Wyniosłość i pycha (Z cyklu: Grzechy główne)
ks. Jan Szywalski przedstawia
„Będziecie jako Bóg” – pokusa–pułapka zastawiona na pierwszych ludzi w raju. Pycha była przyczyną upadku Lucyfera i zbuntowanych aniołów, ponieważ chcieli być jak Bóg.
Pycha jest pierwszym spośród tzw. grzechów głównych, których aż siedem wylicza katechizm. Bazują na naturalnych skłonnościach człowieka, które, niekontrolowane, mogą stać się przyczyną wielkiego zła. Pycha ma swoje źródło w dążeniu człowieka do tego, aby „być kimś”, aby coś znaczyć. Jeżeli to pragnienie zatrzymuje się na progu „ambicji”, to jeszcze wszystko w porządku. Nawet „duma” jest jeszcze do zaakceptowania, ale już wyższy jej stopień – „wyniosłość” łączy się często z pogardą, poniżaniem albo tak znanym mobbingiem.
Pycha straszliwa w skutkach
Wyniosłość wychowała największych zbrodniarzy ludzkości. Adolf Hitler z początku być może kierował się patriotyzmem, chciał upokorzonym po I wojnie światowej Niemcom przywrócić należną godność, ale potem uwierzył w swój geniusz. Otoczony pochlebcami, karierowiczami, klakierami, wywindował siebie i swych zwolenników na szczyty władzy. Nie znosił krytyki, wyłączona została opozycja, uwierzył w to, co wpierw rozgłaszała jego propaganda, że jest „opatrznościowym człowiekiem”.
Najgorsze było to, że przekonał swoich zwolenników, że są „Übermenschen” (nadludźmi”, że „Deutschland über alles“. Ba, znaleźli się wnet usłużni naukowcy, którzy potwierdzili to naukowo, że rasa nordycka jest doskonalsza od innych i, że w myśl teorii Darwina o naturalnej selekcji i walce o byt, inne rasy i narodowości muszą wyginąć, by stworzyć „Lebensraum” – „przestrzeń życiową” dla panów stworzenia. Jak tu nie podejrzewać, patrząc z perspektywy historycznej na jego sukcesy, że za jego plecami stała jakaś tajemnicza siła zła, która nim inteligentnie kierowała? Uzasadniona jest myśl, że sam szatan podszeptywał mu kolejne zbrodnicze zarządzenia. Miliony ludzi uwierzyło mu i zachłysnęło się poczuciem swej wyjątkowości, ale jeszcze więcej milionów poniosło z tego powodu śmierć, zostało zamkniętych, jak zwierzęta, w obozach czy wyrżniętych w czasie wojny. „Gott mit uns” – „Bóg z nami” – pisali cynicznie ci nadludzie na swych pasach; użyli Boga za narzędzie, z Jego imienia zrobili slogan reklamowy.
To samo można mówić o Stalinie, o Napoleonie, o wszystkich władcach, którzy dostali władzę w swoje ręce i nie traktowali jej jako służbę dla dobra innych, ale po to, by wywindować własną osobę. Oślepieni byli własną doskonałością, ich ambicje przerodziły się w samouwielbienie i zagłuszyły wszelkie moralne opory. Odpadły wszelkie hamulce, przestali się bać ludzi, a nawet Boga; ponad wszystko było własne ego.
Pycha na co dzień
Teofil G. pochodził z zasobnego domu – dawniej mówiono – z „hernej rodziny”. Ożenił się z ubogą Teresą i wyraźnie dał jej odczuć, że ożenił się z nią z litości. Traktował ją z góry jak służkę, dawał mrukliwe rozkazy, nigdy nie pochwalił, nie dziękował. Ona, wierna i uległa, ze względu na dzieci milczała, znosiła cierpliwie poniżenie. Kiedyś zwierzyła mi się z tego, ale zobowiązała do milczenia. Dzieci, które Teofil bardzo kochał, nie przeczuwały, jak ciężko było matce pod władczą ręką pana domu. Umarła przedwcześnie.
Przychodzi mi też na myśl historia pewnego młodzieńca, ucznia na lekcjach religii. Zdolny, pewny siebie, młody człowiek, rozpieszczony jako jedynak, nie był łatwym uczniem. Przed egzaminem dojrzałości rzuciłem mu pytanie:
– Zdasz maturę?
– Jeżeli nie ja, to kto? – odparł pewny siebie.
Ale nie zdał! To był dla niego cios, pierwsze niepowodzenie w życiu. Obwiniał za to wszystkich dokoła: na nauczycieli obraził się tak, że nawet nie skorzystał z możliwości powtórzenia egzaminu. Z planowanych studiów więc nie było nic. Straciłem go z oczu, ale dochodziło do mnie, że się rozpił i staczał na margines, ku rozpaczy jego matki, wtedy już wdowy. Ożenił się, ale wkrótce rozwiódł. Banalny przykład, ale Pismo św. ostrzega: „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1P 5,5).
Często jednak pyszałkowaci są nie tyle szkodliwi co śmieszni. Bawi nas to, że ciągle mówią o sobie, opowiadają zmyślone historie o swych sukcesach, bohaterskich czynach i wyjątkowych zdolnościach. Chcą zwrócić na siebie uwagę ubiorem (czy brakiem ubrania), samochodami, różnymi gadżetami, a przy tym nie zauważają ironicznych uśmieszków otoczenia.
Pozwólmy przemówić naszemu poecie Ignacemu Krasickiemu:
Lis i kruk
Kruk miał w pysku ser ogromny;
Lis, niby skromny,
Przyszedł do niego i rzekł: «Miły bracie,
Nie mogę się nacieszyć, kiedy
patrzę na cię!
Cóż to za oczy!
Ich blask aż mroczy!
Czyż można dostać
Takową postać?
A pióra jakie!
Szklniące, jednakie.
A jeśli nie jestem w błędzie,
Pewnie i głos śliczny będzie.»
Więc kruk w kantaty; skoro pysk rozdziawił,
Ser wypadł, lis go porwał i kruka zostawił.
Dobrze, że Pan Bóg sprowadza nas od czasu do czasu na ziemię: drobne niepowodzenia, słowa złośliwej lub rzeczowej krytyki sprowadzają nas na parter. Nie powinno nas to załamać lecz mobilizować.
Jeden z bliskich moich przyjaciół zwykł mawiać mi na osobności: „Nie gniewaj się, ale muszę ci powiedzieć ...” i tu nastąpiła krytyczna lecz słuszna uwaga pod adresem przyjaciela. Robił to z miłości, choć przyznam, że niełatwo było powiedzieć: „Dziękuję ci, przyjacielu!”
Pokora
Przeciwieństwem pychy jest pokora. Nie można jej jednak utożsamiać z czołobitnością, służalczością, nie objawia się w podlizywaniu i płaszczeniu się.
Pokora jest prawdą o sobie. Czyli: wiem, że mam zarówno wady jak zalety, nie jestem łotrem ani świętym, nie jestem doskonały, ale chciałbym nim być. Staram się z wadami walczyć, a zalety rozwijać. Wiem też mniej więcej, co inni o mnie sądzą i staram się w mej pracy nad sobą ich opinie brać pod uwagę.
Przede wszystkim staram się poznać, co Pan Bóg o mnie sądzi, dlatego często robię szczery rachunek sumienia oraz spowiadam się z tego, co poznałem jako zło u siebie.
Pokora, jako prawda o sobie, jest cnotą.
– A ambicja? Jeśli jest motorem rozwoju możliwości i zdolności, także mieści się w normie.
– A duma? Jest do zaakceptowania, gdy jest wyrazem poczucia własnej wartości i nie łączy się z patrzeniem na innych z góry albo ich poniżaniem.
Św. Paweł pisze o sobie: „Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i nie godzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną”(1Kor 15,9–10).
Kompleksy
Odwrotną stroną pychy mogą być kompleksy, poczucie, że „jestem niczym”, „nic nie umiem”, „nikt mnie nie lubi”. Jest to bardzo niebezpieczny stan psychiczny, który może prowadzić do depresji psychicznej, albo gwałtownej kontry: „ja wam jeszcze pokażę, wy mnie jeszcze poznacie!” Z ludzi z kompleksami wyszło również wielu groźnych, często młodocianych przestępców.
Pokorne wyznanie króla Dawida przed Bogiem (Psalm 131):
Panie, moje serce się nie pyszni
i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym, co wielkie,
albo co przerasta moje siły.
Przeciwnie: wprowadziłem ład
i spokój do mojej duszy.
Jak niemowlę u swej matki,
jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza.
Izraelu, złóż w Panu nadzieję
odtąd i aż na wieki!