PO i ZNP pod Mechanikiem. Na konferencji o degradacji edukacji
Dociskanie samorządu, niskie płace nauczycielskie, braki kadrowe i przepracowani pedagodzy – o tym mówili pod największą szkołą w Powiecie politycy Platformy Obywatelskiej i związkowcy ze Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Posłanka Gabriela Lenartowicz stwierdziła, że zaczął się nowy rok szkolny – kolejny rok kryzysu w edukacji. Na briefingu prasowym towarzyszyli jej radny powiatowy Piotr Olender oraz działaczki ZNP – Anna Nowak-Malcherek i Teresa Ćwik.
Przyciskanie samorządu
Zaczął radny, mówiąc, że w Powiecie jako takim źle się nie dzieje w oświacie, ale to zasługa Powiatu, któremu rząd sprawy nie ułatwia.
– Musimy stosować mocne dopłaty do subwencji oświatowej, które pochodzą z budżetu powiatu. Zaczęło się w latach 2017-2018, ale od dwóch lat są to już sumy po 7 mln zł rocznie, bardzo poważne sumy. Jednocześnie tracimy dochody własne, bo rząd odbiera je Powiatom przez obniżanie podatku dochodowego. To jest takie przyciskanie samorządu z jednej i drugiej strony – mówił Piotr Olender.
– Jeśli chodzi o nauczycieli, to w Powiecie sobie radzimy, choć problemy z nauczycielami przedmiotów zawodowych już odczuwamy. Radzimy sobie, choć te kwestie narastają – kontynuował.
– Tendencja jest taka, że ogranicza się pieniądze na zadania powierzone, a odbiera się te przysługujące. I rzuca się pieniądze na inwestycje takie do pochwalenia się. To jest ograniczanie samorządności, a oświata na tym traci – zaznaczył P. Olender.
Sytuacja niegodziwa
Radny wskazał jeszcze jeden problem. Przed rokiem rada powiatu podjęła uchwałę nawołującą ministra edukacji do zmiany decyzji z lutego 2022 roku o ograniczeniu nauki niemieckiego. – Dotknęło to wyłącznie Mniejszości Niemieckiej i ta sytuacja jest niegodziwa. W sposób jasny realizuje się zasadę o dwóch sortach – tym gorszym jest mniejszość. Data 1 września przypomina mi tą sesję sprzed roku – podsumował P. Olender.
Anna Nowak-Malcherek z raciborskiego oddziału ZNP wspomniała o pikiecie w Warszawie, w której wzięli udział nauczyciele, rodzice, organizacje społeczne i politycy. – My widzimy degradację edukacji, niszczenie profesji nauczycielskiej. Mamy braki kadrowe, z analizy arkuszy organizacyjnych wynika, że wakatów było sporo, zwłaszcza brakowało przedmiotowców. One od 4 września wakaty zniknęły, ministerstwo znowelizowało Kartę Nauczyciela i wprowadziło możliwość przydzielenia więcej niż 1,5 etatu. Nauczyciele zgodzili się, ale przepracowany nauczyciel nie poświęci czasu uczniowi. A ten zamiast pozyskiwać kompetencje, dostaje naukę suchą i teoretyczną – stwierdziła pani Anna.
Przedstawicielka związku powiedziała „co dobija środowisko nauczycielskie”. To niskie zarobki.
Pokazała, jak zmieniała się płaca zasadnicza w porównaniu z płacą minimalną. Np. nauczyciel początkujący (wcześniej stażysta) w 2007 roku miał wypłatę o 54% wyższą od płacy minimalnej, a 2022 – zaledwie o 1% i o teraz o 3%. – 3690 zł to stawka płacy zasadniczej takiego nauczyciela. Dostanie teraz 12,3% podwyżki i otrzyma 4124 zł. Co to powoduje? Zarobi mniej niż wyniesie wkrótce płaca zasadnicza, bo jej kolejne podwyżki są planowane. Znów będzie potrzebne wyrównanie. Nie są to zarobki atrakcyjne, młodzi nie garną się do zawodu, bo więcej dostaną gdzie indziej. Zawód nauczyciela to żaden prestiż – kontynuowała Anna Nowak-Malcherek.
Praca na krótki dystans
Członkini związku zawodowego nauczycieli dodała, że minister Czarnek podaje średnią wysokość pensji nauczycielskiej, a to obraz księgowy wynagrodzenia. – To nie są realne pensje – podkreśliła. Teresa Ćwik z ZNP mówiła, że nauczyciele pracują nawet na dwa etaty. – Później minister powie, dlaczego bronicie pensum 18 godzin, skoro chcecie pracować na dwóch etatach? Tylko to jest praca na krótki dystans, a ucierpią na tym dzieci – oznajmiła Ćwik.
Lenartowicz powiedziała, że edukacja daje najwyższą stopę zwrotu jeśli chodzi o inwestycje, dlatego są potrzebne nowe rozwiązania, nowa szkoła – przyjazna dla dzieci, bez ideologizacji.
Posłanka poruszyła jeszcze sprawę języka niemieckiego w szkołach. – Wystosowaliśmy petycję do RPO, do Morawieckiego, okazało się, że to niekonstytucyjne rozporządzenie. Może je premier uchylić. My wzywamy posłów, członków rządu, co mamili samorządowców, że załatwią coś w Warszawie w celu przywrócenia tej nauki. Gdzie oni są? My chcemy żeby dzieci w powiecie traktować równo niezależnie od tożsamości narodowej – podsumowała Gabriela Lenartowicz.
(ma.w)