Dymi, śmierdzi i truje
Mieszkańcom Ostroga daje się we znaki sąsiedztwo hotelu przy ul. Bosackiej. Co na to strażnicy miejscy i urzędnicy zajmujący się kontrolą palenisk?
– I jak tu w Raciborzu wyjść z dzieckiem na świeże powietrze, skoro za oknem czuć śmierdzący i drażniący dym? Jak oddychać czystym powietrzem skoro z każdej strony nas podtruwają? – pytał pan Marcin, transmitujący w internecie dymiącą „działalność” hotelu 3 stycznia około godz. 15.00. Gęste kłęby dymu spowiły cały Ostróg.
Pożar, którego nie było?
Przebieg zdarzenia przypominał pożar sadzy. Nic więc dziwnego, że ktoś wezwał strażaków, informując o pożarze. Na miejsce skierowano dwa zastępy zawodowców oraz autodrabinę. Strażacy nie potwierdzili informacji ze zgłoszenia. – Zdarzenie to zakwalifikowaliśmy jako alarm fałszywy w dobrej wierze. Możliwe, że sadze zdążyły się wypalić przed naszym przyjazdem – poinformował nas Roland Kotula, dowódca Jednostki Ratowniczo–Gaśniczej PSP w Raciborzu.
Kontakt z właścicielem hotelu graniczy z cudem. Przekonaliśmy się o tym w kolejnych dniach, gdy na próżno próbowaliśmy się z nim skontaktować. – Nie było żadnego pożaru – to jedyne zdanie, jakie udało nam się wydusić od pracowników hotelu.
Spalali stare meble
Strażnicy miejscy nie otrzymali zgłoszenia o zdarzeniu, choć dymiący problem hotelu jest im znany ze wcześniejszych interwencji. – Tam jest prowadzona działalność gospodarcza i to wydział ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Raciborzu ma uprawnienia do kontroli takich obiektów. My możemy jedynie asystować – usłyszeliśmy w komendzie straży miejskiej.
Dowiedzieliśmy się, że w minionym roku urzędnicy z referatu ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Raciborzu wielokrotnie obiekt. – W wyniku naszych działań i kontroli powzięliśmy podejrzenie o spalaniu odpadów – starych łóżek, tapczanów i szaf. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska dokonał kontroli na nasz wniosek i podejrzenie o spalaniu odpadów rzeczywiście potwierdziło się. Właściciel został ukarany mandatem karnym – mówi Krzysztof Sporny, kierownik referatu ochrony środowiska w starostwie. Właściciele obiektu wywieźli odpady i przedstawili na to stosowne pokwitowania.
Nowy kocioł węglowy
K. Sporny przyznaje, że choć proceder spalania odpadów został zakończony, co zostało stwierdzone w wyniku kolejnych kontroli, problem znacznego zadymienia nadal występuje. Przyczyną nie jest przestarzały piec, gdyż kotłownia została wyposażona w kocioł węglowy z 2015 roku na miał węglowy i eko–groszek.
– Miału już nie można spalać (tę kwestię reguluje śląska uchwała antysmogowa – red.), ale też nie potwierdzono jego spalania. Ostatnie kontrole przeprowadziliśmy tam przed świętami oraz 28 grudnia. Zakupiono tam eko–groszek – dodaje K. Sporny.
Niewykluczone, że przyczyną dymiącego problemu przy Bosackiej jest zanieczyszczenie komina. Nieumiejętne dokładanie do pieca też może robić swoje. – Gdy palacz szybko chce pozbyć się pracy i dokłada na raz całą partię (paliwa – red.), powoduje to znaczne zadymienie w ciągu pierwszych 10–15 minut od dołożenia do pieca – wyjaśnia kierownik referatu ochrony środowiska. Co dalej? – Będziemy uczyć, starać się przekonać tego palacza, żeby dokładał do pieca od góry, małymi partiami – mówi K. Sporny i zapowiada kolejne kontrole.
Wojtek Żołneczko