Raciborzanie na najwyższych szczytach Bułgarii i Serbii
Po wyprawie na Bałkany szesnastoletni Szymon Warsz ma już na swoim koncie najwyższe góry (lub wzniesienia) w dwudziestu krajach Europy.
Czworonożni towarzysze
Musała jest najwyższym szczytem Bułgarii oraz całych Bałkanów. Wysokość tej góry to 2925 m n.p.m. Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy o 5.45 wraz z Beatą oraz Przemkiem z miejscowości Borowiec położonej na wysokości 1360 m n.p.m. Borowiec jest „narciarskim” miastem Bułgarii. Już na samym początku trasy spotkała nas niespodzianka. Na naszej drodze zobaczyliśmy dwa pieski. Stwierdziliśmy, że pewnie chwilka i zawrócą. Tak się jednak nie stało. Po 3 km trasy psy nadal z nami szły. Jeden prowadził, a drugi zamykał grupę. Nazwaliśmy je „Musała” oraz „Midżur”, a nazwy wzięliśmy oczywiście z dwóch szczytów, na które weszliśmy podczas naszej podróży do Bułgarii. Pieski odeszły od nas jak się rozjaśniło. Przez całą drogę niebo było całkowicie zachmurzone.
Spotkanie w drodze na szczyt
O godzinie 10.00 dotarliśmy do Musala Hut na wysokości 2389 m n.p.m. I tam właśnie zaczęło się przejaśniać. Zrobiła się piękna pogoda. Niestety, ślady się kończyły. Myśleliśmy, że dalszą część trasy będziemy musieli torować. Na szczęście przed nami wyruszyli Bułgarzy z rakietami śnieżnymi, więc skorzystaliśmy z przygotowanej przez nich „autostrady”. Dalsza droga prowadziła już nieco bardziej pod górę niż poprzedni odcinek leśny. W pięknej pogodzie pokonaliśmy kolejne kilometry wędrówki. O godzinie 12.00 dotarliśmy do kolejnego schroniska położonego na wysokości 2709 m n.p.m. Stamtąd od szczytu dzieliło nas już „tylko” 200 metrów w pionie. Zaraz za schroniskiem zaczęła się ubezpieczona w metalowe liny grań szczytowa. Zaczęliśmy iść i nagle... Tak, dogoniły nas pieski. Dokładnie te, z którymi zaczynaliśmy wędrówkę po ciemku. Spotykaliśmy je ponownie na wysokości 2750 m n.p.m. Na szczyt weszły z nami. Wierzchołek osiągnęliśmy o godzinie 14.03 – po ponad ośmiu godzinach wędrówki z Borowca. W momencie kiedy byliśmy na szczycie, góra otuliła się chmurami, więc wspomnienia pięknych widoków mamy „tylko” spod szczytu. Na szczycie byliśmy pół godziny i rozpoczęliśmy zejście. W Borowcu zameldowaliśmy się o godzinie 18.50, więc cała wyprawa trwała trzynaście godzin. Przewyższenia, które pokonaliśmy to 1652 m, przeszliśmy 26,7 km. Piękna wyprawa. Ekipa przednia. Szczyt zimą wymagający. Kondycja musi być!
Gdzie ten śnieg?
Następnego dnia przejechaliśmy na północ Bułgarii i z miejscowości Gorni Lom ruszyliśmy na „dach” Serbii, czyli Midżur 2169 m n.p.m. Na górę weszliśmy wraz z Przemkiem, który awansował na pierwsze miejsce, biorąc pod uwagę liczbę szczytów z Korony Europy, na które wszedł razem z nami. Wspólnie weszliśmy już na pięć gór.
Wystartowaliśmy o godzinie 11.50 z miejscowości Gorni Lom. Niebo było pokryte gęstymi chmurami i już od początku głowiliśmy się, czy uda nam się wyjść ponad chmury. Przez pierwsze trzy kilometry trasa biegła doliną, następnie odbiliśmy w lewo i wtedy też zaczęło się konkretniejsze podejście na grzbiet góry Midżur. Szliśmy coraz wyżej i wyżej, a wraz z wysokością śniegu zaczęło... ubywać, aż w końcu w ogóle nie było po nim śladu. Myśleliśmy, że występuje tam to samo zjawisko co w Tatrach, czyli inwersja – w górach bywa cieplej, niż w dolinach. Jednak wraz z dalszym nabieraniem wysokości pokrywa śnieżna znowu się pojawiła i robiła się coraz większa. W końcu doszliśmy do granicy bułgarsko-serbskiej i weszliśmy na główną „grań”. Byliśmy już na wysokości około 1700 m i dalej otaczały nas tylko chmury. Powoli zaczęliśmy tracić nadzieję na piękne widoki, jednak po pokonaniu kolejnych dwustu metrów w pionie pogoda sie zmieniła i naszym oczom ukazała się piękną panorama tamtejszych gór. Po konkretnym podejściu dostaliśmy się na jeden z niższych wierzchołków masywu tej góry. Pozostałe 95 m w pionie, które nam zostało, pokonaliśmy szybciorem i tak znaleźliśmy się na „dachu” Serbii. Dotarliśmy tam po czterech godzinach i trzydziestu minutach wędrówki z miasta. Trasa na szczyt wyniosła 8,5 km. Przewyższenia pokonane to około 1400 m w pionie. Był to nasz dwudziesty szczyt do Korony Europy. Droga zejściowa minęła nam bardzo szybko i już niespełna trzy godziny później, czyli przed godziną 19-tą byliśmy z powrotem. Wyprawa świetna, pogoda rewelacyjna.
Szymon Warsz
Korona Europy dla miasta Racibórz
Szesnastoletni Szymon Warsz zamierza przed osiągnięciem pełnoletności zdobyć najwyższe szczyty każdego z europejskich krajów. W podróżach towarzyszy mu jego tata Marek oraz Dawid Łomnicki. Do tej pory raciborzanie zdobyli m.in. najwyższe szczyty Austrii, Belgii, Białorusi, Bułgarii Estonii, Hiszpanii, Holandii, Liechtensteinu, Litwy, Luksemburga, Łotwy, Francji, Serbii oraz Włoch.