Justyna Święty-Ersetic w Kanale Sportowym. Tomasz Smokowski: Hollywood zrobiłby o tobie film
„Aniołki Matusińskiego” biegaczki ze złotej sztafety mieszanej z Tokio i srebrnej sztaferty z tych igrzysk gościły w piątkowym (7 stycznia) Hejt Parku Kanału Sportowego (nadawanego w YouTube), który poprowadził słynny dziennikarz sportowy Tomasz Smokowski (wcześniej Canal Plus Sport i Polsat Sport). – Jestem waszym wielkim fanem – mówił prowadzący.
Zaczęło się od pytania dlaczego lekkoatletyka – mimo tak wielkich sukcesów na igrzyskach – nie „ogląda się” tak jak np. futbol? – Taka jest prawda, ludzie nas rozpoznają jako sztafetę, a nie indywidualnie – tłumaczyła Justyna Święty-Ersetic. Popularny „Smoku” przyznał, że spodziewał się zwycięstwa Święty-Ersetic w słynnym Plebiscycie Przeglądu Sportowego po jej złotym medalu w Berlinie w 2018 roku. – Gdybyśmy byli w USA to powstałby o tobie film. Półtorej godziny przerwy między finałem indywidualnym a sztafetą a ty pobiegłaś w obu. Wywalczyłaś dwa złote medale, miałaś najlepszy polski czas na 400 m od czasów Ireny Szewińskiej. Zwijałaś się z bólu, a pobiegłaś na historię filmową – mówił Smokowski.
Przy pytaniu o popularność „Aniołków” raciborzanka mówiła też: Śmiejemy się z tego, że nie chcemy być celebrytkami, ale zależy nam na większej popularności. Ale z tym jest ciężko. Zdobyłyśmy dwa medale igrzysk olimpijskich, a w dalszym ciągu jest problem ze sponsorami i popularnością. Nie wiem dlaczego to nie działa w naszym kraju. Nie jesteśmy na topie jak piłkarze czy inne sporty drużynowe.
Grubsza łydka
Na sobotnim Balu Mistrzów Sportu – Finale Plebiscytu Przeglądu Sportowego J. Święty-Ersetic stawiała, że sztafeta z Tokio zajmie miejsce na podium. – Choć znając życie pewnie znajdziemy się poza pierwszą trójką – przyznała. – To już nasza 4 nominacja i tylko ocieramy się o ten top – dodała. Ostatecznie okazało się, że zespół ze Święty-Ersetic w składzie uplasował się na 7 pozycji.
Raciborzanka zdradziła, czym się różni od Małgorzaty Hołub-Kowalik, z którą bywa mylona i nazywa się je siostrzyczkami. – Ja mam znacznie grubszą łydkę od niej – śmiała się w programie Smokowskiego.
Prowadzący pytał o najdłuższe treningi, jakie robią biegaczki. – To Justyna najwięcej biega – wspólnie krzyknęły panie w studiu. – Kto biega kilometry? – wskazywały ją. Święty-Ersetic przyznała, że zawodniczki nie mierzą kilometrów, nie biegają ciągiem 6 czy 15 km tylko tzw. tempówki, czy pięćsetki.
Trudno znaleźć motywację
– Jak się motywujecie, kiedy macie w ciągu roku tylko jeden ważny start w sezonie? Bo ich nie ma chyba za dużo, wielkie mistrzowskie imprezy tylko? – pytał widz dzwoniący do programu. – My nie potrzebujemy specjalnej motywacji, wiemy, po co trenujemy. Trenowałyśmy do igrzysk. To było nasze marzenie – zaznaczyła złota medalistka z Tokio. – A jak jest sezon po takim, jak ten z olimpiadą, to pojawia się pytanie co dalej? Po co mi więcej, boli mnie wszystko… – dopytywał Smokowski.
– Trudno znaleźć motywację – przyznała raciborzanka. Opowiedziała, jak będąc na obozie w Spale, na zgrupowaniu, miała ciężki trening. – Złapałam taką bombkę i pomyślałam: na chusteczkę mi to było? Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie doprowadzę się do takiego stanu i to jest takie błędne koło. Ciężko jest powiedzieć sobie, zwłaszcza po takich sukcesach, że to już koniec, fajnie było i nie wracać do tego – stwierdziła w Kanale Sportowym.
Biegną dla drużyny
– Jak to jest, że jako drużyna wygrywacie z Amerykankami? – padła kolejna kwestia. – Bo my jesteśmy razem, obcujemy ze sobą, a one się dopiero na starcie spotykają. One biegną dla siebie, a my dla drużyny – podzieliła się opinią Justyna Święty-Ersetic.
Smokowski zapytał ją o wyobrażenie gdyby mogła przez 24 godziny być kimś innym, to kim chciałaby być? – Jest parę takich osób, na których bym podzieliła taką dobę. Może w jakąś młodą czterystametrówkę bym się wcieliła. Wiem, że to brzmi, jakbym była stara, ale my już jesteśmy troszeczkę zdziadziałe. Ja dopiero teraz założyłam TIKTOK-a – uśmiechnęła się J. Święty-Ersetic.
Zupełnie inne życie
W Hejt Parku znalazło się też pytanie o pomysł na życie po karierze wyczynowej. – Wielu sportowców popada w depresję. Sportowcy w pewnym stopniu są upośledzeni, bo my mamy wszystko poddane pod nos. Wszyscy wszystko za nas robią, a potem wracasz do domu i masz tyle obowiązków, że nie wiesz w co ręce włożyć. To jest zupełnie inne życie niż to, co do tej pory robimy – zauważyła sportsmenka z raciborskich Ocic, nazywana przez koleżanki z drużyny „Dżastą”.
Widzowie pytali telefonicznie, co zawodniczki robią przed startem? – Przebywamy ze sobą, umawiamy się na wspólne posiłki. Żeby nie myśleć o starcie, żeby nie zwariować, że muszę to czy tamto – odparła Święty-Ersetic.
Azyl na ziemi
W finałowej fazie programu pojawiło się też pytanie o partnerów życiowych „Aniołków”. – Fajne jest to, że, mimo że ciągle nas nie ma, że trenujemy, to udało nam się założyć rodziny. Nie żyjemy tylko sportem, mamy klapki na oczach. Jednak mąż to jest osoba bliska, z którą się przebywa, o to w życiu chodzi, żeby mieć azyl na ziemi – oznajmiła małżonka Dawida Ersetica zapaśnika z Raciborza.
Czy to, że jest wyczynowym sportowcem, pomaga w związku? – Było dużo momentów, że ja wracałam ze zgrupowań i męża nie było, bo startował gdzieś. Wracasz wtedy do pustego domu, bo on się realizuje w swojej przestrzeni – wspominała.
Co byście powiedziały o sobie młodym? Czego byście nie zrobiły albo zrobiły? – ta kwestia kończyła program. – Krążyły o nas pogłoski, że my ciągle gdzieś z czterema literami latamy, że nie skupiamy się na regeneracji treningowej, a to była właśnie dla nas regeneracja, tyle że psychiczna – tak odniosła się do niego Justyna Święty-Ersetic.
(oprac. m)