Głupi strzał w stopę
Arkadiusz Gruchot, Wydawnictwo Nowiny
Nie mam zamiaru, ani powodu, by kwestionować kompetencje Marioli Jakackiej do dyrektorowania raciborskim Zamkiem. Nie znajduję też niczego złego w tym, że radny powiatowy Dawid Wacławczyk prowadzi działalność gospodarczą oraz – z racji swej działalności społecznej i biznesowej – zna większość osób zajmujących się zawodowo kulturą.
Natomiast w sprawie głośnego konkursu na dyrektora zamku, radny, jako członek komisji konkursowej, wykazał się (co najmniej) monstrualnym brakiem wyobraźni. Zapłaci za to on sam, zapłaci nowo wybrana dyrektor, a także raciborski samorząd.
Należy zacząć od tego, że moim zdaniem radny Wacławczyk powinien zrezygnować z zasiadania w komisji z chwilą, gdy dowiedział się, że przyjdzie mu oceniać nie tylko bliską koleżankę, ale równocześnie osobę, z którą podpisywał umowy w ramach prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej. I nie jest istotne, ile tych umów zawarł, ile faktur wystawił i w jakich okolicznościach. Łatwo sprawdzić, że opinie prawne w tym względzie są jednoznaczne: tego typu wcześniejsza współpraca jest „okolicznością budzącą uzasadnione wątpliwości co do bezstronności członka komisji”*. Koniec, kropka! Deklarowana osobista uczciwość i neutralność nie ma tu nic do rzeczy, bo jest nieweryfikowalna.
I kolejna poważna wpadka. Z protokołów ocen opublikowanych przez „Nowiny Raciborskie” wynika, że jednemu z kandydatów w konkursie Dawid Wacławczyk w ogóle nie przyznał punktów z powodu swej nieobecności. Czy mogło to mieć znaczenie dla końcowego werdyktu? Nie będę nad tym deliberował bez wiedzy czyją ocenę Wacławczyk opuścił. Ale równie ważne jest to, że „regulamin naboru” ogłoszony w Biuletynie Informacji Publicznej Starostwa (opublikowano tylko ten, więc zakładam, że był podstawą działania komisji) w ogóle nie przewiduje możliwości, aby którykolwiek z członków komisji uczestniczył wybiórczo w ocenach kandydatów. Kto i jak ma zatem zjeść tę żabę? Na razie wychodzi na to, że nagle wszyscy stali się wegetarianami. Zresztą, do wspomnianego regulaminu można mieć także wiele innych zastrzeżeń, ale to temat na odrębny i niestety obszerny artykuł.
Wracając do skutków, przede wszystkim nie zazdroszczę zwyciężczyni konkursu, która – chcę w to wierzyć – świadomie nie wystawiała twarzy do „zatrutego pocałunku” swojego kolegi. Nieprzyjemny zapaszek po niechlujnym konkursie będzie się za nią ciągnął jeszcze długo i na pewno nie pomoże jej w pracy. Radny Wacławczyk chyba definitywnie pogrzebał swój wizerunek niezłomnego lidera opozycji, a przede wszystkim raciborskiego Katona, z płomieniem w oczach tropiącego domniemane przekręty raciborskich sitw, betonów i układów. Niestety, ucierpiał też wizerunek samorządu powiatowego tej kadencji, jako miejsca, gdzie procesy kadrowe były dotąd przejrzyste (oczywiście za wyjątkiem obecności w zarządzie powiatu Andrzeja Chroboczka), a dostęp obywateli do informacji nie był bezsensownie spowalniany. W każdym razie w roku wyborczym to głupi, zbiorowy strzał w stopę.
*cytat pochodzi z jednej z opinii prawnych dostępnych na stronie internetowej Fundacji Instytut Myśli Obywatelskiej im. Stańczyka