No to dali sobie na luz…
Złośliwy komentarz tygodnia.
Wbrew optymistycznym życzeniom prezydenta i starosty, tegoroczny koncert noworoczny przez nich organizowany strasznie mnie przygnębił. Widoku sali RCK ziejącej kowidową pustką i kilkudziesięciu osób w ciemnych maskach nie zrównoważyła nawet drobna radość, że prezydent przestał (zawiesił?) całować panie po rękach w geście powitania. Ale na prawdziwe dno rozpaczy ściągnął mnie (i raczej nie tylko mnie) dopiero konferansjer.
Chętnie bym się dowiedział, czyj to był pomysł, żeby zaangażować do tej roli Leonarda Malcharczyka (dawnego radnego powiatowego), a przede wszystkim, czy jego paździerzowy pomysł na prowadzenie koncertu był z kimś konsultowany. Bo co by nie mówić, ten koncert w swojej kilkunastoletniej historii, bywał lepszy, bywał gorszy, ale poniżej pewnego poziomu nie schodził. No i do tej pory nikt nie miał pomysłu, aby muzykę mniej lub bardziej poważną, w dobrym wykonaniu, połączyć z jarmarcznym rechotem.
No, ale może ja się czepiam, więc poniżej parę próbek, pierwszych z brzegu:
– Dejcie sobie na luz i za 9 miesięcy macie 500 plus (życzenia końcowe prowadzącego)
– Ma tu szabelka, ona się trochę kiwie, ale potem będzie sztywniejsza (mówił przebrany za pirata z Makowa, szarpiąc za wsadzoną do spodni zabawkową szpadę).
– Wyczytałem w statystykach, że w Raciborzu urodziło się w zeszłym roku 296 dzieci. Jaki jest pana udział w tym sukcesie panie prezydencie? (pytanie zadane Dariuszowi Polowemu w ramach quizu)
– Pana ta informacja uratuje, że Raciborszczyzna cała pana całuje (wiersz Malcharczyka dla posła Adama Gawędy)
– Zauważyłem, że jestem ważny, bo wchodząc do Biedronki drzwi się przede mną otworzyły i poczułem się dowartościowany (jedno z wielu wyznań konferansjera ze sceny),
– Nie przejmujcie się jak ktoś wam zarzuca, że nie jesteście profesjonalni, że działacie amatorsko, odpowiedzcie, że Arkę Noego budowali amatorzy, a Titanica profesjonaliści i jak skończyły te konstrukcje? (jak wyżej)
I tak dalej… Gdyby ktoś nie zwrócił uwagi, to dodam jeszcze, że za plecami miał pan konferansjer zespół złożony z uczniów. Nie chcę przez to powiedzieć, że wierzę, iż młodzież nigdy wcześniej nie zetknęła się z żarcikami podobnymi w swej poetyce do „sztywniejącej szabelki w spodniach”, ale uważam, że mimo wszystko trzeba odróżniać piwną biesiadę z udziałem podochoconych dorosłych, od występu w towarzystwie młodzieży i to w instytucji, która ma w nazwie „…Centrum Kultury”.
Aha, i jeszcze ostatnia sprawa. Ze sceny padły zapewnienia, że koncert oglądają przez internet m. in. marszałkowie województwa śląskiego i inna ważna publika. Chyba po raz pierwszy w życiu wolałbym, żeby władza w tym konkretnym przypadku skłamała.
bozydar.nosacz@outlook.com