Kowboje gonią Indian wokół żłobka
Radna Ronin wątpi. Radny Rapnicki się dziwi. Prezydent Lenk przyznaje się do błędu i nietaktownego gestu. A wszystko to dla dobra najmłodszych dzieci.
Rozwiązywanie problemu z kolejką do publicznego żłobka zamienia się w telenowelę. Już trzy posiedzenia komisji, w sumie dobrych kilka godzin, poświęcono na szukanie optymalnego sposobu. Urzędnicy z Mirosławem Lenkiem na czele promują coraz wyższe dotacje dla rodziców do wykorzystania w prywatnych żłobkach (ściślej – formule dziennego opiekuna, taki „prawie–żłobek”). Wpierw prezydent ogłosza, że będzie to 300 zł i zyskuje poparcie rady. Odbywa się spotkanie z rodzicami, którzy mówią: dotacja nie starcza. Lenk wraca do radnych i prosi o 500 zł. Jego rzecznik Leszek Iwulski żartuje, że to takie „raciborskie 500+”.
Dotowanie a pomaganie
W komisji oświaty wątpliwości ma Anna Ronin. Nie wierzy w czystość relacji na linii magistrat – prywatna firma prowadząca żłobki i nazywa je dotowaniem przedsiębiorstwa, a nie pomocą mieszkańcom. Uważa, że urząd powinien zająć się budową nowego, publicznego żłobka (to wydatek idący w miliony – red.). Dzieci w kolejce jest na tyle, że go zapełnią. – Tego chcą raciborzanie – podkreśla. – Skąd pani wie czego oni chcą? – polemizuje włodarz miasta i przyznaje, że wyczerpała mu się cierpliwość do Ronin.
Według urzędników ich propozycja jest najlepsza z możliwych, wzoruje się na sprawdzonych rozwiązaniach u sąsiadów (Rybnik czy Kędzierzyn Koźle).
Problem w tym, że nie ma gwarancji, że wyższa dotacja miejska wpłynie na obniżenie kosztów za pobyt w prywatnym „żłobku”.
Ręka i gorączka
Pakiet urzędowych propozycji Anna Ronin ocenia jako „działania od tyłu”. – Najpierw coś uchwalamy, dopiero potem jest spotkanie i tam okazuje się, że uchwalona kwota jest niewłaściwa. Wpierw porozmawiajmy, przeanalizujmy, a później uchwalajmy. Bo szkoda naszego czasu – uważa. Słuchając jej M. Lenk macha rękę, na co radna wytyka, że ten nieładnie się zachowuje. Prezydent przeprasza, ale mówi radnej, że ta często nie panuje nad „temperaturą stawiania swoich tez”.
Radny Marek Rapnicki – co w tej kadencji jest normą – staje w obronie prezydenta i ocenia wątpliwości Ronin jako „daleko posuniętą, nieuzasadnioną podejrzliwość”. – Dostrzegam w tej sytuacji podział na Indian i kowbojów, złych i sprawiedliwych. Drudzy ścigają pierwszych – opowiada.
Zgodna para
Lenkowi dostaje się od Ronin jeszcze za parę niedociągnięć w organizacji spotkania dla rodziców w SP4. Rodzice maluchów musieli wspinać się na piętro z wózkami, a gdy już tam dotarli to ufny w swoje możliwości głosowe prezydent zrezygnował z mikrofonu i nie wszyscy go usłyszeli oraz zrozumieli. Tu prezydent raz się zgodził z radną Ronin. Dodał nawet, że wpadką było zamknięcie bramy szkoły co zmusiło go do parkowania na zakazie. Internet szybko „zachwycił” się fotką prezydenckiego passata.
Po zakończeniu posiedzenia naczelnik wydziału edukacji Robert Myśliwy mówi dziennikarzom, że dziwi się politykom, którzy do wyborów szli z hasłami wspierania przedsiębiorczości, a teraz podejrzliwie traktują takie ruchy samorządu.
Mariusz Weidner