Wywiad Nowin: Anna Ronin. Racibórz pilnie potrzebuje polityki mieszkaniowej
Czy w Raciborzu będzie kiedyś jak w Wiedniu, gdzie każdy, kto chce zamieszkać w tym mieście dostaje szansę na lokal komunalny? Raciborska kolejka po mieszkania komunalne i socjalne już przekracza 300 pozycji, a zdaniem radnej Anny Ronin po nowelizacji miejskich zasad przydziału mieszkań poszybuje w górę i może znacznie przekroczyć 1000 zainteresowanych. – Dlatego potrzebna jest polityka mieszkaniowa, której w mieście wciąż brakuje – mówi nam w wywiadzie A. Ronin.
– Zainteresowała się pani „mieszkaniówką” Raciborza, kiedy weszła do rady miasta, w 2014 roku. Dlaczego zajęła się pani tym tematem?
– Kiedy zdobyłam mandat radnej to trafiło do mnie wiele osób z problemami z zakresu spraw społecznych. Wśród nich byli raciborzanie, którzy zgłaszali problem z otrzymaniem mieszkania od Miasta. Sprawdziłam i okazało się, że odbijają się od naszego lokalnego prawa. W teorii uchwała miejska powinna maksymalnie sprzyjać wnioskowaniu o najem mieszkania komunalnego czy socjalnego, a u nas było wręcz przeciwnie.
– Czy pamięta pani szczególnie jakieś przypadki zgłoszeń z tamtego okresu?
– Zetknęłam się wtedy z dosyć trudnymi sprawami. Pamiętam osobę niepełnosprawną, której prawnie należy się oddzielny pokój, a tymczasem musiała zamieszkiwać w jednym pomieszczeniu ze schorowaną matką. Blokował ją właśnie tzw. problem metrażowy, który obecna nowelizacja przepisów zniosła. Zgłosiłam to już w 2016 roku i tak jak ten mieszkaniec odbiłam się wtedy od miejskich przepisów. Inny przypadek, który bardziej zapadł mi wówczas w pamięć to osoba samotnie wychowująca dzieci, ofiara przemocy domowej. Mimo, że zakwalifikowano ją do udzielenia pilnej pomocy, to jeśli chodzi o mieszkanie ta osoba musiała czekać tak jak każdy inny kolejkowicz. W tych trudnych dla niej okolicznościach to było dla mnie niepojęte. Oczekiwałam, że jest jakiś tryb interwencyjny, żeby takie osoby mogły przeskoczyć kolejkę, z uwagi na szczególny aspekt. Ale w urzędzie słyszałam – taką mamy uchwałę.
– I co pani zrobiła?
– Zaczęłam szukać rozwiązań w innych śląskich samorządach. Znalazłam takie na przykładzie Bielska-Białej. Co ważne, to były regulacje gminne, których nie unieważniał nadzór prawny wojewody. I z tym przyszłam do urzędu, żeby nad tym pracować.
– Które z wcześniejszych rozwiązań najbardziej przeszkadzało starającym się o mieszkanie komunalne?
– Oczywiście największą blokadą, dla mnie absurdem było kryterium metrażowe. Osoba, która nie może sobie kupić mieszkania, bo za mało zarabia żeby dostać kredyt z banku, wynajmuje jakieś mieszkanie w Raciborzu. Bierze takie jakie jest na rynku. Stara się o lokal od Miasta, ale nie dostaje go bo np. o 1 mkw. przekracza ten maksymalny metraż wynikający z przepisów. Co słyszy w urzędzie? Żeby zmieniła wynajmowane na rynku mieszkanie na mniejsze, żeby się zakwalifikować.
– Czyli żeby dostać mieszkanie trochę trzeba było się nakombinować ?
– Wiadomo, że człowiek próbuje wszystkiego, żeby osiągnąć cel, ale dla mnie to było nie do przyjęcia, żeby tak rozwiązywać ten problem. To ja jako radna miałam tłumaczyć komuś zgłaszającemu się o pomoc, żeby stosował taką ścieżkę? Uznałam, że trzeba zmienić przepisy, a nie przerzucać ciężar zmian na mieszkańca.
– Starania, w jakich pani uczestniczyła zajęły kilka lat. Dlaczego tyle?
– Ponieważ to jest cały proces, który trwał. Po latach rozmów, przekonywania, udowadniania, że nie trzeba wyważać otwartych drzwi doszliśmy do dzisiejszych rozwiązań. Pracownicy wydziału lokalowego wykonali ogrom pracy, ale najważniejsze, że otworzyli umysły i spróbowali przelać na raciborską uchwałę te nowe zasady.
– Czy ma to związek ze zmianą władzy w urzędzie? Z objęciem fotela prezydenta przez Dariusza Polowego?
– Nie wiem na ile to procentowo pomogło tej sprawie, ale wiem, że nie na tyle, żeby od razu osiągnąć spodziewany efekt. Trochę to nam zajęło. Nowa władza jest z końca 2018 roku, a mamy już trzeci miesiąc 2021 roku. Owszem, były próby wprowadzenia zmian, ale napotykały przeszkody. Najważniejsze były urzędnicze obawy, że jak zniesiemy kryterium metrażowe, to wywołamy problem. Pod urzędem ustawi się bowiem dłuższa kolejka chętnych po mieszkanie komunalne.
– Dlaczego miałoby to być niekorzystne?
– Ponieważ obecne statystyki dotyczące oczekujących mieszkania od Miasta sięgają 100 – 300 osób, a po zmianach będzie ich co najmniej 500, ale sądzę, że i 1000 lub więcej. Bo swoje możliwości dostaną ci, co odbijali się prędzej od ściany przepisów urzędowych. Choć nie było ich w statystykach, to przecież oni są. Pokażmy ile osób naprawdę chce mieszkanie komunalne w Raciborzu.
– Jaką korzyść przyniesie zebranie takich danych?
– Gmina zyska dane, jaki kierunek polityki mieszkaniowej obrać. Będzie mogła zdecydować się na większe nakłady budżetowe na remonty mieszkań, na budowę nowych, np. w formule TBS, lub też odkupienia mieszkań, czy wynajmowania ich od deweloperów. Np. w Poznaniu tak się postępuje.
– Skąd wziąć na to wszystko pieniądze?
– Owszem, trzeba będzie zrezygnować z innych wydatków miejskich, na rzecz mieszkaniówki. Bo trzeba będzie zaspokoić potrzebę ludzi, którzy znaleźli się w takiej luce, pomiędzy mieszkaniem komunalnym, a tym z rynku. Dowiemy się ile mieszkań potrzeba w Raciborzu i jaka powinna być polityka mieszkaniowa Miasta. Racibórz musi to sobie poukładać, bo tego aktualnie nie ma w ogóle.
– Nowe przepisy miejskie jeszcze nie obowiązują, a rada miasta wyczekuje informacji z Katowic, od prawników wojewody. Dlaczego?
– Do 18 marca trzeba odczekać z realizacją nowego prawa. To termin dwóch tygodni od publikacji uchwały w dzienniku urzędowym wojewody. Jego służby mają na reakcję 30 dni. Jestem jednak o nią spokojna. Bazujemy na przepisach z Bielska-Białej, gdzie już z powodzeniem obowiązują oraz na przepisy krajowych. W nowelizacji nie ma żadnych naszych wymyślonych dodatkowo kwestii. Wszystko jest podparte przepisami, które aktualnie obowiązują, więc nic nieoczekiwanego nie powinno się wydarzyć.
– A jeśli z Katowic nadejdą niekorzystne wieści w tej sprawie? Wszak prawnicy wojewody często kwestionując prawidłowość uchwał raciborskiej rady.
– Tyle pracy w to włożyliśmy, że jeśli nadzór prawny teraz odrzuci naszą uchwałę, to poważnie rozważymy podjęcie kroków zaskarżających takie rozstrzygnięcie. Jednak liczę, że takich poprawek nie będzie, że nie pojawi się coś, czego nie oczekujemy. Uważam, że nie można tego odpuścić, bo jest o co walczyć. Chodzi o dobro mieszkańców.
– Mocno się pani zaangażowała w tę tematykę. Czy po uchwaleniu nowych zasad najmu, odłoży pani ten temat?
– Jest jeszcze wiele do zrobienia. Nawiązałam kontakt z panią Joanną Erbel specjalistką od polityki mieszkaniowej, autorką książki „Poza własnością”. Chcę ją zaprosić do Raciborza, najlepiej na spotkanie na żywo. Pracowała nad różnymi programami polityki mieszkaniowej, warto skorzystać z jej doświadczeń przy opracowaniu raciborskiej. Mi osobiście bardzo podoba się system wiedeński. Miasto Wiedeń nie schodzi z mieszkań komunalnych, dzięki czemu każdy kto przyjedzie do Wiednia ma szansę na miejskie lokum. Sprawdzałam różne systemy i jest duży wachlarz możliwości w tym zakresie. Trzeba się tylko zdecydować na jakąś drogę, trzeba się na to otworzyć. Należy wybrać najlepszy kierunek dla Raciborza.
– To chyba nie będzie łatwe w Raciborzu, bo Miejski Zarząd Budynków charakteryzują liczne trudności; mają stary zasób mieszkaniowy, borykają się z zadłużeniem mieszkańców.
– Rozumiem, że trzeba patrzyć na to co mamy aktualnie, ale pracujemy nad nową strategią rozwoju Raciborza i chciałabym, aby w dyskusji nad nią zająć się polityką mieszkaniową, wysłuchać mieszkańców i ekspertów. Wszystko to po to, żeby ludzie stąd nie wyjeżdżali, a napływali do Raciborza. Są liczne sygnały, że ktoś pracuje w Raciborzu, ale tu nie mieszka. Niech zatem nastaną takie warunki, że znajdzie tu mieszkanie, zamiast dojeżdżać. Chodzi o otwieranie mieszkańcom drzwi do lokali komunalnych.
Rozmawiał Mariusz Weidner