Z poradnika Ogrodnika Kazika. Pielgrzymka do pasieki
Pogoda tej wiosny daleka jest od tej o jakiej marzą ogrodnicy. Z tego też powodu, ale i kilku innych. Kazik zaczął cierpieć na różne przypadłości. Głównie związane były one z zaburzeniami równowagi i spokoju ducha i choć w znacznej mierze należałoby obwiniać o nie tę przeklętą pandemię, to nawalne deszcze i niestabilna aura dolały oliwy do trawiącego krasnoludzką duszę ognia.
By zwalczyć ten stan Kazik wcielać zaczął w życie różne strategie. Joga wraz ze wszystkimi swymi wstydliwymi i paranormalnymi formami wygięcia ciała wydała się niegodna ogrodniczego filozofa, a samo bieganie po bezdrożach szybko udowodniło prawdziwość twierdzeń Newtona i prawie wykluczyło Kazika z dalszej działalności ogrodniczej. Rozwiązanie przyszło z nieba i okazała się nim być maleńka pszczoła. Ofiarowując swe życie, użądliwszy Kazika w tyłek, skumulowała ostatnie jasne myśli i skierowała je do zalegających w piwnicy słojów z miodem. Złocista słodycz powoli zaczęła zalewać umysł brodacza, by dzień po dniu sprawiać, aby świat znowu zaczął wydawać się miejscem bardziej przyjaznym. W podzięce za odebrane łaski Kazik postanowił odbyć pielgrzymkę do pasieki. Wycieczka ta, choć odrobinę bolesna, pozwoliła na dobre rozprawić się z kilkoma stereotypami.
Niewiele miodu z krótkiego życia
Pszczoła jaka jest nie każdy widzi, bo żyjemy dziś w takim pędzie, że nawet nie zwracamy na nią uwagi, a zawdzięczamy jej o wiele więcej, niż wyprowadzenie Kazika z późnowiosennego marazmu. Sięgając głęboko do słoja należy wiedzieć, że jedna pszczoła w ciągu swojego krótkiego, trwającego około 5 tygodni życia wyprodukować może jedynie 1/12 łyżeczki miodu. W pasiece Pana Norberta jest uli kilkanaście, a w każdym od 30 do 70 tysięcy pszczół, które bohatersko walczą o losy naszej planety zapylając kwiaty, które dają owoc pozwalający zebrać obfite plony i wykarmić ludzi i zwierzęta – tak nam się to przecież przedstawia. Krasnoludzka natura każe jednak powątpiewać w utarte schematy i zmusza do weryfikacji zasłyszanej informacji.
Trzmiel – skuteczny zapylacz
Jaka jest więc prawda? Okazuje się, że pszczoły wcale nie są osamotnione w tym szlachetnym boju o losy rodzaju ludzkiego, bo musicie wiedzieć, że zapylaniem zajmuje się też szereg innych owadów (motyle, muchówki), a dużo skuteczniejszym zapylaczem od pszczoły miodnej jest głośny, charakteryzujący się ociężałym lotem, stary, poczciwy trzmiel. Dlaczego? Bo grube bąki mają o wiele dłuższy języczek od pszczół miodnych, co daje im możliwość sprawniejszego penetrowania kielichów kwiatowych. Skoro więc już zaczęliśmy podważać funkcjonujące w naszej świadomości mity, to pocieszający okazuje się fakt, że sytuacja pszczół na świecie nie jest aż taka zła jak się nam ją opisuje.
Miodnych pszczół nie ubywa
Mój rozmówca bartnik dość dobrze obeznany w analizach demografii rojów zdradził mi, że rokrocznie ilość pszczół w naszym kraju zwiększa się o około 3%. Statystyki prowadzone przez naukowców od lat 90.sugerują nawet wyższe wartości. Według danych zebranych przez uczone głowy, w naszym kraju mamy 1,5 mln rodzin pszczelich. Pszczół miodnych zatem nie ubywa, a masowe wymieranie przypisywane np. niewłaściwemu użytkowaniu środków ochrony roślin okazuje się tylko w 0,5% powodem upadku pszczelich rojów. Głównym bowiem zagrożeniem dla rodzin pszczelich są choroby wirusowe, niedostatecznie dokarmianie owadów w okresie zimowym, niewłaściwe praktyki pszczelarskie oraz po prostu niestabilne warunki meteorologiczne.
Zalej kamienie wodą
To, że pszczoły mają się u nas nie najgorzej nie zwalnia nas z prostych aktów serca, czyli wystawiania w ogrodach naczyń z kamieniami zalanymi wodą. Takie sztuczne nadbrzeża pozwalają owadom pobierać wodę w szczególnie skwarne i pracowite dni. Miło jest przecież obserwować uwijające się w pocie czoła owady korzystające z naszej gościnności.
Wizyta w pasiece choć krótka i okupiona kilkoma użądleniami, tak naprawdę zrewolucjonizowała podejście Kazika do kwestii pszczelej. Uspokojony rzetelną wiedzą, że losy naszej planety nie są uwarunkowane kondycją i wydolnością zapracowanych odwłoków pszczelich, mogę znów spokojnie przeczesywać ogród w poszukiwaniu kolonii mszyc i panoszącej się zarazy grzyba. Wiem też, że nic nie zastąpi łyżki prawdziwego, zdrowego miodu z polskiej pasieki.
Powinniśmy doceniać wysiłek pszczelarzy, którzy z pasją pielęgnują tradycje i swoje roje, byśmy nie musieli być zdani na miodowe preparaty wytworzone w Państwie Środka. Niech pszczelarze rosną w siłę, a pszczołom żyje się u nas dostatniej, bo czy to miód wielokwiatowy, rzepakowy, lipowy, gryczany czy też spadziowy, każdy z nich zawiera cenne składniki odżywcze. Jedzmy miód, bo miód to cud.
Wasz Kazik Krasnolud