Budował, umacniał i wspierał. W Kuźni Raciborskiej upamiętniono ojca opata Adalberta Kurzeję
Ojciec Adalbert Kurzeja był kapłanem wielkiego formatu, ze skromnością i pokorą służącym Bogu i ludziom. W Kuźni Raciborskiej upamiętniono syna tej ziemi, odsłaniając w miejscowym kościele tablicę poświęconą opatowi.
To uroczystość, o której mówiło się od długiego czasu, jednak z powodu pandemicznych obostrzeń przesuwano ją w czasie. Jej pierwszy termin zaplanowano na 11 kwietnia, w przeddzień piątej rocznicy śmierci ojca Kurzei. Zorganizowano ją natomiast 6 miesięcy później, 10 października. Tego dnia świętowano również 118. rocznicę poświęcenia kościoła św. Marii Magdaleny w Kuźni Raciborskiej.
W sercu opata
– Z naszej Kuźni pochodził, z nią całe życie sercem był związany. Jakże chętnie tutaj, z radością, jak tylko mógł, powracał. Budował, umacniał i wspierał jak potrafił tę naszą kuźniańską wspólnotę – mówił o ojcu Adalbercie Kurzei, ks. Andrzej Pyttlik, proboszcz kuźniańskiej parafii, przedstawiając pokrótce jego życiorys.
– My, którzy mieliśmy szczęście znać czcigodnego ojca, przyjęliśmy wiadomość o jego śmierci z wielkim, szczerym smutkiem, ale również z jakimś wewnętrznym spokojem. Bo kto, jak kto, ale on na to szczególne spotkanie z Bogiem był przygotowany; mieliśmy takie przeświadczenie – kontynuował kaznodzieja. Wspominał, jak przed pięcioma latami delegacja z Kuźni Raciborskiej jechała na jego pogrzeb do niemieckiego Maria Laach. Wówczas, jak mówił proboszcz, towarzyszyło im duże podekscytowanie. – Poczuliśmy tam, w tym monumentalnym opactwie, że mnisi doskonale wiedzą, że nic się nie skończyło, wręcz przeciwnie, coś znalazło swoje wypełnienie, coś doszło do swojego ważnego etapu, gdzie będzie już tylko lepiej – powiedział.
Nie zapomniał o kuźniańskich ziomkach
Ks. Andrzej Pyttlik podkreślał, że uroczystość upamiętniająca ojca opata, sprawia, że mieszkańcy mogą poczuć się dumni, „że takiego człowieka mieliśmy pośród nas”. – Że mieliśmy ojca, że mieliśmy brata i pasterza. Kogoś, kto troszczył się o tak wiele wielkich, światowych spraw, ale jednak nie zapomniał o swoich najbliższych, nie zapomniał o nas, swoich kuźniańskich ziomkach – stwierdził. I kontynuował: – Kiedy z laską w ręku, w podeszłym wieku, po piątej rano, w swojej benedyktyńskiej dyscyplinie przemierzał kuźniańskie ścieżki, spieszący się do pracy ludzie mijali jedynie zamyślonego staruszka. A on wtedy przekładając kolejne paciorki różańca, polecał nas Bogu, prosząc, aby on, Bóg swoją mocą układał, uspokajał, prowadził jego kochaną, rodzimą, raciborską Kuźnię.
Sprawa pojednania
Proboszcz kuźniańskiej parafii mówił, że Adalbert Kurzeja zwracał uwagę, że o złość i rozłam jest prosto, a o jedność i zgodę o wiele trudniej. – Dlatego na sercu leżała mu sprawa pojednania: między sąsiadami, parafianami, mieszkańcami. Również sprawa szersza – pojednania między narodami.
Zwracając uwagę na jego zasługi, mówił również o jego działaniach dla lokalnej społeczności. Przypominał m.in., że ojciec Adalbert Kurzeja miał swój wkład w odbudowę Pocysterskiego Zespołu Klasztorno-Pałacowego w Rudach. Przy tej okazji podkreślił znaczenie nadania opatowi tytułu honorowego obywatelstwa, co stało się w 2003 roku.
Tablica odsłonięta
Na zakończenie mszy świętej odsłonięto tablicę upamiętniającą opata. Ta znalazła się w kaplicy Bożego Miłosierdzia. Odsłaniali ją: proboszcz Andrzej Pyttlik oraz burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha. Poświęcił ją ks. infułat Paweł Pyrchała, który przewodniczył mszy.
Z kart historii
Ojciec opat Adalbert Kurzeja (Franz Kurzeja) urodził się 24 listopada 1920 roku w Kuźni Raciborskiej, w rodzinie Paula i Agnes Kurzejów, jako jeden z dziewięciorga potomstwa. Franz ukończył szkołę podstawową (tak zwaną Volksschule) w Kuźni Raciborskiej. Następnie uczęszczał do Gimnazjum Królewskiego w Raciborzu (znajdowało się ono w budynku dzisiejszego Zespołu Szkół Ekonomicznych). Klasa Kurzei liczyła osiem osób. W 1939 roku złożył egzamin dojrzałości i wstąpił do seminarium duchownego we Wrocławiu. Jako kleryk i student teologii mieszkał w nieistniejącym już dziś konwikcie Marianum. Po wybuchu wojny kleryk Franz Kurzeja został zaciągnięty do Wehrmachtu i wysłany na front wschodni, gdzie dostał się do niewoli. Koniec wojny zastał go we Włoszech w okolicach Parmy. Jako ochotnik zgłosił się do odgruzowania opactwa Monte Cassino, kolebki zakonu benedyktyńskiego. Tam z okiennicy wykonał drewniany krzyż, który towarzyszył mu do końca życia.
Na Monte Cassino znalazła przyszłego opata Maria Laach delegacja z Rzymu, poszukująca przedwojennych studentów teologii i kleryków, którym wojna przerwała formację. Franz trafił do Rzymu. Zamieszkał w Kolegium Germanicum et Hungaricum. Studia kontynuował na Uniwersytecie Gregoriańskim. W 1952 roku ukończył studia z licencjatem z teologii, a 10 października 1951 roku abp Luigi Traglia wyświęcił go na kapłana. W tych latach w Rzymie studiował teologię i do święceń przygotowywał się inny wielki kuźnianin, ks. płk Adam Kocur. Obaj utrzymywali przyjacielskie relacje i poświęcili się pracy duszpasterskiej na terenie Niemiec. Przyjaźń dwóch wielkich synów tej ziemi podczas studiów w Rzymie i pracy w Niemczech (jednego pochodzącego z polskiego domu, a drugiego – z niemieckiego), kiedy na Śląsku rozrasta się „Tragedia Górnośląska”, potwierdza konieczność jednania tych dwóch żyjących obok siebie narodów. Ks. Kurzeja po święceniach postanowił wstąpić do zakonu benedyktynów. Motywów tej decyzji było z pewnością wiele, m.in. wydarzenia z Monte Cassino oraz wujek cysters z Mogiły. Wstąpił do opactwa Maria Laach, którego kościół znał z obrazu wiszącego na korytarzu w gimnazjum w Raciborzu. Przez władze zakonne został skierowany na studia z liturgiki do Trewiru. Obronił pracę doktorską o Liber Ordinarius katedry trewirskiej. Został zatrudniony na Instytucie Liturgicznym w Trewirze, gdzie pracował nad reformami soborowymi i ich wprowadzeniem w życie w Niemczech.
W 1977 roku został wybrany opatem Maria Laach. Urząd ten pełnił do 1990 roku, kiedy to zgodnie z obowiązującym prawem zakonu benedyktynów złożył urząd, kończąc 70 lat. Do końca życia pozostawał czynny duszpastersko i naukowo. Zmarł 12 kwietnia 2016 roku w Maria Laach.
O. Adalbert wiele wysiłku wkładał, by „budować mosty” i łączyć zwaśnionych ludzi. Żywo angażował się w dialog polsko-niemiecki. W korespondencji z kard. Bolesławem Kominkiem przekonywał o konieczności pojednania obydwu stron, co miało wpływ na treść listu biskupów polskich do biskupów niemieckich „udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie”. W 1989 roku był koncelebransem tzw. Mszy Pojednania w Krzyżowej. Zaproszenie do delegacji ze strony niemieckiej otrzymał osobiście od kanclerza Helmuta Kohla. Angażował się w pomoc swojej Małej Ojczyźnie. W czasach Polski Ludowej organizował transporty żywności i odzieży do rodzinnej Kuźni Raciborskiej, jak również do całej ówczesnej diecezji. Mocno związany był z opactwem w Rudach, które pamiętał z młodzieńczych lat. Dzięki jego wysiłkom do Rud powrócił krzyż opacki ostatniego opata cystersów w Rudach – Bernarda Galbiersa. Również kuźniańskiej parafii, św. Marii Magdaleny darował wiele wartościowych rzeczy. Wielkim sentymentem darzył swoją pierwszą uczelnię – Uniwersytet Wrocławski. Dzięki jego staraniom wykonano replikę figury Madonny z Dzieciątkiem, która nad wejściem witała studentów uczelni. Został odznaczony pamiątkowym medalem uniwersytetu. W 2003 roku został mu przyznany tytuł Honorowego Obywatela Miasta Kuźnia Raciborska. Ojciec Adalbert Kurzeja był kapłanem wielkiego formatu, ze skromnością i pokorą służącym Bogu i ludziom.
Dawid Machecki
Akapit „z kart historii” powstał na bazie materiałów przygotowanych przez Stowarzyszenie Mieszkańców „Kuźnia Przyszłości”.