Śmieciowy armagedon Brzezia. Po południu panuje tam smród i trwa do rana
Mieszkańcy Dębicza i Brzezia przypomnieli na konferencji prasowej w hotelu Racibor, że kolejni prezydenci Raciborza obiecywali: na wysypisko będą zwożone wyłącznie miejscowe śmieci. Tymczasem aktualnie odpadów spoza miasta jest 5 razy więcej niż raciborskich. Do tego smród w dzielnicach jest nie do wytrzymania i konferencja z 16 sierpnia była konieczna, by problem przedstawić szerszemu gronu.
Zapewnienia władz minionych dekad
– Zaprosiliśmy media, żeby uświadomić władzom skalę problemu i poinformować o nim większą liczbę mieszkańców Raciborza – zaczął spotkanie z mediami Radosław Łazarczyk. Wystąpił jako delegat mieszkańców Brzezia i Dębicza. W tej roli przyszli także inni – reprezentanci 200 raciborzan, którzy dołączyli do społecznego protestu.
– Jeśli policzyć wszystkich członków tych rodzin, to mówimy o populacji 1000 osób – ocenił jeden z tych delegatów – Adam Witecki.
Pierwszy przemawiał Roman Majnusz. Zaczął od odwołania się do najnowszej historii miasta. Wspomniał, jak przed 34 laty ówczesny prezydent Jan Osuchowski spytał mieszkańców Brzezia, co sądzą o budowie w tej dzielnicy wysypiska śmieci. Miasto miało się odwdzięczyć miejscowym gazyfikacją i darmowym odbiorem odpadów przez pewien czas. Włodarz uzyskał zgodę na tę inwestycję.
Dziesięć lat później prezydent Andrzej Markowiak wdrożył w życie sortowanie odpadów w Raciborzu, chcąc by składowisko posłużyło na dłużej. – Wcześniej i wtedy prezydenci miasta zapewniali w dzielnicy, że składowisko będzie służyć wyłącznie mieszkańcom – podkreślił Majnusz.
Znany raciborski przedsiębiorca i działacz RIG-u przypomniał też następny krok w rozwoju gospodarki odpadami w Raciborzu – budowę RIPOK-a (sortowni śmieci) wspólnie wykonanego przez Miasto oraz prywatne przedsiębiorstwo Empol wyłonione w postępowaniu przetargowym.
Odkąd powstała ta instalacja na Dębiczu, jego mieszkańcy przeżywają – jak sami mówią – letnie katusze – im cieplej, tym bardziej śmierdzi.
– Były interwencje u władz, były ich reakcje, ale tylko przez tydzień, dwa był spokój – przyznał Majnusz.
Stwierdził, że w kwietniu obecnego roku rozpoczął się istny armagedon, bo niemal codziennie od 17.00 smród rozlewa się po całej dzielnicy i panuje w niej do rana.
Jego zdaniem w tym samym czasie miejska spółka, dawny Zakład Zagospodarowania Odpadów a dziś Raciborskie Centrum Recyklingu R3, zawarła nowe umowy na składowanie odpadów. Dzięki nim, na wysypisku, na które trafia 6 tys. ton śmieci z Raciborza, jest składowane jeszcze ponad 30 tys. ton śmieci spoza miasta.
Dramatyczne porównanie: ile z miasta, ile spoza niego
Mieszkańcy wskazują na kolejki ciężarówek jadących na wysypisko, aut na łódzkich i warszawskich rejestracjach, z których wiele nie ma wymaganego oznakowania, że wożą odpady. – Może te śmieci są z zagranicy? – nie kryją obaw.
Według nich w ten sposób składowane jest w Raciborzu 20 tysięcy ton spoza miasta. A łącznie śmieci na Dębiczu jest złożonych 38 tysięcy ton, przy czym tylko 6 tys. ton pochodzi z miasta.
– Porównanie jest dramatyczne, bo zewnętrznych śmieci jest 5 razy więcej niż tych od mieszkańców – padło na konferencji.
Tłumaczono na niej, że nie chodzi o biznesową zawiść, ale o smród uciążliwy dla miejscowych.
– My nie chcemy zamykać wysypiska, wiemy, że musi funkcjonować, ale chcemy, żeby jego działalność nie była dokuczliwa. Mamy obawy o to, co tam jest wwożone. Chcemy dostępu do monitoringu, ale czekamy, bo firma – jak słyszymy, spóźnia się z instalacją – powiedział Radosław Łazarczyk.
Organizatorzy konferencji mówili, że miejska spółka ma umowę z Empolem, ale ma też umowy „z jakimiś firmami z całej Polski na odbiór odpadów”.
– Zainteresowały nas te nocne kolejki samochodów na wysypisko. Nie mamy w tej sprawie odpowiedzi od władz. Widzimy tam potężne samochody bez stosownego oznaczenia, że wiozą odpady – kontynuował Majnusz.
Z tego co powiedział, wynika, że dopiero jak mieszkańcy podnieśli alarm, że tyle ciężarówek przywozi do Raciborza śmieci, to kolejki ustały, pojawiły się kontrole z WIOŚ-u.
Tyle że auta z odpadami zaczęto znajdywać na nieczynnej stacji benzynowej w okolicy. – Dziś był jedna wanna (popularne określenie pojazdu z naczepą o wielotonażowej ładowności), a w poniedziałek cztery wanny. Skąd o tym wiemy? Pełnimy dyżury społeczne, robimy zdjęcia, pytamy kierowców – tłumaczyli mieszkańcy.
Gorący uczynek na wysypisku śmieci
Powiedzieli, że dziękują prezydentowi Dariuszowi Polowemu za utworzenie urzędniczej grupy szybkiego reagowania na smród, ale ponieważ sytuacja nie ulega poprawie, to rozważany jest „jakiś proces zbiorowy przeciw Miastu, czy spółkom”.
– Bo jak my sygnalizujemy, że odór występuje i jest to o 17.00 czy 19.00, to kontrola WIOŚ jest u nas o 11.00 następnego dnia, kiedy nie ma tych uciążliwości – mówili o urzędniczych interwencjach.
Czy próbowali włączyć do swych działań Inspekcję Transportu Drogowego, by zajrzała do ciężarówek, co tam wożą? – ITD interweniuje, łapiąc kogoś na gorącym uczynku, a my mamy tylko dokumenty i zdjęcia. Im to nie wystarcza – mówili.
– Nie jesteśmy aż tak zorganizowani, żeby wyłapywać na bieżąco te samochody i wzywać ITD. Jeszcze nie jesteśmy – stwierdził R. Majnusz.
W Brzeziu wiedzą, że potencjalne źródła smrodu są trzy: kompostownia, wysypisko i sortownia Empolu. – Spektrum zapachów jest różne, nie pochodzi z jednego źródła – oceniają.
– Żądamy przestrzegania reżimu technologicznego, a może modernizacji, ale na razie są to głównie słowa, śmierdzi nadal – mówili.
Mieszkaniec Brzezia o imieniu Grzegorz zwrócił uwagę, że procedowane jest aktualnie powiększenie instalacji RIPOK-a.
– W październiku zostało wydane w urzędzie pozwolenie na zwiększenie ilości przetwarzanych odpadów w tym miejscu. Władze tego miasta chcą powiększyć instalację przetwarzania odpadów. W ten sposób ta dziura szybko się zapełni. Wtedy wszyscy raciborzanie będą musieli zapłacić za nową instalację lub płacić za utylizację odpadów gdzie indziej – mówił raciborzanin.
Wskazał na pozytywne rozpatrzenie decyzji środowiskowej w sprawie rozbudowy Empolu, dokonane przez prezydenta miasta. – My jesteśmy oburzeni! A gdzie konsultacje? Bo nic o nich nie wiedzieliśmy. Co zostało podpisane? Co zaprojektowane? Co nas czeka? Bo nie da się w tym miejscu żyć – skwitował pan Grzegorz.
Dopiero ze świtem odór ustępuje
Raciborzanie z Brzezia pytali o przywożone śmieci prezesa RCR, ale twierdzą, że ten im nie odpowiedział. Mówił tylko, że śmierdzi Empol. Jego zdaniem to jedyne źródło smrodu.
– Nas to dotyczy już kilkanaście lat. Porównując się z tym zespołem wąchaczy z urzędu miasta, to my potrafimy lepiej rozróżnić co i jak śmierdzi. Mamy tu trzy miesiące armagedonu i jego zbieżność z przyjeżdżaniem samochodów z Polski, wiozących po 300 – 400 ton dziennie. Wtedy zaczęło śmierdzieć inaczej, permanentnie – mówił R. Majnusz.
Wrócił do okresu, gdy interwencje odbywały się tylko w Empolu. Wtedy smród „odchodził”. Teraz jak zgłaszają problem, to skutek występuje dopiero, gdy inaczej wiatr zawieje, czy jak jest różnica ciśnień, albo nastaje nowy dzień – dopiero wtedy nie ma smrodu.
– Prezydent rozmawiał z nami gdzieś na internetowej grupie, na której funkcjonujemy. Był aktywny, ale teraz od półtora miesiąca przestał. Padają pytania gdzie jest prezydent? A on milczy. W sprawie wypowiada się za niego prezes Makowski, który ma zawsze taką samą odpowiedź, że to Empol. Mówimy: ale te 20 tys. ton śmieci nie ma nic wspólnego z Empolem. Prezes nam wtedy nie odpowiada – relacjonowali organizatorzy spotkania z mediami.
W grupie internetowej jest też wiceprezydent i mieszkaniec Brzezia Dominik Konieczny. – Wiceprezydentowi nie śmierdzi, ale widzi, co my tam piszemy. Wykazuje zerową aktywność. Kto jak nie prezydent ma to załatwić? Empol i RCR działają w jednym obszarze – stwierdzili uczestnicy konferencji.
Głos zabrał jeszcze Wiesław Jacheć, przedsiębiorca, były radny miejski. Mieszka 21 lat na Brzeziu. – Początkowo smród pojawiał się na pół godziny, ale od maja my też czujemy ten ostry smród. W całym kraju jest problem z odpadami, tymi niebezpiecznymi do utylizacji. Będą je wozić z miejsca na miejsce, a jak wjadą na nasze wysypisko? W dodatku bez identyfikacji? Nasza dziura stanie się bombą odpadową, co nas będzie męczyła długie lata? Jest kryzys z odpadami w kraju, a my to odczujemy? Bo się obudzimy z ręką nie tam gdzie trzeba – powiedział Jacheć.
Temat drążą od maja i nie ma odpowiedzi
Majnusz przytoczył informację z sesji miejskiej, absolutoryjnej, na której podano wyniki finansowe RCR, że odkąd Makowski jest prezesem, to spółka notuje większy obrót o 50% i ma pół miliona zysku. W jaki sposób to osiągnęła? – Padła odpowiedź: bo uszczelniliśmy system – oznajmił Majnusz.
Od kiedy przybyło śmieci? – Próbowaliśmy się dowiedzieć, ale nie możemy, choć chcemy spojrzeć w dokumenty miejskiej firmy. Rada miasta też nie wie, a miesiąc upłynął od naszych działań. Mamy informację, że 30 sierpnia ma być odpowiedź. W kwietniu zaczął się potworny smród, a my od maja drążymy temat i wciąż brakuje nam odpowiedzi – kontynuował Majnusz.
A może któryś z parlamentarzystów mógłby się zaangażować? Na taką uwagę, która padła ze strony mediów, Radosław Łazarczyk odparł:
My nie szukamy konfliktu politycznego, nie robiliśmy tego, nie chcemy, żeby problem znikał tylko jesienią i zimą, bo żyje się z tym coraz trudniej. Ponadto chcemy wiedzieć, czy to tylko smród, czy to coś z wpływem na nasze zdrowie! Nie chodzi tylko o komfort życia, ludzi, którzy mają jakiś wysublimowany węch. Nam chodzi o normalność i pewność, że nic nie grozi z tego smrodu.
Brzezie liczy na sojusznika z pobliskiej Kobyli. Na tamtejszym nowym osiedlu mieszkańcy też cierpią z powodu odoru. – Włączyli się do naszej społeczności internetowej. Jeszcze nie było rozmów z wójtem Kornowaca, ale takie działania planujemy, żeby wywarł nacisk na prezydenta – zapowiedział Łazarczyk.
Majnusz przyznał, że próbowano zainteresować posłów, ale ci oczekują dokumentów, materiałów. – My mamy korespondencje z prezydentem, z inspektoratem ochrony środowiska, mamy zdjęcia, ale idziemy do mediów, żeby zadały kłopotliwe pytania na forum całego miasta, bo my wyczerpaliśmy możliwe ścieżki – stwierdził R. Majnusz.
1000 osób cierpi z powodu odoru
– Stawiamy te pytania przed wszystkimi mieszkańcami, bo chcemy wykorzystać czas kampanii wyborczej, tę szczególną przychylność polityków względem wyborców. Żeby spojrzeli na problemy swoich wyborców, te zwykłe, codzienne. Dziura na Brzeziu zapychana jest odpadami niewiadomego pochodzenia. Co tam jest składowane, dlaczego tak śmierdzi? Instytucje do tego powołane nie spełniają naszych oczekiwań – zaznaczył R. Łazarczyk.
Ilu adresów konkretnie dotyczy problem odoru? – Mamy zebranych w tej sprawie 200 osób z poparciem. Pamiętajmy jednak, że wiele osób jest na wakacjach i o tym, że chodzi o całe rodziny, a to razem będzie jakieś 1000 osób. Do tego Kobyla i Obora też – zauważyli organizatorzy konferencji.
Ich zdaniem na Oborze, czy Płoni nie wiedzą, że smród, jaki tam odczuwają, pochodzi od strony wysypiska, kojarzą odór z kanalizacją ściekową. Podano, że to w rejonie Auchan – 900 m od Empolu, też jest smród, „bo wali przez Arboretum”.
(ma.w)
Działania pozorowane, pytania bez odpowiedzi
W wypowiedzi dla mediów Roman Majnusz powiedział m.in.:
– Prosimy media o pomoc, bo już nie wiemy, co dalej z tym zrobić.
– Coś niedobrego na tym składowisku się dzieje. Jak śmierdzi, to korespondujemy przez internet, co kto i gdzie czuje. To już są trzy dzielnice i sąsiednia Kobyla.
– Reakcje instytucji są pozorowane. To już trzy dekady składowiska śmieci i kolejne lokalne władze próbują się z nami porozumieć, ale teraz obojętnie czy urząd, czy Empol, czy WIOŚ, czy GIOŚ, to nam ciągle śmierdzi. Nie da się żyć, śmierdzi co wieczór, po osiem godzin, w sposób ohydny.
– My robimy prywatne podchody, żeby stwierdzić, co śmierdzi. Okazuje się, że odbywa się proceder przywożenia śmieci z całej Polski. Nikt nam nie odpowiedział co to za śmieci, a codziennie są to setki ton, po kilkanaście samochodów.
– Kierujemy pytania do władz, są interwencje do WIOŚ, ale one są nieskuteczne. Stawiamy pytanie publiczne związane z tym procederem, bo przez rok – 20 tys. ton odpadów przywieziono i nikt nie mówi skąd i co konkretnie.
– Ci, co się podpisali pod naszym protestem to mieszkańcy rejonu składowiska, szukamy kogoś, kto nam ulży.
– Rozmawiamy z władzami, w kontakcie pośrednim jesteśmy codziennie. Ostatnie pytania o szczegóły tego co się dzieje na wysypisku, są sprzed 3 tygodni. Informacje będą na koniec sierpnia. Paru radnych dwukrotnie było na wizji u szefa składowiska i prezes na 30 sierpnia obiecał im przygotować odpowiedzi. Ta interwencja jest sprzed miesiąca. Osobiście rozmawiałem z radnym z dzielnicy (Leon Fiołka), ale on nie widzi problemu, bo jemu nie śmierdzi. Chyba jest zmęczony działalnością społeczną. Zostawił nas samych sobie.
– To jest ważki problem. Liczymy, że obecność dziennikarzy pomoże w zadaniu pytań tym, którzy powinni coś zrobić. Dlaczego 20 tys. ton odpadów trafiło na składowisko?