Ośrodek dla dzieci, którym można i trzeba pomóc
ks. Jan Szywalski przedstawia
Mamy przed oczyma Dziecię Jezus w stajence, narodzone w biedzie, ale zdrowe; mam także w pamięci dzieci, które błogosławiłem w dzień świętych Młodzianków, przedstawione przez rodziców z dumą i radością, ale czasem ściskało się serce, gdy dziecko było w gorsecie, lub z innymi oznakami choroby. „Panie Boże, dlaczego? Panie Boże, uzdrów!” – wyrywało się wtedy westchnienie do Boga. A może Bóg chce, byśmy sami tym dzieciom dopomogli?
– Spotkałem się niedawno z ks. Kazimierzem Tomasiakiem, dyrektorem Ośrodka Rehabilitacyjno – Edukacyjnego dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej pw. św. Rafała Archanioła w Rusinowicach koło Lublińca.
– Dlaczego my w Raciborzu tak mało wiemy o tym tak bardzo potrzebnym ośrodku pomocy dzieciom szczególnej troski?
– Ks. K. Tomasiak: Może dlatego, że Ośrodek w Rusinowicach leży na terenie Diecezji Gliwickiej, a Racibórz należy do diecezji Opolskiej, więc informacje o nim przez Kościół tu nie docierają. W każdym razie nikt jeszcze w Raciborzu nie pisał o naszym Ośrodku. Pochodzę z Rud Wielkich i czytam prasę raciborską.
– Czyli dzieci z Raciborza również mogłyby korzystać z rehabilitacji waszego Ośrodka?
– Nasz Ośrodek jest dla całej Polski, choć prowadzony jest przez Caritas Diecezji Gliwickiej. Przyjmujemy osoby ze sprzężoną niepełnosprawnością ruchowo–intelektualną.
– Pytanie, które się zainteresowanym od razu nasuwa: czy udział w terapii jest płatny?
– Mamy umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia (NFZ) i dzieci za udział w terapii nie płacą nic. Rodzice jednak, opiekujący się dziećmi, płacą za pobyt, często jednak i tu dopomaga Caritas czy to parafialny czy diecezjalny lub Caritas Polska.
– Ośrodek jest imponujący w swych rozmiarach i niezwykle nowocześnie wyposażony.
– Jest to właściwie wioska składająca się z połączonych ze sobą pawilonów. Wszystkie są na jednym poziomie, nie ma więc trudności z przemieszczaniem się. Ogólna powierzchnia wynosi 6 tys. m kw. Jest sala gimnastyczna, są gabinety do ćwiczeń indywidualnych, są mini siłownie, jest basen, są gabinety masaży, nawet można pojeździć na koniach. Mamy też piękną kaplicę. Zatrudnionych jest 120 osób.
– A ilu jest pacjentów?
– Na każdym turnusie bierze udział ok. 180 osób; w tym połowa to dzieci, a połowa to ich opiekunowie: jest mama czy tata albo inna bliska dziecku osoba.
– Może nam ksiądz opowie coś o początkach tego wielkiego dzieła?
– Gdy Caritas kościelny został w 1990 r. reaktywowany, ks. bp Czesław Domin (biskup pomocniczy z Katowic), odpowiedzialny wtedy za Caritas z ramienia Episkopatu, pojechał z wizytą do Stanów Zjednoczonych. Zobaczył tam właśnie taki ośrodek i stwierdził, że „coś podobnego musiałoby powstać w Polsce”. Rozpoczął starania o finansową pomoc Wspólnej Komisji ds. Pomocy Humanitarnej przy Ambasadzie USA w Warszawie i chwyciło! Budowę rozpoczęto w 1990 r. Po ukończeniu budowy podstawowych budynków brakowało jeszcze kaplicy, której umowa nie przewidziała. Podczas pobytu na Watykanie bp Domin rozmawiał z papieżem Janem Pawłem II o tym dziele i o trudnościach na wykończenie. Ojciec św. zawołał swego sekretarza ks. Dziwisza, i polecił: „Stasiu, daj im ile potrzeba”. Wystarczyło na kaplice i na basen! Uroczyste otwarcie nastąpiło już 12 czerwca 1994 r. Później w 2000 r. dobudowano jeszcze Dom Opiekuna pw. św. Józefa. Gdy Rusinowice stało się częścią diecezji gliwickiej, biskup Jan Wieczorek całe serce włożył w to dzieło, dla niego było to oczko w głowie.
– Od 1994 r. Ośrodek przyjmuje więc dzieci na leczenie i rehabilitację?
– Tak. Jeden turnus trwa trzy tygodnie. Dotychczas takich turnusów było 389, w których brało udział ok. 30 tys. dzieci (!) plus ich opiekunowie.
– Widzę, czy raczej wyczuwam, że ksiądz jest w pełni zaangażowany w to dzieło. Jak się to u księdza zaczęło?
– Przed święceniami kapłańskimi byłem, jako diakon, posłany na praktykę do pracy w Rusinowicach. Po święceniach byłem wpierw wikarym w Świerklańcu, a po pięciu latach zostałem przeniesiony do Rusinowic. Wówczas z zasady dyrektorem Ośrodka był proboszcz Rusinowic. Gdy jednak dotychczasowy proboszcz ks. prałat Franciszek Balion przeszedł w ub. roku na emeryturę, oddzielono funkcje i mnie powierzono kierownictwo nad Ośrodkiem.
– Czuje Ksiądz tę pracę?
– Kto przez chwilę jest na tym miejscu, zmienia optykę w spojrzeniu na niepełnosprawność. Chciałbym, aby każdy kiedyś przyjechał na to miejsce i zobaczył radosne buzie dzieci mimo niesprawności – to najlepsza dewiza Rusinowic.
– Można was odwiedzić?
– Jak najbardziej. Np. jadąc autobusem na pielgrzymkę do Częstochowy można zboczyć do Rusinowic, leżą niedaleko Lublińca, i zwiedzić Ośrodek. Księża powinni uwrażliwić ludzi na problematykę niepełnosprawności.
– Czy ksiądz jest więcej duszpasterzem czy dyrektorem?
– Mam za sobą przeszkolenie w zarządzaniu, ale jestem również kapłanem. Nasz Ośrodek ma tę przewagę nad innymi zakładami tego typu, że staramy się również o „rehabilitację serc”. Dla opiekunów nad dziećmi pobyt u nas to właściwie rekolekcje. Często rodzice dzieci muszą odbudować relację do Boga i zaufanie do ludzi. Tu ładują akumulatory wiary, akceptują swój los, zbierają siły na przyszłość. Codziennie jest msza św., jest okazja do spowiedzi. Dzieci są często tu przygotowywane do I Komunii św. czy bierzmowania. Członkowie każdego turnusu wyjeżdżają na (ślubowaną) pielgrzymkę do Częstochowy. Wracają stąd do domu zdrowsi na ciele i duszy. Naszym hasłem są słowa św. Augustyna: „Idź przez człowieka, a dojdziesz do Boga”.
– Bodajże świeca wigilijna, stojąca dziś prawie na każdym stole podczas Bożego Narodzenia, ma swój początek u was.
– W 1993 r. była tu zorganizowana konferencja dyrektorów diecezjalnych Caritasu, podczas której podano propozycję rozprowadzania świec bożonarodzeniowych Caritasu, z których część zysku zostałaby przeznaczona na pomoc dzieciom niepełnosprawnym. Po kilku latach świeca z logo Caritas świeci prawie w każdym domu w wigilijny wieczór.
– Jak można nawiązać z wami kontakt?
– Najlepiej sięgnąć po informację do internetu pod adres: www.rusinowice.com. Dziecko wysłane do nas musi mieć zlecenie od neurologa lub z poradni rehabilitacyjnej.
Świadectwo jednej z matek dziecka niepełnosprawnego o pobycie w Ośrodku:
„Ja jestem tu 17. raz. Moja córeczka miała 2,5 roku kiedy tutaj przyjechałyśmy; nie umiała mówić, była w pampersach, czołgała się … Na turnusie po raz pierwszy wypowiedziała do mnie słowo „Mama” – myślałam, że to sen ... Mając 3,5 roku tutaj, w Rusinowicach, stawiała pierwsze niezgrabne kroczki przy balkoniku … Tutaj w styczniu 2004 roku zaczęła mówić pojedyncze wyrazy: zimno, ciemno, mróz, Marek, Marzena – biliśmy brawo Kasi z radości i szczęścia ze łzami w oczach … W wieku 5 lat, w dniu moich imienin, zrobiła pierwsze samodzielne kroki … Dziękowałam Bogu za to, że doczekałam tak cudownego dnia … to cudowne, ile dobra i wsparcia otrzymujemy tutaj w Rusinowicach. Do domu rodzinnego zawsze wracam umocniona i pełna nadziei...”