Mecz radnych o spółkę z Unii wygrał prezydent Polowy
12 radnych poparło pomysł utworzenia spółki miejskiej z klubu z ulicy Srebrnej. Sceptyków było 9 – 5 przeciw i 4 wstrzymujących się. Głosowanie poprzedziła długa dyskusja, a decyzję podjęto po przerwie.
Swoistą debatę futbolową rozpoczął Piotr Klima podkreślając, że rada staje przed decyzją o „rzeczy poważnej na długie czasy”. Narzekał, że wcześniej zadane o nową spółkę pytania pozostały bez odpowiedzi i zauważył, że w projekcie nie ma hasła, że Miastu chodzi o spółkę piłkarską. Zdaniem radnego projekt zawiera braki formalne i nadzór prawny wojewody od razu odrzuci taką uchwałę jako prawnie wadliwą.
Matematyka z urzędu
– Ludzie pytają jak to jest z tą matematyką w urzędzie miasta, że teraz wydaje się 350 tys. zł na piłkę, a teraz będzie trzeba utrzymać zarząd spółki i jego radę nadzorczą. Przecież to nie będą wolontariusze, ani ludzie pracujący za 500 zł. Czyim kosztem to się odbędzie? – pytał P. Klima.
Mówił też: jak ta spółka narobi długów na 10 mln zł to my zapłacimy, bo Miasto będzie odpowiadać. Dlaczego tą spółką nie może być klub?
Radny chciałby wysłuchać opinii prawników w sprawie utworzenia spółki. – Żeby nie była szkodliwa dla Miasta – przestrzegał. Pytał również czy postawienie na futbol w Raciborzu nie odbędzie się kosztem innych dyscyplin, w tym tak reprezentatywnych dla miasta jak zapasy, lekkoatletyka czy pływanie. – Pytam o to, żeby później ludzie mi nie zarzucili: Klima gdzie ty wtedy byłeś jak się o tym decydowało – stwierdził Piotr Klima.
Kuliga nazwał spółkę „skarbonką bez dna”
Michał Kuliga ocenił pomysł ze spółką jako ambitny, do którego Miasto podchodzi „za szybko i za gładko”. – To zbyt odpowiedzialne dla Miasta i trzeba to mądrze rozegrać – nadmienił. Według radnego, niektórzy działacze z klubów w mieście wciąż nie wiedzą jak ma wyglądać współpraca między klubami po utworzeniu Unii jako spółki, jako wiodącego klubu dla reszty w mieście. – Nie negują idei, bo trzeba coś zrobić, ale to nie jest dobra droga w obecnej postaci – stwierdził na sesji.
Kuliga narzekał, że nie zna szczegółów słynnego już „Raportu Śledzia” o reformowaniu raciborskiej piłki. – Kto się zapoznał z raportem pana Śledzia? Bo ja nie miałem do niego wglądu – mówił. Zdaniem radnego „nic na temat przyszłej spółki nie wiadomo, niczego nie ma”. Uważa on, że zarządzający spółką „wezmą” za pracę minimum 10 tys. zł miesięcznie, a rocznie 120 tys. zł. To oznacza, że pieniędzy na działalność będzie jeszcze mniej. Podobnie jak Klima radny Kuliga sądzi, że na powstaniu spółki ucierpią inne dyscypliny, a te już ledwie wiążą koniec z końcem. – Za chwilę się okaże, że LKS-y nie będą miały za co żyć. Już są zmniejszane dotacje na sport – skwitował.
Do likwidacji?
Działający w lokalnym futbolu od paru dekad Henryk Mainusz oznajmił, że Unia stoi aktualnie na poziomie Nędzy czy Krzyżanowic, a te kuby „przejmują z trawnika na Srebrnej co bardziej utalentowanych piłkarzy”. Ci idą tam za 500 – 700 zł miesięcznie za grę w klubie. – W Unii ludzie się męczą, od lat tam nie ma atmosfery. Wszyscy tylko narzekają i opluwają działania. Rok do roku zarząd się nie wywiązuje z obietnic które zaoferował zawodnikom – stwierdził H. Mainusz. Przypomniał, że w poprzednich latach władze miasta „wyciągały klub za włosy” z kłopotów finansowych. Wymienił kwotę 100 tys. zł minimum przy każdej takiej akcji ratunkowej.
Mainusz dodał, że wokół tematu spółki panuje „jakaś wielka tajemnica, wielkie podchody”.
Przewodniczący Leon Fiołka słuchając wystąpień radnych zauważył, że z ich wypowiedzi wynika, że Unię należy zlikwidować.
Spokój mieszkańców
Stanisław Borowik wrócił do swych wcześniejszych zapytań o Unię Racibórz, bo zainteresował się sprawami klubu w ubiegłym roku. – Byłem na Srebrnej, widziałem zaniedbania, trawę po pas. Nie potrafiono uporządkować tam zerwanego przez wichurę fragmentu dachu. – Dzieci tam biegały, robiło się niebezpiecznie – zauważył. Prosił żeby prezydent się wycofał ze swych planów, bo wciąż jest wiele pytań i wątpliwości wokół tematu. Według Borowika taka decyzja uspokoiłaby mieszkańców.
Anna Szukalska zauważyła, że Racibórz czekają problemy z budżetem na ten rok, trudna jest sytuacja OSiR, a przed samorządem stoi groźba zadłużenia. Sugerowała odłożyć decyzję w sprawie spółki i spojrzeć kompleksowo na tematykę sportu. Jej zdaniem warto rozważyć czy nie utworzyć jednej spółki dla wszystkich dyscyplin sportowych; czy nie zastanowić się nad przekształceniem OSiR? Stwierdziła, że należy się liczyć z działaniami instytucji kontrolnych jak NIK, gdy Miasto utworzy spółkę piłkarską. Wskazała na brak analizy finansowej dla przedsięwzięcia, informacji o wysokości kapitału przyszłej spółki, udziałów Miasta w niej.
Dajmy szansę
Marian Czerner zwrócił uwagę na konieczność uporządkowania spraw w miejskim futbolu przy racjonalnym traktowaniu wydatków finansów publicznych. – Całym sercem jestem za tym – podkreślił wiceprzewodniczący rady.
Anna Ronin mówiła, że całe środowisko futbolowe czeka na decyzję rady miasta w sprawie Unii. – Nie przesuwajmy znowu tego głosowania. Chcemy rozmawiać o dalekiej przyszłości, a widzimy tylko czarne barwy. Chodzi tylko o zgodę na utworzenie spółki. Kwestie formalne podejmiemy potem – wyjaśniła.
Ronin uważa, że Racibórz „jest w bardzo złej sytuacji w sprawie piłki nożnej”. – Dajmy szansę naszym dzieciom, nam wszystkim. Nie bójmy się podejmować decyzji ambitnych – mówiła. Wspomniała, że czas ucieka, bo nową Unię trzeba wkrótce zgłosić do rozgrywek.
Grałem za czekoladę
Mirosław Lenk nazwał piłkę nożną „chorą”. – Od dołu po górę, gdzie zarabia się horendalne pieniądze – ocenił. Przestrzegał przed rozbudzaniem ogromnych jego zdaniem nadziei kibiców i działaczy z Raciborza na sukcesy w futbolu. – Kiepsko też jest w siatkówce, narzekają szachy, tenis przestał istnieć – wyliczał problemy sportowców z miasta. Lenk wspomniał, że sam kiedyś grał w piłkę w okręgówce. – Grałem za czekoladę. Bo była pasja, przywiązanie i tradycja. To się liczyło – podkreślił.
Markowicka radna Justyna Henek-Wypior wyraziła żal, że od dwóch tygodni nie może doczekać się choć jednej odpowiedzi. Mówiła, że w klubach chcieliby poznać jakieś szczegóły jak to będzie dalej wyglądać po utworzeniu spółki. Jej zdaniem same obietnice słowne, że kluby na pewno nie ucierpią, to nic konkretnego.
– Jak nic nie zmienimy, to nic się nie zmieni – poparł prezydenta Polowego radny z jego klubu Jarosław Łęski.
Żeby dojść trzeba rozpocząć
O zdanie w temacie wiceprezydenta Michała Fity – odpowiedzialnego w magistracie za sport w mieście – poprosiła radna Magdalena Kusy.
Pierwszy zastępca Polowego nazwał utworzenie spółki piłkarskiej flagowym projektem Raciborza. Podkreślił, że podróżując po Polsce słyszał jak samorządowcy z innych miast kojarzą Racibórz z futbolową Unią.
Fita przekonywał, że spółka będzie formalnym organem finansowanym decyzjami rady, będzie musiała przedkładać bilanse i sprawozdania. – To państwo będziecie o tym decydować – odpowiadał na pytania o stronę finansową.
Wiceprezydent wskazał, że Miasta angażują się w działalność klubów, np. Mistrz Polski Piast Gliwice w 68% jest w rękach Miasta Gliwice. Podobnie jest w GKS Katowice czy Koronie Kielce. – Nie chodzi o to, żeby w 100% finansować ten klub. On musi na siebie zarobić, bo nie chodzi tylko o zabawę na jakimś tam poziomie – skwitował.
Michał Fita oznajmił, że w pewnym momencie trzeba będzie dojść do określonych celów dla klubu. – Żeby dojść trzeba rozpocząć. Przyszedł czas na zmiany. Sytuacja już na tyle nabrzmiała, że zmiany trzeba wprowadzić – podsumował wiceprezydent.
Troska o finanse
Na koniec wystąpił prezydent Dariusz Polowy. Stwierdził, że bierze na siebie los Unii, bo jego zdaniem tak powinien postąpić prezydent miasta, który chce naprawić sytuację w klubie. Spółka będzie mogła startować w konkursach o dodatkowe środki na działalność.
– Jedynym odpowiedzialnym za finanse miejskie jest prezydent miasta, choć to rada je uchwala. Prezydent realizuje budżet miasta. Cieszę się, że słyszę tyle troski o finanse miasta. Żałuję, że nie było jej widać, kilka miesięcy i lat temu. Lekką ręką wydawano na pływanie 400 tys. zł na pływalni w PWSZ. Tak to wyglądało, nikt nie miał problemu. Tak się działo kilka lat, wydano miliony złotych. Nie było wtedy strasznej troski, a panowie radni siedzicie tu którąś kadencję. A wydatki na oświatę? Na początek mojej kadencji 4 mln zł trzeba było dołożyć do oświaty i nikt wtedy się nie spytał o ten wydatek – zwrócił się D. Polowy do radnych.
Wspomniał o wypowiedzi H. Mainusza o dokładaniu 100 tys. zł na Unię. – Czy w sposób zgodny? Mniemam, że tak – mówił patrząc na radnego. Ten tylko pokręcił głową.
Coś jest nie tak
Według Polowego, kontrola stowarzyszenia jest trudniejsza niż spółki. Podał za przykład rozliczenie kwoty 10 tys. zł przeznaczonej na zakup piłek. – Na fakturze znajdą się dwie piłki po 5 tys. zł każda. Pod względem finansowym będzie wszystko w porządku. A wspomniane tu 500 – 700 zł na zawodnika? Nie widać tych kwot w sprawozdaniach finansowych stowarzyszeń. Coś jest nie tak – skwitował D. Polowy. Radny Mainusz odparł: jak pójdziemy tym tokiem rozumowania to wszyscy tu powinniśmy w kryminale siedzieć.
Prezydent wyjaśnił, że żaden klub nie może mieć przyrzeczonych pieniędzy przed konkursem i dlatego wszystko jest zawieszone na słowie prezydenta, że kluby nie ucierpią na tej operacji. Jak zaznaczył D. Polowy, celem utworzenia spółki jest szkolenie dzieci i młodzieży w jednolitym systemie dla wszystkich by racjonalnie wykorzystać miejscowe zasoby, w ramach uchwalonego budżetu.
Włodarz zakończył, że werdykt rady będzie dlań jasnym sygnałem jak postępować przy kolejnych konkursach i co dla rady miasta jest priorytetem.
Mariusz Weidner