Labus o losach szpitala zakaźnego: zabawa zapałkami nad beczką prochu
Marek Labus mówił na sesji jak doprowadzono do „klęski ochrony zdrowia w mieście i w powiecie”. Lekarz i menadżer ochrony zdrowia na początek swej wypowiedzi przed Radą Miasta Racibórz oznajmił, że starosta raciborski powinien się natychmiast podać do dymisji za to jak postępował przy przekształceniu szpitala rejonowego.
Mistrz w 2 dni
Labus powiedział, że ma doświadczenie w zarządzaniu szpitalem i uważa za rzecz niemożliwą przekształcenie lecznicy w 2 dni, jak zdecydowano się to robić w Raciborzu. Zaznaczył, że odbyło się to w drodze polecenia wojewody, które trzeba było wykonać. – To tak jakby ze mnie spróbowano zrobić w 2 dni mistrza świata w skoku wzwyż. Za żadne pieniądze to się nie uda – oznajmił.
Na końcu listy
Lekarz dotarł do dokumentów, z których wynika, że na początek raciborski szpital pozyskał na działalność w walce z koronawirusem 550 tys. zł. Na Śląsku była to najniższa kwota spośród przekazanych lecznicom. Z informacji jakie podał M. Labus wynika, że np. szpital w Chorzowie pozyskał 2,5 mln zł, do Zawiercia przekazano 1,2 mln zł, a spółka Megres prowadząca lecznicę w Tychach – prawie 1 mln zł. – Ktoś o nas nie zadbał w tej sprawie – skwitował M. Labus. Według niego Racibórz wytypowany na „jedynkę” dla Śląska w walce z COVID–19 dostał w województwie najmniej pieniędzy spośród innych takich placówek.
Zabrakło protokołu
Labus zaznaczył, że decyzja o przekształceniu szpitala nie wyszła od ministra zdrowia. Ten prowadził jedynie rozmowy z wojewodami w formie telekonferencji, gdzie pojawiły się rekomendacje, ale nie decyzje. Zdaniem lekarza błędem było, że liczna delegacja (starosta, prezydent, dyrektorzy szpitala i towarzyszący im urzędnicy) z Raciborza do wojewody powinna była domagać się protokołowania rozmów w Katowicach. Marek Labus przypomniał, że starosta Grzegorz Swoboda informował go, że wrócił od wojewody bez szczegółowych wytycznych. Ukazało się jedynie polecenie Jarosława Wieczorka. Jak podał Labus, później starosta tłumaczył, że trzeba było w przekształcić szpital i zamknąć przychodnie bo nie widziano innego wyjścia.
Demolka bez dokumentów
Lekarz z Raciborza wystąpił do wojewody o udostępnienie treści „szczegółowych analiz” dotyczących podjęcia decyzji o przekształceniu właśnie lecznicy w naszym powiecie. – Okazało się, że były tylko robocze spotkania w NFZ w tej sprawie i nie ma żadnych dokumentów. Ogromny szpital zamknięto, zdemolowano ochronę zdrowia i nie ma na to dokumentów – mówił radnym miejskim Labus.
Podał, że wojewoda nie ma prawa rozkazywać powiatom o czym świadczy analiza prawna przygotowana dla Związku Powiatów Polskich, którą przedłożył radzie do protokołu z czerwcowego posiedzenia.
Wpis do rejestru
Żeby szpital mógł prowadzić działalność lecznicą musi posiadać wpis do rejestru wojewody. Zdaniem Labusa bez takowego wpisu lecznica od połowy marca działała nielegalnie, co zignorowano, nie dokonując formalności do końca maja. – Teraz szpital w Raciborzu ma w końcu ten wpis do rejestru, choć dyrektor szpitala mówił na sesji w powiecie, że jego struktura się nie zmieniła. Ten wpis to ważna informacja dla pracowników szpitala, że teraz pracują w placówce zakaźnej jednoimiennej – podał na sesji w urzędzie Marek Labus.
Powinni odmówić
Według medyka goszczącego na posiedzeniu „obowiązkiem osób obecnych na spotkaniu u wojewody była odmowa wykonania polecenia wojewody”. – Wojewoda wydał także polecenie o utworzeniu w Raciborzu miejsca izolacji dla zakażonych i tego polecenia nie wykonano, tłumacząc, że nie ma do niego personelu. Dlaczego nikt nie napisał wojewodzie, że przekształca się jedyny szpital dla całego powiatu i jest to demolka ochrony zdrowia? – dziwił się Labus.
Szpital to nie przedszkole
Aktualnie lekarz docieka kto kazał rozlokować pacjentów po innych lecznicach, gdy zdecydowano o przekształceniach na Gamowskiej. Interesuje go także co będzie z pacjentami covidowymi, gdy zapadnie decyzja o powrocie raciborskiego szpitala do jego normalnej funkcji. „Odwrócenie” szpitala w 2 dni się nie uda. Przedszkoli nie dało się tak szybko uruchomić, a co dopiero szpitala – zauważył M. Labus..
Związki są słabe
Według lekarza pracownikom szpitala po jego przekształceniu „świat się zawalił”. – Zmieniły się warunki pracy, umowy o pracę powinny dotyczyć pracy na oddziale zakaźnym, która ma zupełnie inny charakter i warunki pracy. Finansowanie pracowników szpitala jednoimiennego powinno uwzględniać regulacje o dodatku 150% wynagrodzenia jak w przypadku kierowanych przez wojewodę medyków do szpitala zakaźnego – mówił na sesji miejskiej M. Labus. Według niego związki zawodowe są w szpitalu za słabe, skoro nie wywalczyły podwyżek dla swoich członków. – Na początku pieniądze dla szpitali zakaźnych były, ale teraz się skończą. Odbudowanie dobrego imienia szpitala będzie trwało bardzo długo, szpital poniesie na pewno szkodę. Kto kazał zamknąć przychodnie i wszystkie oddziały? Odpowiedzialność spadnie prawdopodobnie na dyrektora. Starosta odpowiada mi, że to dyrektor odpowiada za szpital – stwierdził M. Labus. Jego zdaniem decyzje podejmowane w starostwie w sprawie szpitala przypominają zabawę zapałkami nad beczką prochu. Aktualną sytuację lecznicy określił jako „totalny pat” w obliczu drugiego rzutu epidemii.
Choć przewodniczący rady Leon Fiołka prosił na początku, by lekarz zmieścił się ze swoim wystąpieniem w kwadransie, to trwało ponad pół godziny, ale nie było przerywane.
(ma.w)
Jak skomentowali słowa Labusa radni Raciborza?
Piotr Klima przeprosił doktora, że tyle starań kosztowało wszystkich zainteresowanych, żeby ekspert z zakresu ochrony zdrowia mógł wystąpić przed radą miasta. – Nikt z władz nie raczył za to podziękować i już nie podziękuje, a myślę, że jest kilkunastu radnych którzy myślą, że takie podziękowania się panu należą za poświęcenie dla sprawy. Proszę o dalsze działanie, bo w panu jest ta siła sprawcza, że możemy dojść do czegoś w tym mieście – oznajmił szef komisji gospodarki miejskiej. Dodał, że Racibórz stał się pośmiewiskiem w Polsce, że dał się tak załatwić ze szpitalem zakaźnym.
Krystyna Klimaszewska przypomniała, że w obliczu zagrożenia opieki medycznej mieszkańców grupa radnych domagała się sesji nadzwyczajnej od razu. Później przyszli do rady starosta i dyrektor szpitala, którzy uspokajali, że wszystko odbywa się zgodne z prawem. Klimaszewska – pielęgniarka z Gamowskiej wie, że działające na Śląsku szpitale jednoimienne w Gliwicach i Tychach nie są tak obłożone jak Racibórz, a do naszego miasta trafia większość covidowych pacjentów wymagających opieki, bo są w stanie ciężkim. – Czy prawdą jest, że szpital covidowy ma działać u nas do stycznia 2021? Poradnie ruszyły, ale nie w takim obszarze jak należy, pacjenci jakoś sobie radzą, jednak z urazami trzeba jeździć do Rybnika, Jastrzębia czy Wodzisławia. Ich kontrakty nie są z gumy. Z naszymi problemami zdrowotnymi zostaliśmy sami – oceniła Klimaszewska. Choć nie chciała komentować sytuacji na Gamowskiej, to jednak stwierdziła, że dyrektor Ryszard Rudnik mówi, że sytuacja pracowników się nie zmieniła, ale personel szpitala wie jak jest. – Warunki pracy się zmieniły. Lekarze i personel uważają inaczej, ale nie mogą nic zrobić – z żalem podsumowała radna z „Łączy nas Racibórz”.
Marek Labus skomentował, że pracownicy z Gamowskiej mogą zrobić wszystko, bo mury i sprzęt nie są tak ważne jak ludzie, a w służbie zdrowia jest rynek pracownika. – Skoro dyrektor mówi, że się nie zmieniły warunki pracy, to są instytucje kontrolne by to sprawdzić – uważa lekarz i były pracownik lecznicy na Gamowskiej. Radzi skierować kroki do starosty i rady powiatu, do wojewody i do ministra zdrowia oraz do PIP–u. – Od tego są związki zawodowe żeby przestrzegano prawa pracy – dodał.
Henryk Mainusz z „Razem dla Raciborza” poparł w imieniu klubu wypowiedź radnego Klimy. – My dziękujemy panu doktorowi za jego zaangażowanie – podkreślił. – Za naszą dążność do błyskawicznego zajęcia się tematem okrzyknięto nas oszołomami politycznymi, a życie pokazało, że mieliśmy rację – stwierdził. Mainusz wyraził obawę o ubytki kadrowe w szpitalu, gdy skończy się pandemia.
Marek Labus powiedział, że problemy kadrowe są na Gamowskiej cały czas. – Wymienia się ordynatorów, część osób odchodzi, bo jest zakaz pracy gdzie indziej niż w zakaźnym. Jak ktoś ma prywatną praktykę, w dodatku zabiegową, to jak mu się to odcina, to musi odejść. Ludzie potrafią liczyć, żadne dodatki nie są w stanie tego wyrównać. W szpitalu kozielskim dogadano się z pracownikami i im zapłacono. U nas tego nie zrobiono – skwitował na sesji Marek Labus.