1000 osób w ogródku piwnym? Legalne spożywanie w Ogródku Jordanowskim? Tak było w Raciborzu
Na deptaku przy Długiej lało się zimne piwo, a obok placówki miejskiej Visit Racibórz, pod arkadami stanęło 20 tablic w bursztynowym kolorze. Co było powodem tego wydarzenia?
To muzealnicy postanowili pokazać tradycje piwowarskie, tradycje spożywania piwa w przedwojennym Raciborzu. – Bazujemy na starszych informacjach, pokazujemy miejsca, których już nie ma w naszym mieście. To bardzo odległa tradycja, już średniowieczna, nasz browar warzy piwo od XVI wieku po dziś i raciborskie piwo sprzedaje się z powodzeniem w Warszawie, nad morzem, we Wrocławiu. Wystawa promuje dzieje spożywania bursztynowego trunku – mówił dyrektor Muzeum Romuald Turakiewicz na oficjalnym otwarciu wystawy, zorganizowanym 6 lipca na Długiej.
Jeździli napić się w Markowicach
Gospodarzem wystawy jest Adam Knura z Muzeum. Przypomniał, że wystawa plenerowa o ogródkach piwnych to pomysł z początku tego roku. – Hasło ktoś rzucił, a mamy troszkę fotografii o tym, tylko bałem się, czy ich starczy na 20 plansz. Jednak kiedy włączyłem w to ogródki hoteli, karczmy ze Studziennej czy Markowic, kiedy dzielnice były odrębnymi miejscowościami, to okazało się, że zbiory mamy bogate. W weekendy raciborzanie wyjeżdżali napić się piwa za miasto. Tam jeździli, wypić na świeżym powietrzu. Materiału miałem zatem więcej niż na 20 plansz, wybrałem najciekawsze miejsca do opowiedzenia – wyjaśnił Knura.
Widoki dzięki Otlikowi
Wśród zdjęć prezentujących miejsca, są te z najbardziej znanymi lokalizacjami jak Ogród Zamkowy, gdzie lano piwo z browaru, ale jest też Ogródek Jordanowski – duża przestrzeń gdzie spożywano piwo z browaru.
– Mniej znany ogródek jest z dzisiejszego parku Miasta Roth. Tam był nad stawem drewniany budynek. Te fotografie, pocztówki, grafiki są głównie z XX wieku, a kilka jest z XIX wieku. Dawniejsze wieki pod tym względem już nie są tak dobrze reprezentowane. Nasze źródła to dawne pocztówki, te z kolekcji Alfreda Otlika. Gdyby nie one, to byłoby dużo skromniej. 90% materiałów do wystawy pochodzi z kolekcji – objaśniał A. Knura.
Muzealnik mówił też, że chce pokazać piękne, inne miasto Ratibor, a piwo to temat wakacyjny, dosyć luźny na letnią porę.
Kawowe, a nie piwne
Jakie są różnice między tymi ogródkami sprzed ponad 100 lat? – Pomysł ten sam co dziś, ale nazwa inna. Rzadko nazywano piwnymi, ale restauracyjne, towarzyskie, kawowe – takie były. Miały trochę inny charakter, to było główne miejsce spotkań raciborzan. Wracamy do tego, wtedy i teraz toczyło się tam życie towarzyskie. Nawet 1000 osób się tam mieściło i te ogródki były wypełniane – podkreślił Adam Knura.
Jednym z pierwszych odwiedzających wystawę był znany raciborski pasjonat historii lokalnej, twórca filmów dokumentalnych o niej (Newerla, Ulitzka czy Gloria Bałtyk) Adrian Szczypiński. – Ówcześni raciborzanie, jak to mówił Siara z „Kilera”: mieli rozmach. Dzisiejsze ogródki restauracyjne to przy tych ogrodach z przeszłości jakieś naparstki. Pomyślmy, że mały park przy Warszawskiej, ten z tężnią był wielkim ogrodem piwnym. To zupełnie inna skala niż dziś. Na wystawie są grafiki, które widzę pierwszy raz. Na przykład widok z ul. Drzymały, tam, gdzie obecnie jest urząd skarbowy, tam był ogród restauracyjny – zauważył A. Szczypiński.
Piwo, którym częstowano przy okazji otwarcia wystawy, było bezalkoholowe, wyłącznie raciborskie, rozdawane w małych kubeczkach.
(ma.w)
3 Pytania do dyrektora muzeum Romualda Turakiewicza
– Która to już wystawa plenerowa za pańskiej kadencji dyrektorskiej?
– Chyba siódma albo ósma, bo straciłem rachubę. Niedawno Ostrawa, przed chwilą Sudół, a za miesiąc Bieńkowice. Mamy dwa zestawy plenerowe i równocześnie możemy zorganizować dwie wystawy po 20 obrazków. A możliwości i miejsc jest mnóstwo. Oczywiście nie robimy takich wystaw co tydzień, bo to kosztuje. Myślę, że to fajny sposób przekazywania treści historycznych, muzealnych, nawet przypadkowym przechodniom. Do Muzeum nie każdy trafi, trzeba pójść, kupić bilet, a tu historia staje przed oczami. To sposób na promowanie, edukowanie społeczeństwa.
– O czym opowiada wasza najnowsza wystawa?
– Tu się można dowiedzieć, jak wiele było w dawnym Raciborzu miejsc do spożywania piwa. Na przykład Ogródek Jordanowski – jego pierwotne przeznaczenie to ogródek piwny. Są ciekawostki, które można wyłowić. Gdyby nie wystawy plenerowe, wielu ludzi by się o tym nie dowiedziało.
– O czym będą traktowały kolejne takie wystawy w plenerze?
– Będziemy je kontynuować, może w szerszej formie. We wrześniu planujemy wystawę sztuki gotyckiej, koło kościoła farnego, jak proboszcz się zgodzi, bo to miejsce by pasowało. Na pewno postawimy coś świątecznego w okresie bożonarodzeniowym, a będzie jeszcze coś o archeologii. Potrzebne są pieniądze na wydruki i czas. Wyróżniamy te miejsce, gdzie dużo ludzi to zobaczy. Tak jak deptak na Długiej, wylot na rynek. Turystów jest tu najwięcej. Taki mamy klucz doboru naszych miejsc.
Pytał ma.w