Jęczmień w oku raciborzanki
Złośliwy komentarz tygodnia.
Oburzona raciborzanka poinformowała mnie, że między blokami przy ulicy Słowackiego falują dzikie łany jęczmienia*, jak nie przymierzając na jakiejś wsi, a nie w mieście z aspiracjami. No to ja jej na to, że super, bo to wychodzi naprzeciw żywotnym interesom naszego zagrożonego kryzysem narodu i jest zgodne z aktualną linią przodującej partii.
Jak zaleca pan minister Czarnek, w celu walki z zapowiadaną biedą powinniśmy „jeść mniej i taniej”. Czyż zatem wykorzystanie miejskich odłogów między blokami do produkcji dodatkowej i taniej żywności nie jest genialną, społeczną odpowiedzią na ten apel? I nie tylko na ten, zresztą. Bo przecież jak się taki jęczmień wymłóci w celu pozyskania ziarna na mąkę, to pozostanie słoma. Choć ze słomą akurat mam poważny dylemat. Bo z jednej strony można by tą słomą ogacić (ocieplić) chałupy przed zimą, jak radzi premier Morawiecki. Ale z drugiej, taka słoma nadałaby się też jako podpałka do chrustu, którym – jeśli go sobie sami nazbieramy w lesie – możemy zimą palić w piecach, do czego z kolei zachęcał wiceminister klimatu Siarka. Przyznacie, wybór jest trudny…
No ale obojętnie co z tą słomą w końcu zrobimy, to po młócce zostaną nam jeszcze plewy. Wyrzucić szkoda, zresztą dziś nie tak znowu łatwo coś za darmo wyrzucić. I tu powiem wam, znów mam zagwozdkę czy czekać na kolejne antykryzysowe wytyczne od jakiegoś ministra czy ogłaszać własny pomysł. Ale niech stracę…Na wypadek, gdyby jakiś minister sprzedał potem mój pomysł jako własny, to będziecie świadkami, że byłem pierwszy. Najpierw przypomnę, zwłaszcza młodszym, że za komuny (o czasach przedwojennych nawet nie wspominam) to niektórzy po komórkach czy na działkach świnie chowali. Trochę zachodu, a czasem i smrodu z tym było, ale za to człowiek był przynajmniej częściowo niezależny żywnościowo. W ostatnich latach wiele elementów socjalizmu z sukcesem się u nas odrodziło, więc czemu też do domowego chowu świnek nie wrócić? Reasumując, mamy plewy, do tych plew dorzucamy trochę resztek z obiadu, trochę pokrzyw i innego chwastu, których zgodnie z obecną modą teraz się nie kosi (niby że to łąki kwietne) i świnka się jakoś wyżywi. A następnie my…
Wiem, wiem, przy takim kompleksowym podejściu do wykorzystania jęczmienia trochę trza by się narobić, a nie wszyscy preferują taki wysiłkowy styl życia. Dlatego, żeby tych ostatnich nie stygmatyzować, uczciwie zaznaczam, że można proces ograniczyć tylko do zrobienia z jęczmienia zacieru. Starszym nie muszę tłumaczyć co to i po co ten zacier, młodsi sobie wyguglują. W sytuacji, gdy niektóre pomysły naszego rządu trudno zrozumieć na trzeźwo, pomysł również wart rozważenia.
bozydar.nosacz@outlook.com
*Oprócz jęczmienia wykorzystywanego spożywczo wyróżnia się też jęczmień ozdobny i jęczmień, który jest chwastem. To informacja dla administratora osiedla, na wypadek, gdyby chciał podjąć jakieś działania w tej sprawie, inne niż pomysły przedstawione w felietonie.