Szanowny PIP-ie, proszę skontrolować urząd!
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
W związku z trwającą falą upałów zwracam się z obywatelskim apelem do Państwowej Inspekcji Pracy o skontrolowanie Urzędu Miasta w Raciborzu.
W szczególności proszę o sprawdzenie czy:
a) urzędnicy mają zapewniony dostęp do wody pitnej w celu zapobiegania odwodnieniu organizmu, które jak wiadomo może objawiać się m.in. zaburzeniami świadomości, otępieniem, pobudzeniem, tachykardią, itp.,
b) ewentualne wysokie temperatury panujące w pomieszczeniach urzędu nie powodują czasowego lub trwałego zakłócenia wydolności umysłu, zaburzeń wzroku, prawidłowej oceny sytuacji, skurczy i innych anomalii fizjologicznych, mogących skutkować narażeniem życia własnego i osób postronnych.
Prośbę swoją motywuję tym, że przeczytałem na oficjalnej stronie Urzędu Miasta Raciborza treści, które w moim odczuciu ani nie mogły powstać, ani uzyskać akceptacji bez (co najmniej chwilowego) wystąpienia jednego lub więcej z powyższych zaburzeń u co najmniej jednego urzędnika. Podejrzewam jednak, że opisana wyżej dysfunkcja może mieć szerszy zasięg kadrowy, gdyż wzmiankowany tekst publikowany jest na stronie głównej urzędowego portalu już ponad tydzień, przez co wydaje się wysoce nieprawdopodobne, aby żaden inny urzędnik przez tak długi czas go nie przeczytał.
W załączeniu przesyłam tzw. screen (zrzut ekranu) prezentujący urzędową wariację na temat Powstania Warszawskiego pod (swoją drogą proroczym) tytułem „Powstanie Warszawskie – Pamiętamy!”*. Znajdujemy w niej m.in. ultraodważną i dotąd nieznaną w historiografii tezę, że w powstaniu walczyli ze sobą świetnie wyszkoleni i wyposażeni żołnierze, wsparci przez czołgi, lotnictwo i policję z „siepaczami z jednostek parapolicyjnych”. A dotąd, przez tyle lat, wmawiano nam, że z hitlerowcami walczyli warszawscy powstańcy… Dodatkowo, prawdopodobnie odwodniony lub przegrzany urzędnik (–cy) raciborskiego ratusza, być może zainspirowany gehenną „tkanki miejskiej” Warszawy, zgotował podobny koszmar zasadom języka polskiego. Mimo, że ów specyficzny utwór jest krótki, to znajdziemy w nim aż:
– trzy błędy ortograficzne (zamiast wielkiej litery mała i na odwrót),
– dwie pomyłki w nazwiskach (Zalewski zamiast Zelewski, imię poety małą literą),
– jedno „zjedzone” słowo (bez którego zdanie brzmi niezrozumiale),
– dwukrotne powtórzenie tego samego zdania (oczywiście z niechlujstwa, a nie w celu wzbogacenia dzieła anaforą, czyli figurą stylistyczną czasem stosowaną przez poetów),
– tzw. literówkę,
– brak spacji,
– niepotrzebną spację.
Nie wspomnę o egzaltowanym stylu wypowiedzi, z wątpliwej jakości hiperbolami (np. „człekokształtne zwierzęta”), animizacją Związku Radzieckiego czy miejscami irytującym patosem. Szczególnie to wszystko przykre, że takie niechlujne, a przez to lekceważące wspomnienie naszej narodowej tragedii promuje urząd, który w takich kwestiach powinien świecić dobrym przykładem.
Jedyne co mnie pociesza w tej sprawie, to rosnąca pewność, że tych urzędowych bzdur mieszkańcy Raciborza nie czytają, bo przecież gdyby czytali to ten tekst zniknąłby ze strony z hukiem i szybciej niż wolne miejsca parkingowe na placu Długosza każdego ranka.
bozydar.nosacz@outlook.com
*Jeśli zrzut w gazecie wyjdzie nieczytelny to można sobie samemu poczytać na www.raciborz.pl, a gdyby tekst usunięto to chętnych proszę o kontakt z redakcją, której przekazałem oryginał.