Złośliwy komentarz tygodnia: Najpierw sami sobie zróbcie warsztaty
Raciborzanie masowo „olali” odbywające się właśnie warsztaty dotyczące strategii rozwoju Raciborza, które miały m.in. zachęcić mieszkańców do włączenia się w myślenie o przyszłości ich miasta. Wobec żenującej frekwencji władze kombinują, żeby do promocji włączyć proboszczów, może stworzyć kolejną stronę internetową. Czekam aż padnie pomysł, żeby uczestnikom dawać bony do „Biedronki”. Moim zdaniem problem nie leży w braku informacji tylko w czymś zupełnie innym.
Po pierwsze, słaba aktywność obywateli to zmora prawie wszystkich samorządów w Polsce, więc Racibórz nie jest tu wyjątkiem. Ludzie rzadko kiedy chcą, a jeszcze rzadziej potrafią myśleć strategicznie. Szczytem naszej pomysłowości jest zazwyczaj, że trzeba sadzić drzewa (albo ich nie wycinać), budować kolejne pomniki i robić place zabaw dla dzieci. Pomysł na ścieżkę rowerową to już niemal wizjonerska inicjatywa. Ale bynajmniej nasze władze nie powinny się łatwo rozgrzeszać stwierdzeniem, że leniwy lud nie rozumie, jaka to łaska i zaszczyt, że chcą go łaskawie dopuścić do produkowania wizji przyszłości.
Po drugie, (choć podkreślam, że problem nie jest całkiem nowy), kiedy raciborzanin patrzy na bezsensowne kłótnie, marnowanie czasu i kierowanie się osobistymi ambicyjkami swoich przedstawicieli (np. w radzie miasta), to – jeśli jest w miarę normalny – myśli sobie: nie, ja z tym towarzystwem nie chcę rozmawiać. Bo tylko się zdenerwuję, a i tak nic z tego nie wyniknie. Niech się gryzą sami…
Po trzecie, jesteśmy tak stworzeni, że łatwiej nam się wypowiadać za lub przeciw czemuś, a nie tworzyć coś od podstaw, na dodatek bez żadnych wskazówek, danych, itp. Dlatego uważam, że jeśli już miałaby to być forma warsztatów, to powinny być one wcześniej przygotowane, ludzie powinni dostać jakieś tezy, kierunki, liczby, trendy, przykłady z Polski, albo świata, jednym słowem coś, co pomogłoby im w myśleniu, ośmieliło. Formuła „przyjdźcie i mówcie co wam w duszy gra”, zwłaszcza w tych nienormalnych, pandemicznych czasach, jest słaba, a od słowa „strategia”, którym bombardowani jesteśmy od 30 lat, już się robi niedobrze. Zresztą proponuję eksperyment. Niech pan wiceprezydent Wacławczyk (odpowiedzialny za „tworzenie strategii”), ogłosi w mediach i na swoim ulubionym fejsbuku, że jest pomysł, żeby na Placu Długosza wybudować wypasione, zadaszone lodowisko z podziemnym parkingiem, a sprawa będzie przesądzana na kolejnych warsztatach. Przekonamy się, czy informacja się odpowiednio rozchodzi i czy frekwencja się poprawi…
Po czwarte wreszcie, może najpierw powinny odbyć się warsztaty dla naszych samorządowców, którzy potem dadzą wiarygodny przykład mieszkańcom. Roboczy plan warsztatów:
1. Jak ze sobą rozmawiać?
2. Po co zostaliśmy wybrani?
3. Dlaczego czubek własnego nosa nie jest ważniejszy od miasta lub powiatu?
4. Jak odróżnić pierdoły od spraw ważnych?
5. Przykłady z życia wzięte nawiązujące do przysłowia, „Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta”.
Uważam, że takie warsztaty są teraz w Raciborzu pilniejsze niż kolejna strategia.
bozydar.nosacz@outlook.com