, pomimo że droga rzadko jest uczęszczana, gmina wykosiła jej pobocze. Na szczęście niezbyt nisko i półkrzew przetrwał. Ponieważ jest to unikat, który przy ponownym koszeniu zginie, naukowiec obłożył go kamieniami.
Inną ciekawą rośliną jest pępawa dwuletnia, stanowiąca doskonały pokarm dla wielu motyli i ptaków. – W tym roku wysieje się, wytworzy malutkie różyczki liści, a za rok zakwitnie i zginie – tłumaczy, zachęcając do rozsądnego koszenia poboczy dr Duda. Przypomina, że dziś właśnie tam wykształcają się rośliny, które kiedyś powszechnie żyły w uprawach rolnych (agriofity), a dziś niszczone są chwastobójczymi środkami. Pszczoły zaś żeby przezimować muszą mieć dopływ świeżego pokarmu. – Podobnie, jak w zeszłym roku koło Auchana znów kwitnie koniczyna polna, są tam tysiące pszczół i obawiam się, żeby ktoś nie wjechał kosiarką i nie zmielił tych roślin razem z owadami – martwi się przyrodnik. A przecież można poczekać aż przekwitnie i dopiero wtedy wykosić. Szczególnie, że łan kwitnącej koniczny pięknie wygląda i ładnie pachnie.
(ewa)