Sesja o smrodzie i śmieciach. Polowy zgłosił Empol do prokuratury, firma chce zmienić umowę o partnerstwie. Widmo podwyżki opłaty śmieciowej o 100%
Bez prezydenta miasta i prezesów spółek komunalnych odbyła się 13 września w magistracie kontynuacja posiedzenia rady miasta w Raciborzu. Poświęcono ją problemowi odoru i napływowi śmieci na wysypisko na Dębiczu. Z liczną (brakło miejsc siedzących) grupą mieszkańców dzielnicy przyszła posłanka Gabriela Lenartowicz. Pojawili się też prezes Nowoczesnej Taduesz Wojnar i radny powiatowy Tomasz Cofała. – Jesteśmy zakładnikami wojny Miasta z Empolem – padło na koniec obrad.
Polowy wyjechał do stolicy
Pierwszy zabrał głos II wiceprezydent Raciborza Dominik Konieczny. Powiedział, że gdyby odór zależał wyłącznie od miejskiego wysypiska, to smród byłby odczuwalny w sposób ciągły i nie byłoby tak, że nagle zaczyna śmierdzieć i po kilku godzinach przestaje. – Ostatnio nawet o trzeciej nad ranem. Śmierdzi głównie w godzinach nocnych – podał wiceprezydent.
Zastępca Dariusza Polowego oznajmił, że w urzędzie zebrano materiał dowodowy i włodarz wystąpił do marszałka województwa o przegląd ekologiczny na podst. art. 237 ustawy o ochronie środowiska. Wytłumaczył, dlaczego na sesji nie ma jego szefa – ten przebywał w środę 13 września w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska w Warszawie, właśnie w sprawie odoru z Brzezia. Tu ze strony publiczności padło: a może prezydent tutaj powinien być z nami?
Ubojnia Majnusz wjeżdża na Dębicz
Wiceprezydent Konieczny poinformował, że 13 września prezydent Raciborza złożył w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez firmę Empol, wskazując na źródło odoru, którym według niego są bioreaktory firmy.
Miejskie służby wykonały dokumentację zdjęciową z drona fotografując Empol i jego plac składowy. Według Koniecznego na tym placu powinny być przesypywane pryzmy odpadów, bo tak wynika z technologii, jak i z umowy partnerskiej. – Odpady mają leżakować tam 4 tygodnie i cały ten plac powinien być zajęty pryzmami, wysokimi na 3 metry. Plac jest pusty. Zdjęcia są z różnych dat. To wskazuje na niedotrzymanie reżimu technologicznego – przekazał D. Konieczny.
Następnie przedstawił „Studium manipulacji: ubojnia Majnusz” tłumacząc, jak są rozpowszechniane jego zdaniem niesprawdzone informacje i plotki na temat źródła odoru. – Na grupie Whatsapp mieszkańców Brzezia, pojawiły się wpisy, że transport z ubojni wjechał na teren wysypiska. Wskazano, że są świadkowie, podano numer samochodu, ale my mamy monitoring i ten samochód nie wjechał do spółki tylko do Empolu, nie na naszą wagę, ale do instalacji RIPOK. Fałszywa była ta plotka, bo okazało się, że tym samochodem przywieziono stalowe pręty – opowiadał D. Konieczny. Jego wystąpienie wzburzyło zebranych mieszkańców, bo publicznie zaprezentowano korespondencję prywatnej osoby, z podaniem jej numeru telefonu. – Zrobiono tu to samo, co zrobił zdymisjonowany minister zdrowia Niedzielski – stwierdził Radosław Łazarczyk. Przybyli do urzędu skomentowali wystąpienie wiceprezydenta jako żałosną prezentację.
Strażak co wzniecił pożar
– Smród jest realny – przyznał Dominik Konieczny, dodając, że współczuje sąsiadom z Brzezia i sam jest dotknięty tą sytuacją. Stwierdził też, że całość działań w sprawie odorów to jakaś intensyfikacja smrodu, dość dziwna. Określił ją jako zaplanowaną akcję polityczną. Wzbudziło to śmiech w sali i oklaski. – To który polityk nam smrodzi? – kpiono.
Konieczny wskazał, że wniosek o zwołanie sesji w sprawie odorów radny Mirosław Lenk konsultował z Tadeuszem Wojnarem i Romanem Majnuszem. Wojnara nazwał wieloletnim patronem i mentorem raciborskiej opozycji.
Zastępca prezydenta oznajmił, że umowa z Empolem z 2014 roku jest dla Miasta niekorzystna, bo urząd nie ma kontroli nad procesem, nie ma nań wpływu i on ubolewa, że tak się stało. Wspomniał, że Gmina mogła zaciągnąć zobowiązanie i sama wybudować RIPOK. – Mielibyśmy kontrolę, a teraz jest inaczej. Tę sytuację zawdzięczamy tamtym decyzjom – ocenił Konieczny.
Mirosława Lenka nazwał strażakiem podpalaczem, który sprowadził Empol do Raciborza i wzniecił pożar, który teraz próbuje gasić.
Sytuacja tak napięta, że potrzeba prokuratury
Radny Mirosław Lenk nie widział problemu, że temat dopracował z Romanem Majnuszem. Stwierdził, że martwi go manipulacja, jakiej dokonał wiceprezydent, by podważyć jego wiarygodność. – Nie miałem niczego do ukrycia – podkreślił.
Lenk stwierdził, że ani jedna instalacja do przyjmowania śmieci nie jest komunalna w Subregionie Zachodnim – wszystkie są prywatne. – Mamy wpływ na poziom opłat w tym systemie, może za mały wpływ na całość działalności, ale uzyskaliśmy jasny sposób określania ceny za zagospodarowanie jednej tony odpadów. Pan Konieczny chwalił ten system swego czasu, ale później wszystko, co robi Lenk jest złe. Partner prywatny nie robi niczego za darmo, a ryzyka trzeba było rozłożyć na dwie strony – wyjaśniał radny Lenk.
– Odór nie ma barw politycznych. Ja nigdy nie mówiłem, że z Empolu nie śmierdzi, identyfikowaliśmy źródło odoru stamtąd. Prowadzono rozmowy z Empolem, stosowano środki, wskazano potrzebę zmiany technologii, hermetyzację. Mija 5 lat kadencji i co zrobił w tym czasie prezydent Polowy z odorem? Dziś złożył wniosek do prokuatury? Bo sytuacja jest tak napięta, że nie da się nic zrobić. Po co jedzie do GIOŚ? Nie bardzo wiem. Pracuję w odpadach, posiadam jakieś pojęcie – kontynuował Lenk. Kontrole zarządzone przez włodarza uznał za zbędne marnowanie publicznego grosza. – Co one dały? Wiedzę, że śmierdzi. Wy to wiecie za darmo – zauwazył Lenk zwracając się do mieszkańców.
Lenk oznajmił, że w 2022 roku trafiło na składowisko 37 tys. ton odpadów, z czego 19 tys. przez instalację RIPOK a reszta z instalacji spoza miasta.
Powietrze szczypie
Po tym wystąpieniu przemawiał w imieniu mieszkańców Roman Majnusz. Przytoczył wpisy z komunikatora, gdzie mieszkańcy porównali odór do broni chemicznej. – Powietrze szczypie. Fetor dostaje się przez kominy i wentylację – pisali w internecie.
Raciborski przedsiębiorca przekazał, że śmierdzi od 18.00 – 19.00 aż do samego rana. – Co nas zdumiało, to po kilkanaście tirów z odpadami dziennie przyjeżdżających na składowisko – mówił Majnusz. Towarzyszący mu mieszkańcy wołali do wiceprezydenta, by ten się obudził, że powinno mu być wstyd.
– Pytaliśmy prezydenta, czy prawdą jest, że Raciborskie Centrum Recyklingu podpisało umowy na przywóz odpadów z całej Polski, ale na te pytania nie ma odpowiedzi. Słyszymy tylko, że śmieci przywozi Empol. Nie porozumieliśmy się z prezydentem. Próbowaliśmy przez radnych dowiedzieć się, co się dzieje na składowisku. Radny z Brzezia powiedział, nam, że nie pomoże. Na komunikatorze podano nam, że winny tej sytuacji jest pan Lenk, bo 8 lat temu zawarł umowę z Empolem – kontynuował R. Majnusz.
Lider protestujących oznajmił, że ci są gotowi użyć każdego argumentu, żeby smród przestał dokuczać. – Widzimy, jak przyjeżdżają tiry, po 3, po 7, po więcej i w każdym jest po 20 – 25 ton. Czego? Domyślamy się! Nam to śmierdzi! Te samochody okropnie cuchną. Przyjeżdżają wanny, nie śmieciarki. W takich wannach osady się wozi, z oczyszczalni ścieków – powiedział R. Majnusz. Jego zdaniem, zabrakło z brzezianami konsultacji o rozbudowie Empolu. Bo mieszkańcy chcą zapowiadanej tam hermetyzacji, rozumieją dobudowanie biokomposterów, ale oburza ich, że nikt im tego nie powiedział. – Ta władza nie liczy się z tym, co jest istotne dla mieszkańców. Spółka miejska osiąga przychód, ale czyim kosztem? – pytał Roman Majnusz. Dodał jeszcze, że to, co opowiada na sesji wiceprezydent to bzdury i kłamstwa. O Dariuszu Polowym powiedział, że ten zdezerterował, żeby się nie konfrontować z mieszkańcami. – Ta nieobecność to jest świadectwo jak nas te władze traktują – oświadczył.
Pranie śmierdzi wysypiskiem
Na zarzut upolitycznienia sprawy zareagował Adam Witecki. – Niech pan spyta moją ośmioletnią wnuczkę, z której jest partii. Pyta mnie codziennie kiedy przestanie śmierdzieć – stwierdził. Witecki mówił, że nie ma tu żadnej partii, ale jest 500 podpisów ludzi, którym śmierdzi. Podał, że smród dociera od strony Empolu.
Zebrani mówili, że to Polowy upolitycznia sprawę, włączając w nią wiceministra Pawła Jabłońskiego, kandydata PiS.
– W niedzielę nie dało się wytrzymać tego smrodu. Obwiesiliśmy dzielnicę prześcieradłami. Pani Ela, która mieszka najbliżej składowiska, mówiła, że prania nie może wywiesić, bo wszystko śmierdzi wysypiskiem. Kilometr od niego, na parkingu Auchan też śmierdzi – relacjonował A. Witecki. Pytał prezesa Jana Makowskiego o ciężarówki wjeżdżające na składowisko z oznaczeniem „A” – ruchu transgranicznego. – Pytałem, co w wannach jest wwożone. Podał mi, że to kod 1908, a to są osady z oczyszczalni ścieków. No to wiemy już co śmierdzi – podsumował Witecki.
Sponiewierani smrodem
Wypowiedział się również Tadeusz Wojnar. Przypomniał, że przez wiele lat przewodniczył radzie, a na sali są jeszcze radni, z którymi tworzył większość w samorządzie. Wiceprezydentowi Koniecznemu powiedział, że ten poniewiera ludzi smrodem, że oni cierpią przez niego. – Ja wspieram tych ludzi jako odpowiedzialny polityk – podkreślił. Zgodził się z Koniecznym, że smród jest polityczny. Kpił, że jak smród jest mały to jest z PiS, a jak większy to z PO i największy to pewnie z Empolu. – Rada przestrzega prawa i działa w interesie społeczności – Wojnar bronił rajców. Przypomniał, że do 1997 roku śmieci wysypywano do dziur poglinianych na Ostrogu. Po powodzi gromadzono śmieci na Kamienioku, tam, gdzie dziś jest Auchan. – Uznaliśmy, że odpalamy wysypisko na Brzeziu, żeby było tanio, tylko dla miasta, żeby służyło na dziesiątki lat. Ta umowa społeczna obowiązuje. Ludzie dotąd to wytrzymywali, ale stracili cierpliwość – grzmiał Wojnar. Stanął w obronie partnerstwa Miasta i Empolu, bo jego zdaniem dzięki niej mieszkańcy płacą niską opłatę śmieciową, a model PPP z Raciborza jest wykorzystywany w innych miastach.
– Składowisko jest mieszkańców, a nie Polowego czy Koniecznego. Racibórz ma swoją politykę środowiskową i władze są zobowiązane ją przestrzegać. Prezydenci by to wiedzieli, gdyby ją przeczytali. To jest arogancja do potęgi entej! – mówił na sesji Wojnar.
Dawne ZZO prezes Nowoczesnej nazwał świetnym przedsiębiorstwem, gdzie majstrem, a później prezesem był Władysław Konopka. – Nie pasował Polowemu, ale dziś w Rybniku prowadzi potężną firmę. On był strażnikiem interesów tego miasta. Dziękuję mieszkańcom Brzezia za ich czujność rewolucyjną, bo to, co się teraz dzieje to kwestia katastrofy ekologicznej. Wożą na lewo te rzeczy, bo jak się nie ma składowiska, to zapłaci się każde pieniądze, żeby wywieźć gdzieś śmieci. Została dziura w Raciborzu i tu zwożą. A jak my nie będziemy mieli gdzie wywieźć, to opłata śmieciowa będzie wynosiła 50 a może 150 zł od osoby. Atakuje się firmę Empol, a ta chce inwestować w Raciborzu – przemawiał do radnych i mieszkańców Tadeusz Wojnar.
– Władza to służba, a nie podział łupów, że temu dam to, a tamtemu tamto i jesteśmy kwita. Ślubowanie składaliście, tam jest odwołanie do Boga. Jak ci Bóg dał rozum, to weź się do roboty, a jak ci nie dał, to módl się o zdrowie – te słowa zaadresował do Koniecznego Tadeusz Wojnar.
Co się nie mieści w głowie?
Posłanka Gabriela Lenartowicz przeprowadziła kontrolę poselską dotyczącą działalności RIPOK-a w Raciborzu. W tym celu zgłosiła się w urzędzie marszałkowskim. Mówiła o pozytywnej opinii dla zwiększenia przerobu odpadów w instalacji o 100%. Tu reagował radny powiatowy Tomasz Cofała. – To się w głowie nie mieści! – krzyknął. Lenartowicz oceniła, że nieudzielanie informacji radnym na temat wwozu śmieci na miejskie składowisko jest wbrew prawu i w trybie dostępu do informacji publicznej prezydent Polowy „ma psi obowiązek odpowiedzieć”. Pani poseł mówiła też o wszczętej, pełnej kontroli przestrzegania zapisów pozwolenia zintegrowanego dla działalności RIPOK-a. Wspomniała też o ogromnym zagrożeniu epidemiologicznym, jakim są osady pościekowe, według niej trudny odpad. Wspomniała o aferze z takimi odpadami, która wybuchła w Niemczech. Lenartowicz oznajmiła, że w urzędzie wiedzą o wszystkich skargach kierowanych do służb marszałka i WIOŚ, bo otrzymują je do wiadomości. Podała, że nie tylko radni czy mieszkańcy nie mogą się doczekać odpowiedzi prezydenta na zapytania o śmieci. Organy środowiskowe też czekają.
Posłanka poinformowała, że zapowiadany przez Polowego przegląd ekologiczny nie odbędzie się. Marszałek odmówił przeprowadzenia tej kosztownej procedury. Wniosek z Raciborza został odrzucony jako formalnie niezgodny z przepisami. Lenartowicz dodała, że przegląd nie służy do szykanowania, że wystarczy kontrola urzędu, czy WIOŚ-u. Jak okaże się, że zostaną stwierdzone naruszenia, to z inicjatywy WIOŚ marszałek może zarządzić przegląd ekologiczny. Jednak wtedy obejmie on także składowisko odpadów.
Na koniec pani poseł oznajmiła, że zajmuje się tym, na czym się zna, czyli np. ekologią, a nie sprawami zagranicznymi, za co dostała oklaski.
Za zdjęcia z drona zgłoszą urząd na policję
W sesji brali udział przedstawiciele firmy Empol. Oprócz pracowników raciborskiego zakładu obecni byli prokurent zarządu Marcin Ćwiklik oraz pełnomocnik zarządu Piotr Orzeł. – Traktujemy miasto poważnie jako partnera. Mimo że zaproszenie na sesję dostaliśmy na dzień przed nią, to zrobiliśmy wszystko, żeby się z państwem spotkać – oznajmił Orzeł.
Piotr Mroczek kierownik RIPOK-a w Raciborzu poinformował, że prowadzona jest konserwacja bioreaktorów, co jest wynikiem ustaleń z mieszkańcami dokonanych w czerwcu na spotkaniu z nimi. Dziwił się zdjęciom z ukrycia robionym przez Miasto. – My się bijemy w pierś i coś robimy, żeby nie było odorów – podkreślał. Wymieniał liczne kontrole na zakładzie, które nie stwierdziły nieprawidłowości. Wykluczał zakład jako źródło odoru w godzinach nocnych, bo wówczas nie odbywa się praca, żadna śmieciarka nie wjeżdża na jego teren. – Nie ma możliwości, by biokomposter w dzień śmierdział, a w nocy już nie. My nie jesteśmy perfumerią. Mamy nawet 100 ton odpadów dziennie, a nie jeden kubełek. Przy tym pracują ludzie. Gdyby tak śmierdziało, to nie znaleźlibyśmy pracowników. Wszystko odbywa się w zamkniętym, automatycznym procesie, tak szybko jak to możliwe – podkreślał Mroczek.
Z sali padł komentarz kobiety, że działania Empolu nic nie dają, bo nadal śmierdzi, a nieruchomości w Brzeziu tracą na wartości. – Będziemy rościć o odszkodowania – zapowiedziała.
Kierownik odparł, że pod tym samym adresem co Empol znajduje się też wysypisko miejskie. – Nie tylko my tam działamy. Przyznaliśmy, że możemy być jednym ze źródeł odoru. Niefajnym jest bicie tylko w naszą stronę. Wnioski są formułowane bez wiedzy, nikt nie przyszedł, nie zapytał nas – zastrzegł.
Empol wykorzystał połowę limitu
Jeden z liderów protestu – Radosław Łazarczyk pytał o inwestycję w proces hermetyzacji, czyli wybudowanie nowej hali. – My chcemy coś robić, bo reagujemy na sygnały od mieszkańców. Jak wybudujemy nową halę, ewentualność wystąpienia odorów powinna być wyeliminowana niemal do zera – zapowiedział Mroczek. Pytany, czy w funkcjonowaniu zakładu zmieniło się coś od wiosny (odkąd odory nabrały intensywności) odparł, że żadnych zmian nie było, proces przebiega tak samo.
Wiceprezydent Konieczny skomentował, że Empol musi się dostosować do nowych wymogów prawa środowiskowego i jego działania nie wynikają wyłącznie z dobrych chęci. Mroczek odparł, że zakład stosuje najlepsze rozwiązania, jakie były dostępne w momencie jego powstania, a obecne działania są ukłonem w stronę mieszkańców z sąsiedztwa. – Wyniki badań z laboratorium potwierdzają, że odpad kierowany na wysypisko spełnia wymogi – dodał kierownik. Konieczny polemizował. Jego zdaniem nie jest tak jak twierdzi przedstawiciel Empolu i składowisko nie przyjmuje odpadów, które nie spełniają wymagań. Zebrani usłyszeli jeszcze, że Empol wywiózł w tym roku ok. 50% limitu jaki posiada – 10540 ton a może 20000.
– Pan mówi, że wywozicie mniej, a my widzimy kolejki samochodów – zauważył Wiesław Jacheć. Mroczek odparł, że na Empol wjeżdżają tylko śmieciarki i recyklerzy.
Wypowiedział się radny brzeski Leon Fiołka. Mieszkańcy przyjęli jego wystąpienie z niezadowoleniem, bo uważają, że nie angażuje się w ich sprawę. Fiołka zaznaczył, że wielokrotnie był na RIPOK-u i wie, skąd śmierdzi. – Przez te lata nic się nie zmieniło na instalacji, tylko wszystko nasiąkło smrodem. Jak ktoś przychodzi to wy wszystko szczelnie zamykacie – zauważył były szef rady miasta.
Kontrole nie znalazły uchybień
Długie wystąpienie miał prokurent zarządu Marcin Ćwiklik. Powiedział, że dobrze orientuje się w sprawie Raciborza, bo to on przyjechał do urzędu z ofertą w postępowaniu przetargowym sprzed ponad 8. lat. – Nikt nas tu nie ściągnął, my wygraliśmy przetarg w silnej konkurencji. Zawarliśmy z Miastem umowę o partnerstwie, współpracujmy, a wy nas atakujecie. Gdyby tą energię poświęcić na współpracę, to efekt byłby lepszy dla wszystkich. Wykonywanie zdjęć bez zgody to nielegalne działanie. Sprawę zgłosimy na policję. Ustawianie kamer na nasz zakład także jest bezprawne. Jak zwróciliśmy prezesowi Makowskiemu uwagę, ten obruszył się. Nie można tak sobie nagrywać czyjejś nieruchomości – mówił prokurent.
O hermetyzacji powiedział, że ten proces nie jest taki szybki, ale chodzi w nim o to, by załadunek, przeładunek odbywał się w hali, żeby odór nie wydostawał się. Empol przygotowuje aktualnie raport oddziaływania na środowisko, by móc postawić nową halę. Decyzja w spółce została podjęta, by ją zbudować. Oznajmił, że liczy na inne podejście włodarzy miasta w sprawie rozbudowy, bo Empol po 20 latach zostawi zakład samorządowi i władzom powinno zależeć, żeby był on jak w najlepszym stanie. Na pytanie, czy hermetyzacja wiąże się ze zwiększeniem ilości przetwarzanych odpadów, Ćwiklik odparł, że nie wiąże się. Rozbudowę wymuszają nowe przepisy. – Proces kompostowania musi być 4 tygodnie w bioreaktorach. Chcemy mieć zapas do poprawnego funkcjonowania. Przeszliśmy wszystkie kontrole WIOŚ, marszałka. Kontrole nie znalazły uchybień – zaznaczył prokurent.
Narzekał, że nie ma relacji z partnerem, a ma miejsce wyłącznie atak na partnera prywatnego.
Zwrócił się do przewodniczącego rady Mariana Czernera. – Był pan prezesem PK, nigdy nie było problemów na zakładzie. To wszystko przedstawiane jest państwu politycznie, jest uderzeniem w naszą firmę, odsunięciem problemu gdzie indziej – stwierdził prokurent.
Stolica smrodu
Radosław Łazarczyk uznał, że mieszkańcy stali się zakładnikami konfliktu między Miastem a Empolem. – Chcę wierzyć prezydentowi miasta, w którym mieszkam, ale nam śmierdzi, nie da się żyć. Miejsce jest cudowne, widoki, ale zmierzamy do traktowania Raciborza jako stolicy smrodu. My dziś krzyczymy, że mamy problem – oznajmił właściciel Radia Vanessa.
Przedstawiciel zarządu Empolu podkreślił: widzicie jak prezes spółki i władza was lekceważy. Nie ma ich tutaj, a ja 300 km przejechałem, żeby tu być. Miałem inne tematy, ale odłożyłem je na bok. My was nie lekceważymy – zwrócił się do mieszkańców.
Dominik Konieczny zaproponował, by Empol udostępnił publicznie obraz z kamer na terenie zakładu. Miasto dało taką możliwość na stronie internetowej centrum recyklingu względem swojej spółki. Kamery pokazują kwaterę, wagę i kompostownię. – Ja chcę tego samego od Empolu – zaznaczył. Prokurent odparł, że dostęp do obrazu z ich kamer ma WIOŚ, przez całą dobę. – Nie robimy niczego, co byłoby niezgodne z pozwoleniem zintegrowanym – zaznacyzł Ćwiklik. Konieczny wyjaśnił, że chce pełnej transparentności działań Empolu. Poparł go R. Łazarczyk. Prokurent stwierdził, że kwestia jest do rozważenia. Zaapelował do Koniecznego, by razem usiąść do stołu. – Załóżmy kamienie milowe, co i kiedy robimy, żeby mieszkańcom żyło się godnie w Raciborzu – powiedział, za co został nagrodzony brawami.
Dwa pisma od mieszkańców
Mieszkańcy dopytywali Koniecznego, skąd przyjeżdżają tiry ze śmieciami. Wiceprezydent odparł, że prosi o przesłanie takich pytań na piśmie. Mieszkańcy byli na to przygotowani i odczytali treść dwóch pism – do prezydenta i do rady miasta. Żądają zaprzestania przyjmowania na raciborskim składowisku odpadów spoza Raciborza, chcą też współpracy Miasta z Empolem.
Mecenas Orzeł powiedział radnym i mieszkańcom, że mogą sobie wyrobić zdanie na temat braku relacji między samorządem a firmą Empol. Nazwał prezentację przedstawioną przez wiceprezydenta ordynarną manipulacją. Wskazał, że to podstawa do zarzutu zniesławienia. – Empol jest polską, rodzinną firmą. Zatrudnia w grupie ponad 800 osób, współpracuje z 60. gminami i tylko w Raciborzu występują problemy. Za prezydenta Lenka kłopotów nie było. Nie wiem, z jakich powodów są te problemy, bo my wywiązujemy się z umowy – mówił Orzeł.
Prawnik Empolu stwierdził, że firma jest w posiadaniu opinii prawników z Politechniki Krakowskiej i tamtejszego uniwersytetu, na podstawie której jest zdeterminowana dążyć do modyfikacji umowy PPP z Raciborzem. Sąd zdecyduje czy jest to możliwe i wtedy raciborzan może czekać ponad 100-procentowa podwyżka opłaty śmieciowej. Aktualnie – zgodnie z umową Empol pobiera 300 zł od tony odpadów do przetworzenia. Rynkowa cena wynosi 650 zł.
Radca prawny poinformował także o postępowaniach sądowych między Empolem a Miastem Racibórz, bo magistrat nie płaci firmie za usługi. Postępowań jest kilka, jedno z nich zakończyło się prawomocnym wyrokiem. Miasto musiało zapłacić Empolowi z nawiązką – ok. 20 tys. zł ponad nieopłacone faktury. Kolejne spory dotyczą ogółem kwoty miliona złotych. Te wypowiedzi głośno komentowali Tadeusz Wojnar i Tomasz Cofała. Pierwszy krzyknął: hańba, drugi drwił z hasła Polowego: da się!
Szukalski rozwiał nadzieje protestujących
Mecenas Orzeł zastanawiał się głośno, czy oskarżanie Empolu o źródło smrodu nie jest, aby tematem zastępczym wobec sprawy nieuregulowanych zobowiązań. Wypowiedział się też na temat kamer. Empol nie zamierza się dzielić z konkurencją szczegółami swojej działalności. Spółka mierzy się na rynku odpadów z silnymi graczami z całej Europy. – Może pan prezydent zamontuje w swoim gabinecie kamery dla większej transparentności? – zaproponował, a z sali dodano: kamery u wszystkich prezydentów.
Dominik Konieczny oznajmił, że Miasto ma pełny monitoring wizyjny w RCR i oczekuje tego samego u partnera. – Żałuję braku takiej deklaracji. To nie są żadne działania u was, bo to nie łaska, że coś robicie, to wasz obowiązek. Odnośnie kwestii finansowych, to nie jest tak, że Miasto nie płaci. Postępujemy zgodnie z umową. Była kontrola NIK, stwierdzono nieprawidłowości w umowie Miasto-Empol i NIK zobowiązał nas do wyegzekwowania kar wobec spółki Empol za niedopełnienie wymogów. To nasz obowiązek zastosować się do zaleceń. Spółka się odwołała, postępowania są w toku – poinformował Konieczny.
Głos zabrał wiceprzewodniczący rady Michał Szukalski. – Nie spodziewajcie się państwo żadnej odpowiedzi, na to nie ma żadnej nadziei. My jako rada doświadczamy braku szacunku ze strony prezydenta. On, gdy tu zadawano ważne pytania, wolał być na juwenaliach. Na niewygodne pytania żąda formy pisemnej, ale odpowiedzi są lakoniczne, wymijające, pełne gierek i słówek. Otwórzcie oczy na prezydenta i jego hasło: da się. Da się wszystko zniszczyć – oświadczył M. Szukalski.
Co powiedzieć żonie?
Prawnik Empolu wyjaśniał kwestię kar umownych. – Jeśli sąd zasądził już prawie milion złotych na korzyść Empolu, to choć są to wyroki nieprawomocne, to jednak są to 3 wyroki na niekorzyść Miasta. Sąd nie zasądziłby płatności na rzecz firmy, gdyby Miasto wystąpiło o zapłatę kar. Co najwyżej zasądziłby, że firma nie musi płacić. Proszę nie wprowadzać w błąd. Pan wiceprezydent nie jest prawnikiem i nie robię panu z tego zarzutu, że może pan nie wiedzieć. Na siłę szukaliście coś na partnera. Nie zapłaciliście za faktury, licząc, że sobie potrącicie z tych kar. Tymczasem są kolejne postępowania, więc proszę tak nie szafować pieniędzmi raciborzan – zaapelował do Koniecznego.
Tu włączył się Radosław Łazarczyk i stwierdził, że jak wróci do domu, to nie wie, co powie żonie, która spyta: i jak tam było? – Przyszedłem z przekonaniem że dialog ma sens, a okazało się, że jesteśmy zakładnikami wojny Miasto – Empol. Proszę, byście wznieśli się ponad konflikt. Pomyślcie o problemie zasadniczym – to my prosimy o uwagę, bo nie radzimy sobie ze smrodem. Może to jest niebezpieczne dla naszego zdrowia? – mówił przedsiębiorca i radiowiec.
Z radnych wystąpił jeszcze Henryk Mainusz. – My tu mamy co miesiąc na sesjach i komisjach to, co widzieliście państwo. To jest obraz zachowań, jakie między nami panują. Co innego przekaz, a co innego codzienność. Jest ciągłe lekceważenie. My przychodzimy i do orła mówimy. Ja 20 kilka lat tu siedzę, trzech prezydentów przeżyłem, ale takiego stosunku do rady nigdy nie było. Traktowano nas jak ludzi. Tu nie ma niczego. Jest okłamywanie, zafałszowywanie danych. Możemy bić brawo państwu, że o tym opowiedzieli – podsumował Mainusz. Odczytał na koniec list Marka Labusa, który m.in. sformułował szereg cierpkich uwag na temat funkcjonowania Raciborskiego Centrum Recyklingu. Prezydenta Polowego oskarżył o zepsucie systemu gospodarki odpadami otrzymanego od poprzedników. Po wysłuchaniu przemówienia Henryka Mainusza, ostatnie słowo wygłosił Roman Majnusz, mówiąc m.in., że gdyby pod adresem jego podwładnego było tyle zarzutów co do szefa miejskiej spółki z Dębicza, to on zwolniłby takiego pracownika.
(ma.w)