Wyrok sądu ws. Radosława Ś.: Chciał zabić. To jedyna słuszna kara za zbrodnie wyjątkowo oburzające
Przyjechał do Raciborza z zamiarem zabójstwa. Jego dziwne zachowanie wzbudziło niepokój świadków, których mijał. Interweniujący policjanci chcieli go wylegitymować. Jednak Radosław Ś., zamiast po dokumenty, sięgnął po broń. Strzelał do policjantów, dopóki pistolet się nie zaciął. W sprawie zapadł wyrok. Oskarżony resztę życia spędzi w więzieniu.
7 czerwca 2023 roku w Sądzie Okręgowym w Rybniku zapadł wyrok w sprawie Radosława Ś., który 4 maja 2021 roku zabił policjanta i usiłował zabić dwóch kolejnych funkcjonariuszy. Na sali nie było oskarżonego, ani jego obrońcy.
Zasłużył na najwyższą karę
Sąd w pełni podzielił argumentację prokuratury, przyjął jednak, że zabójstwo i dwa usiłowania zabójstwa, traktowane będą jako ciąg przestępstw.
Uznał Radosława Ś. winnym wszystkich zarzucanych mu czynów. Za popełnione zbrodnie i pozostałe przestępstwa, których się dopuścił – nielegalne posiadanie broni i amunicji, jazdę pod wpływem alkoholu oraz uprawę konopi i wytwarzanie marihuany został skazany na łączną karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Po ogłoszeniu wyroku w sprawie Radosława Ś. sąd przedstawił ustną motywację rozstrzygnięcia. W podsumowaniu określił oskarżonego jako człowieka skrajnie zdemoralizowanego, stanowiącego zagrożenie i niezasługującego na powrót do społeczeństwa.
Spożył alkohol, był agresywny
W dniu poprzedzającym zdarzenie Radosław Ś. odwiózł swojego syna do byłej partnerki, do Raciborza. Jak relacjonował w czasie procesu, był zdenerwowany przez trudne relacje z matką jego syna. Uważał, iż utrudniała mu kontakty z dzieckiem, szczególnie po tym, jak zawarł nowy związek małżeński.
Wracając do Siemoni, gdzie mieszkał, kupił alkohol, który spożył tego samego wieczoru. Agresywne zachowanie mężczyzny sprawiło, że jego żona Urszula zdecydowała się spędzić noc w budynku gospodarczym, przed sądem przyznała, że bała się wtedy męża.
Oskarżony zadzwonił do kobiety o 5.30, informując ją, że „ma dość i jedzie do Raciborza”.
W przebraniu policjanta
Przebrał się w strój policyjny, zabrał kajdanki i gaz pieprzowy. Wyjeżdżając z Siemoni wziął ze sobą broń. Glocka włożył za pasek spodni, przy siedzeniu obok położył pistolet maszynowy Scorpion i kilkadziesiąt sztuk amunicji. Prowadził pod wpływem alkoholu. Badanie krwi pobranej tuż po zdarzeniu wykazało 2,36 promila w jego organizmie.
Na stacji benzynowej w Markowicach kupił czteropak piwa. Stan w jakim się znajdował zaniepokoił klientów, zawiadomili policję. Patrol podjął interwencję, jednak oskarżony w międzyczasie się przemieścił. Około 7.00 dotarł do Raciborza i udał się pod mieszkanie ówczesnego partnera matki swojego syna.
– Wyjaśnił, że nie wie po co tam przyjechał, dodał również „podejrzewam, że chciałem go skrzywdzić w związku z tym, co działo się z moim synem. Szukałem jego auta, ale tam go nie było”. Oskarżony był też pod mieszkaniem swojej byłej partnerki, a następnie kontynuował jazdę ulicami Raciborza – przedstawiała sędzia Grażyna Suchecka.
Dwa patrole w akcji
W rejonie skrzyżowania Stalmacha z Bończyka, zatrzymał samochód i udał się w kierunku pracowników zieleni miejskiej, którym pokazał broń i chwilę rozmawiał.
– Zachowanie oskarżonego wzbudziło zaniepokojenie przypadkowego kierowcy. Mężczyzna powiadomił policję podejrzewając, iż jest on pod wpływem alkoholu lub innych środków, a ponadto w takim stanie porusza się samochodem.
Na miejsce pojechali mł. asp. Michał Kędzierski i sierżant sztabowy BW. Na Chełmońskiego zauważyli zaparkowany przy krawężniku samochód oskarżonego i jego samego. W międzyczasie do zgłoszenia udał się również drugi patrol z sierż. szt. MB i sierż szt. PK. Kiedy podjeżdżali, pierwszy patrol zaczął już podejmować interwencję.
– Przejeżdżając obok nich, z radiowozu wyszedł PK i podszedł do pozostałej dwójki policjantów, w tym czasie MB szukał miejsca do zaparkowania. Policjanci podejmujący interwencję wobec oskarżonego, ubranego w mundur policyjny, zapytali go o jednostkę, dowód osobisty i inne dokumenty. Oskarżony nie chciał się przedstawić, nie chciał okazać dokumentów, był pobudzony, wyglądał też na osobę nietrzeźwą. BW zdecydował o jego zatrzymaniu i założeniu mu kajdanek, wówczas Radosław Ś. zgodził się na pokazanie dokumentów.
Parę sekund później doszło do tragedii.
Strzelał bez ostrzeżenia
Kiedy Radosław Ś. zgodził się na wylegitymowanie, najpierw odwrócił się do wnętrza swojego samochodu. Znajdował się w okolicach tylnych drzwi swojego pojazdu. Najbliżej niego, w odległości nie większej niż 1,4 metra stał mł. asp. Michał Kędzierski, za nim BW, po lewej PK. Z kolei MB, już po zaparkowaniu radiowozu, dochodził do pozostałej trójki policjantów.
– W tym momencie oskarżony odwrócił się do funkcjonariuszy. W ręku trzymał broń, którą przeładował i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zaczął oddawać strzały.
Jak uzasadniał sąd, fakt strzelania z bliskiej odległości w klatkę piersiową świadczy o działaniu z bezpośrednim zamiarem zabójstwa.
– Wiedział, że strzela do umundurowanego policjanta na służbie, który jako funkcjonariusz zasługiwał na szczególną ochronę. W ocenie sądu, strzały oddane w kierunku funkcjonariusza dały krótki, ale – jak się okazało, dla życia pozostałych policjantów – kluczowy czas na uratowanie życia, bowiem zdołali przynajmniej rozpocząć ucieczkę, a później schować się za znajdujące się najbliżej nich zasłony.
Co najmniej siedem strzałów
Dwóch policjantów schroniło się za samochodami, MB zdołał skierować się do radiowozu i odjechał nieco dalej. Zgodnie z opinią balistyka, oskarżony oddał co najmniej siedem strzałów.
– W ocenie sądu oddając strzały w kierunku dwóch kolejnych policjantów, oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia ich życia. Strzały nie były już tak precyzyjne, sytuacja przebiegała bardzo dynamicznie, nie ulegało jednak wątpliwości, że oskarżony chciał, aby strzały ich dosięgnęły – podkreślała sędzia.
Jak wynikało z opinii sądowo-psychiatryczno-psychologicznej, oskarżony w chwili czynu był osobą w pełni poczytalną mogącą rozpoznać znaczenie czynów mu przypisanych i pokierować postępowaniem w czasie ich dokonania. Biegli stwierdzili u oskarżonego uzależnienie od alkoholu, leków i narkotycznych środków psychoaktywnych. Stwierdzili również występowanie cech nieprawidłowej dyssocjalnej osobowości.
Sąd zwrócił uwagę, że pokrzywdzeni podejmowali działania podczas i w związku z wykonywaniem przez nich czynności służbowych mających na celu ochronę bezpieczeństwa ludzi. – Przecież to obywatele zaniepokojeni zachowaniem oskarżonego zwrócili się o pomoc do policji i jej funkcjonariusze pełniący wówczas służbę podjęli niezwłocznie swoje obowiązki – podkreśliła sędzia Grażyna Suchecka. – Zupełnie nie spodziewali się, że oskarżony praktycznie bez żadnego powodu wyciągnie broń i zacznie do nich strzelać.
Nie było okoliczności łagodzących
– Warto podkreślić, iż zabójstwo Michała Kędzierskiego i usiłowanie zabójstwa MB i BW nie było przez oskarżonego planowane. Do Raciborza nie jechał z zamiarem zabójstwa pokrzywdzonych, sam wyjaśnił, iż planował zabójstwo, ale innej osoby. Oskarżony w momencie, gdy policjanci rozpoczęli z nim czynności polegające na ustalaniu jego tożsamości, wykorzystując broń, którą miał przy sobie, powziął zamiar zabójstwa policjantów i to bez wyraźnego ku temu powodu. Nie poprzestał na oddaniu jednego strzału, nie oddał go też w powietrze, co z pewnością spowolniłoby działania policjantów i być może pozwoliłoby oskarżonemu na ucieczkę z miejsca. Oddawał strzały, jeden za drugim do momentu aż broń się zablokowała. Wymierzając karę dożywotniego pozbawienia wolności za przypisany oskarżonemu ciąg przestępstw, sąd kierował się faktem, iż nie znalazł jakichkolwiek okoliczności łagodzących. – Za taką nie sposób uznać faktu, że oskarżony przyznał się do zarzutu zabójstwa Michała Kędzierskiego, gdyż w realiach sprawy fakt ten był oczywisty i bezsporny – stwierdziła sędzia.
Mówił: niech zdycha
Kontynuując, wyliczała, iż oskarżony dopuścił się zbrodni wyjątkowo oburzających, przejawiał skrajnie lekceważący stosunek do porządku prawnego. Po zdarzeniu nie pojawiła się u niego żadna refleksja co do dokonanych czynów. Kiedy pytał policjanta, co się stało z Michałem Kędzierskim i takiej informacji nie otrzymał, stwierdził „niech zdycha”.
W ramach niniejszej sprawy patrząc na rażąco wysoki stopień społecznej szkodliwości tych czynów, ich wielość, oraz dobra, które swoim karygodnym zachowaniem naruszył, nakazują orzeczenie wobec oskarżonego najsurowszego wymiaru kary – dożywotniego pozbawienia wolności. Zdaniem sądu tylko tak surowa kara czyni zadość społecznemu poczuciu sprawiedliwości. Każdą inną karę należałoby uznać za zbyt łagodną – zaznaczyła sędzia Grażyna Suchecka.
Sąd wziął pod uwagę również dotychczasową postawę życiową oskarżonego.
– W ocenie sądu uznać należało, iż nie zasługuje on na powrót do społeczeństwa, jest jednostką skrajnie zdemoralizowaną, która uznaje jedynie zasady ustalone przez niego samego i którego postępowanie i społeczne i zachowanie eskalowały aż do tragicznego finału w dniu 4 maja 2021 roku, kiedy życie stracił Michał Kędzierski.
Radosław Ś. wystąpił przeciwko najwyższemu dobru, jakim jest życie drugiego człowieka, podkreślił sąd.
(sqx)