Początki są trudne dla wszystkich... I na wsi, i w mieście
Dyrektorzy szkół w Pietrowicach Wielkich, Kornowacu oraz Rudach opowiadają o tym jak z problemem zdalnego nauczania rodzą sobie nauczyciele, uczniowie oraz ich rodzice w gminach powiatu raciborskiego.
Zachować spokój organizacyjny
A jak na wprowadzone zmiany zapatrują się szkoły w gminach powiatu raciborskiego? Jacek Pierzchała, dyrektor Szkoły Podstawowej w Pietrowicach Wielkich przyznaje, że to bardzo duże wyzwanie dla wszystkich podmiotów, które uczestniczą w procesie edukacji. – Administracja szkolna, rodzice, a w szczególności dzieci stanęły w obliczu koniecznej natychmiastowej zmiany sposobu nauczania. Forma dotychczasowa stacjonarna została zastąpiona tzw. zdalną. Sama idea zdalnego nauczania w oświacie nie jest czymś nieznanym, aczkolwiek okoliczności oraz zakres jej stosowania jest bez precedensu – mówi nam. Dyrektor zauważa, że nowa sytuacja bez wątpienia rodzi szereg problemów organizacyjnych, społecznych i technicznych. – Moim zdaniem przede wszystkim należy zachować pewien spokój organizacyjny. Nie da się zniwelować w tak krótkim czasie braków technicznych w każdej szkole. To wymagałoby zmian o charakterze systemowym. Dlatego należy maksymalnie wykorzystywać narzędzia, które są aktualnie w posiadaniu i są dostępne. Są to dzienniki elektroniczne, poczta internetowa i inne komunikatory – dostrzega dyrektor pietrowickiej podstawówki. Zauważa, że warto też zwrócić uwagę na elastyczność rozwiązań organizacyjnych, takich jak: czas zadawania zadań, egzekwowanie ich wykonalności, bezpośrednia komunikacja ucznia z nauczycielem. – Każde środowisko edukacyjne ma swoją specyfikę i w konsekwencji rozwiązania będą różne. I wydaje się, że nie ma to obecnie większego znaczenia czy to jest środowisko wiejskie, czy miejskie – akcentuje.
Dyrektor Pierzchała pytany o to, jaką formę wybierają nauczyciele czy zdalną, czy jednak ze szkoły odpowiada, że nauczyciele zobowiązani są do pracy zdalnej w swoim miejscu zamieszkania. Kontaktują się za pomocą dziennika elektronicznego i wszelkich dostępnych komunikatorów. – Mamy też bardzo rozbudowaną stronę internatową. Z czasem planujemy wdrożyć inne komunikatory umożliwiające bezpośredni kontakt wzrokowy. Na tę formę jednak trzeba więcej czasu – zapowiada nasz rozmówca.
Sporo jednak mówi się, że w chwili edukacji na odległość, uczniowie otrzymują zbyt dużo materiału. Nauczyciele zadają dużo, co wiąże się z tym, że również mocno są obciążeni rodzice, którzy towarzyszą pociechom w tej pracy. Jacek Pierzchała zauważa, że zwrócił na to uwagę. – Uważam to za problem przejściowy, adaptacyjny do nowej sytuacji. Jestem przekonany, że nauczyciele szybko odpowiednio dostosują tempo i ilość zadawanej pracy do tych swoistych warunków. W następnym tygodniu będzie lepiej. W tej kwestii warto słuchać rodziców. To również od ich umiejętności organizacyjnych, cierpliwości i zrozumienia tych szczególnych okoliczności, w których się wszyscy znaleźliśmy, będzie zależało, jak i z jakimi efektami będziemy realizować zdalne nauczanie – puentuje J. Pierzchała.
80-procentowa frekwencja
Jolanta Błaszczok ze Szkoły Podstawowej w Kornowacu zauważa, że praca zdalna nauczycieli i zachęcanie do utrwalania dotychczas zdobytej wiedzy miała już miejsce od pierwszych dni zawieszenia zajęć. Od 25 marca zajęcia w kornowackiej podstawówce odbywały się na dwa sposoby. – Testujemy możliwości nowej dla nas platformy Microsoft Teams, mamy założone konta i grupy, na których zaczynamy prowadzić lekcje online. Nie wszyscy jednocześnie, żeby nie było zbyt wielu nowości do opanowania. Część z nas wysyła zadania na platformie i dzienniku elektronicznym, pomoce czy linki do filmów i programów dydaktycznych pozostając z uczniami na czacie. Wszystko wymaga dopracowania, ale nasze działania oceniane są pozytywnie przez uczniów i rodziców. Jest to nowe dla nas wyzwanie, ale razem z uczniami i rodzicami uczymy się, aby mu sprostać. Nauczyciele już wielokrotnie stawali na wysokości zadania i realizowali je w sposób sumienny – wyjaśnia Jolanta Błaszczok.
Pani dyrektor o problemach ze zmianami w nauczaniu zdalnym mówi, że te pojawiają się, zwłaszcza że ten sposób nauczania jest nowością dla uczniów, nauczycieli i rodziców. – Trudności występują, gdy jest kilkoro dzieci, rodzic pracuje zdalnie, a liczba komputerów w domu czy możliwości sieci są ograniczone. Nasi nauczyciele są w stałym kontakcie z rodzicami zgłaszającymi występowanie problemów technicznych czy lokalowych. Szukamy jednak odpowiednich rozwiązań. W domach jest zwykle nie tylko jeden komputer czy laptop. Dodatkowo otrzymujemy takie informacje, że jest jeszcze w domu tablet i przede wszystkim są smartfony z dostępem do internetu i działające na nich aplikacje z takimi rozwiązaniami, jakich używamy w szkole – dziennik elektroniczny Librus czy MS Teams – słyszymy od dyrektor, która podaje, że po pierwszym dniu frekwencja na zajęciach online wyniosła około 80%. – Początki są trudne dla wszystkich i na wsi i w mieście. Uczniowie korzystają ze swoich podręczników, a nauczyciele realizują podstawę programową. Jeśli akurat nie ma sieci czy jest trudność w zalogowaniu, to uczeń może zapoznać się samodzielnie z kolejnym tematem, zrobić wcześniej zadaną pracę. Telewizja także proponuje szereg programów edukacyjnych czy ekranizacji lektur. Zdalna praca polega także na samodzielnym wykonywaniu zadań wcześniej otrzymanych – mówi szefująca kornowackiej podstawówce dyrektor.
Jak pracują nauczyciele zatrudnieni w placówce? – Nauczyciele są zobowiązani do realizacji swoich obowiązków zgodnie z zarządzeniem dyrektora – robią to w różny sposób – w domu lub w szkole. Są dostępni dla rodziców i uczniów. Mają możliwość także wspólnej pracy w formie telekonferencji – dopowiada pani dyrektor.
Jolanta Błaszczok odnosi się również do nadmiaru zadań w pierwszym tygodniu. Ten, jak mówi pani dyrektor, wynikał z faktu, że nauczyciele mieli proponować zadania służące utrwalaniu wiadomości i zachęcać do powtórek. Ta część nie podlegała ocenie. – Od 25 marca nauczanie przyjęło inną formę, ale wracamy do realizacji podstawy programowej, którą wprowadzają nauczyciele, a rodzice wspomagają swoje dzieci. Zauważyliśmy, że problemem dla uczniów było zaplanowanie samodzielnej nauki w czasie. Uczniami naszej szkoły są dzieci klas siódmych i ósmych, dla których opanowanie zdalnego nauczania nie stanowi aż tak dużego problemu, jak dzieciom z młodszych klas. Pomoc rodziców nie dotyczy spraw technicznych związanych z nauczaniem, ale motywacji do systematycznej pracy. Nauczyciele również podczas pracy zdalnej mają na względzie uczniów objętych pomocą psychologiczno-pedagogiczną, gdyż oni potrzebują największego wsparcia rodziców i nauczycieli. Wszyscy nauczyciele służą pomocą uczniom i rodzicom, jesteśmy otwarci na ich sugestie dotyczące zdalnego nauczania – kończy dyrektor Błaszczok.
Problemem nie brak narzędzi, a motywacja
Adrian Plura ze Szkoły Podstawowej im. Jana III Sobieskiego w Rudach zaznacza, że wprowadzona nowość, jest trudną sytuacją dla rodziców, mówiąc, że „sami często pracują zdalnie lub w inny sposób są obciążeni obowiązkami zawodowymi, a tu jeszcze trzeba się zająć dziećmi i ich nauką”. – U mnie w szkole staram się reagować na sygnały płynące od rodziców. Staram się uwzględniać ich sugestie dotyczące przede wszystkim ilości przesyłanych materiałów oraz stopnia trudności zadań. Trzeba pamiętać, że są one dla dzieci, a nie ich rodziców. Czasami jakieś wsparcie rodzica jest niezbędne, ale jednak należy pamiętać, że rodzic nie może zastępować dziecka, bo wtedy to wszystko traci sens – mówi dyrektor Plura. Zauważa, że podlegli mu nauczyciele od samego początku, czyli od momentu zawieszenia zajęć rozpoczęli zdalne nauczanie. Na początku było to po prostu wysyłanie poleceń i zadań do wykonania poprzez e-dziennik. Z czasem materiały coraz bardziej się stają zdalnym nauczaniem, bo wykorzystywane są dostępne w internecie materiały edukacyjne. Nauczyciele korzystają też z dostępnych platform edukacyjnych oraz z programów umożliwiających kontakt poprzez kamerki internetowe oraz mikrofony.
Dyrektor rudzkiej szkoły podkreśla, że wśród problemów, jakie pojawiają się w związku z nauczaniem na odległość, nie jest brak dostępu do sprzętu czy też internetu. – Głównym problemem jest mobilizacja uczniów do pracy. I tu jest potrzebne wsparcie rodziców. Bo nauczyciel nie jest w stanie zdalnie zmobilizować dziecka do nauki. Poza tym obecna sytuacja jest trudna nawet dla ludzi dorosłych, więc nie należy się dziwić, że dzieci wyrwane ze swoich dotychczasowych obowiązków i zadań, pozbawione możliwości bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami nie garną się chętnie do nauki i odrabiania lekcji. Jest oczywiście grupa uczniów, która z różnych względów nie może korzystać z technologii informacyjnej. Do tych uczniów staramy się dotrzeć z materiałami wydrukowanymi. Przygotowują je nauczyciele, drukowane są w szkole i będą sukcesywnie rozwożone przez pracowników szkoły z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Jest też możliwość wypożyczenia laptopa ze szkoły – tłumaczy A. Plura.
Pan dyrektor lekcje „na żywo” ocenia, że pomysł na pierwszy rzut oka jest świetny ale zastanawia się, ilu uczniów jest w stanie w nich uczestniczyć w tym samym czasie. – Pomijając kwestie techniczne, często w domu jest internet i jest laptop, ale jest dwójka lub trójka dzieci. A nierzadko dodatkowo rodzice pracują zdalnie. Więc do laptopa ustawia się kolejka. Dlatego wydaje mi się, że kompromisowym rozwiązaniem jest nagrywanie lekcji i przekazywanie ich uczniom drogą internetową. Pozwala to uczniowi na sięgnięcie do lekcji w momencie, który będzie dla niego najbardziej dogodny – opowiada o technikach zastosowanych w Rudach. – Każda szkoła musi sobie znaleźć metodę i sposoby, które najbardziej jej odpowiadają, biorąc pod uwagę wiek uczniów oraz specyfikę środowiska – dodaje.
– Myślę, że trzeba zachować zdrowy rozsądek. W swojej szkole monitoruję sytuację i wszystkie materiały przesyłane uczniom są również wysyłane do mnie i mojego zastępcy – odpowiada Adrian Plura, kiedy pytamy o zbyt dużą ilość materiału zadawanego uczniom. Dyrektor wyjaśnia, że w Rudach wprowadzono zasadę, że wysyłane zadania i materiały są podzielone na dwie części: obowiązkową i dla chętnych. Ta pierwsza część jest łatwiejsza i w zasadzie powinien sobie poradzić z nią każdy uczeń. Ta druga zaś może być trudniejsza i obszerniejsza, ale to uczeń decyduje, które zadania wykonuje. – Porównując materiał wysyłany w momencie rozpoczęcia pracy online w stosunku do tego, co teraz uczniowie otrzymują, to obserwuję, iż spada ilość materiałów, a wzrasta ich jakość. I chyba w tym wszystkim o to chodzi. Bo pewnie pozytywem tej sytuacji będzie to, że spora część nauczycieli, zwłaszcza tych, co preferowali do tej pory tradycyjną tablicę i kredę, rozpocznie swoje nowe zawodowe życie w rzeczywistości wirtualnej. Często natłok obowiązków powodował, że nie było na to czasu lub brakowało motywacji. A teraz pojawia się na to szansa. Jestem przekonany, że wielu nauczycieli po powrocie do klas dużo bardziej niż do tej pory zacznie wykorzystywać w swojej pracy komputer i internet. Oby tylko doszło do tego jak najszybciej – puentuje Adrian Plura.
Dawid Machecki