Rameta będzie jak nowa. Upadłość nie wchodzi już w grę
Najczarniejszy scenariusz dla fabryki mebli nie musi się ziścić. Nowy zarząd, w którym nie ma już prezesa Stefana Fichny, kreśli optymistyczną wizję, gdzie spółdzielnię z Ostroga uda się wyprowadzić na prostą.
Niedawne, majowe Walne Zgromadzenie spółdzielców zdecydowało o zgodzie na złożenie w sądzie wniosku o upadłość zasłużonej fabryki. Po dogłębnej analizie finansowej sytuacji Ramety członkowie zarządu – Aleksandra Mikoś i Marek Wyrostek twierdzą, że do takiego ruchu nie trzeba się uciekać. – Aktualnie nie spełniamy przesłanek do ogłoszenia upadłości. Majątek trwały spółdzielni wystarcza na spłatę zobowiązań Ramety i żaden sąd nie przyjmie naszego wniosku. Poza tym sytuacja zmieniła się na korzyść zakładu – słyszymy od zarządzających. Jak dotąd nie ma przesłanek do ogłoszenia upadłości i na tę chwilę nie została ona ogłoszona. Tymi przesłankami byłyby konkretne dane finansowe odczytywane z bilansu, a te ulegają zmianie w związku z nową sytuacją na rynku..
Nowa Rameta
Światło na lepsze jutro rzuca oferta kupna nieruchomości Ramety z jej biurowcem i halami. –Ten inwestor był z nami w kontakcie wcześniej, ale chciał zakupić mniejszy teren. Teraz zdecydował się na więcej. Trwają rozmowy, są zaawansowane – opowiada wiceprezes Mikoś.
To zmienia kierunek działań zarządu, który wcześniej chciał sprzedać obiekt zajmowany przez Ramex w Strefie Gospodarczej na Ostrogu. Po zbyciu terenów z budynkami obecnie zajmowanymi przez Rametę, zakład przeniesie się do swego obiektu w strefie. – Tam zbudujemy „Nową” Rametę właśnie o takiej nazwie, bo nasza marka to wartość niezbita – zapowiada A. Mikoś. Na ulicy Gospodarczej są możliwości nie tylko przetrwania, ale i przede wszystkim rozwoju, na którym wszystkim związanym z fabryką zależy..
Czarne chmury
– Musieliśmy poinformować udziałowców o fatalnym stanie finansowym zakładu i zagrożeniu ewentualną upadłością. Ich zgoda była wymogiem formalnym, ale zaznaczam, że obecnie nie musimy, a nawet nie możemy skorzystać z tego rozwiązania – wyjaśnia A. Mikoś. Upadłość wydawała się koniecznością, gdy w kwietniu fabryka stanęła. Nic nie produkowano, a koszty stałe trzeba było ponosić. Trzeba było się liczyć z możliwością zakończenia działalności.
W fabryce uważają, że pandemia z jednej strony zablokowała na pewien czas proces jej wychodzenia z finansowych tarapatów (gdzie miesięczne straty zniwelowano już kilkakrotnie wobec tych z zeszłego roku), ale z drugiej wyrównała szanse Ramety w starciu z konkurencją. Wszyscy znaleźli się w identycznych warunkach na rynku, ale obecnie to do Ramety wpływają nowe zamówienia.
Sprzedano „piekarnię”
Zarząd chwali postawę załogi. Gros pracowników przystało na propozycję udania się na urlopy bezpłatne, nawet na pół miesiąca. – Zaoszczędziliśmy na tym zrozumieniu ze strony załogi na kosztach stałych – podkreślają w zarządzie.
W tym czasie udało się sfinalizować transakcję sprzedaży tzw. piekarni (hala przy końcu ul. Królewskiej, klejarnia i tapicernia). Poprawiło to płynność finansową Ramety. Sprzedaż planowano jeszcze przed pandemią, ale ta pokrzyżowała terminy dopełnienia formalności z nią związanych. Zamiar aby spółdzielnia pracowała na mniejszym terenie zrodził się wcześniej, już na etapie planów restrukturyzacji w ubiegłym roku. Obecnie na samej Królewskiej Rameta zajmuje ponad 3,5 ha terenu, do czego dochodzi jeszcze obiekt i teren przy ulicy Gospodarczej. Tamte hale był już przeznaczone na sprzedaż. Przy Królewskiej miał zostać biurowiec, stolarnia i szwalnia. W takim „zestawie” Rameta zaczynała działalność w Raciborzu przed półwieczem.
Obecne działania zmierzają bezpośrednio do oddłużenia zakładu i utrzymania zatrudnienia.
Nowy początek
Dzięki sygnałom z rynku w Ramecie wierzą, że wielkość produkcji nie tylko, że nie spadnie ale i wzrośnie. Rameta wchodzi samodzielnie na rynki zagraniczne. spadnie. Sprzedaż części majątku miała za zadanie częściowe oddłużenie przy jednoczesnym zachowaniu produkcji. Pozyskano nowych odbiorców, są nowe zamówienia. – Będzie praca, fabryka ruszy na dobre i będziemy mieli z czego się utrzymywać oraz spłacać swoje wcześniejsze zobowiązania. Przeprowadzka pozwoli ułożyć ciąg produkcyjny na nowo. Potrzebujemy go unowocześnić i zoptymalizować. To, co robiono dotąd w kilku miejscach, zostanie teraz skoncentrowane. Musimy zmienić sposób zarządzania, zainwestujemy w specjalny system do tego celu – zapowiada pani wiceprezes.
– Nie poddajemy się, chcemy żeby była praca, żeby zakład nadal istniał w Raciborzu i dawał zatrdunienie jego mieszkańcom. Zatrudnionych jest tutaj 260 osób. Wychodzimy z informacjami do tej załogi i od niej mamy informacje zwrotne. Oni wiedzą, że pozostanie na Królewskiej byłoby wygaszaniem firmy, oznaczało jej koniec. Pracownicy tak jak my widzą w nowym miejscu szansę na nowy początek. Wierzyliśmy w to już wcześniej, ale pandemia zmąciła tę wizję, pokrzyżowała nam plany – przyznaje wiceprezes Marek Wyrostek.
Kiedy rozeszły się wieści o możliwej upadłości wierzyciele Ramety zaczęli wydzwaniać do fabryki, bo bali się o pieniądze, które miejscowi są im winni. – Musieliśmy uspokajać, że działamy i chcemy działać dalej. Chcemy prowadzić relacje biznesowe w sposób uczciwy, nie zawieść naszych kontrahentów i dostawców – zaznacza A. Mikoś.
Rynki zagraniczne pozamykały się w pandemii. Pieniądze „zamrożone” były np. we Włoszech. Klienci się już odzywają, zamierzają odebrać zamówiony towar, który mają w magazynach w Raciborzu.
Rozpoczęto produkcję zupełnie nowego produktu – mebli ogrodowych. Być może uda się je wprowadzić na rynek jeszcze w tym sezonie. Ratunkiem tymczasowym było powierzenie działowi szwalni wytwarzania maseczek, co pozwoliło zarobić tej części zakładu na jego utrzymanie.
Nowe szefostwo
Szefostwo Ramety nie ukrywa, że jedną z przyczyn słabej kondycji zakładu były niedawno wykryte nieprawidłowości w zarządzaniu spółdzielnią. Byłemu już szefowi spółdzielni Stefanowi Fichnie. – Zgłosiliśmy to odpowiednim służbom. Nie możemy powiedzieć nic więcej na ten temat, bo trwa postępowanie – wyjaśniają Mikoś i Wyrostek. Wręczono (a dosłownie – odczytano) wypowiedzenie umowy o pracę. Obowiązuje go zakaz wchodzenia na teren fabryki, której był wieloletnim pracownikiem i prezesem. Na początku ubiegłego tygodnia pod Rametą doszło do wymiany zdań między S. Fichną, a jego zastępcami oraz pracownikami i spółdzielcami. Interweniowała policja wezwana przez byłego już szefa fabryki mebli.
Bez Fichny już samodzielnie za zarządzanie zakładem odpowiadają wiceprezesi którym zarówno załoga jak i spółdzielcy udzielili kredyty zaufania dowiadując się o konieczności i przyczynach restrukturyzacji zakładu.. Wyrostek jest w Ramecie od 2001 roku. Był tu długo szefem utrzymania ruchu, później wszedł w skład rady nadzorczej, której także przewodził. Ta w sierpniu ubiegłego roku wyznaczyła go do pracy w zarządzie. Mikoś związała się z Rametą przed dwoma laty, przyszła tu z doświadczeniem w księgowości. – Stawiamy na nowy porządek. Musimy panować nad kosztami i wdrożyć poukładany system. Tylko tak Rameta może przetrwać – uważają.
Zaufanie powraca
Co z obecną kadrą? Czy uda się utrzymać obecny poziom zatrudnienia? – Kto chce pracować i pracuje dobrze, ten zostanie. Jako nowy zarząd chcemy uniknąć wcześniejszych błędów czyli zauważalnie niższej konkurencyjności od naszych rywali. Jeśli będzie potrzeba, to przejdziemy na dwuzmianowy system pracy. Miejsca pracy będziemy się starać utrzymać, cenimy naszych pozostałych fachowców – mówią nam w zarządzie.
– Motywuje nas, że widać w ludziach wiarę. Oni chcą walczyć o swoje miejsca pracy, wspierają nas. Dzięki nim czujemy wiatr w plecy. Wcześniejsza utrata zaufania dołowała cały zakład. Dotychczas panowała nieufność wobec zarządzających, co po części wynikało z kiepskiego kontaktu z załogą. Teraz ludzie widzą, że zarządzanie to prawdziwe wyzwanie w zwłaszcza czasach pandemii – relacjonuje Marek Wyrostek.
Wyznaczono już termin następnego Walnego Zgromadzenie Członków. Tam mają zapaść kolejne ważne dla przyszłości decyzje.
(ma.w)