Gabriela Lenartowicz vs Paweł Jabłoński. „Debata dwójek” z Raciborza na listach PO i PiS. O to pytały kandydatów redakcje Nowin i Vanessy
19 września o 18.00 w sali kameralnej Raciborskiego Domu Kultury rozpoczęła się debata Gabrieli Lenartowicz i Pawła Jabłońskiego. Relacjonowaliśmy to wydarzenie na żywo. W pierwszej części kandydaci odpowiadali na pytania dziennikarzy Nowin i Radia Vanessa.
Plan dla Raciborza
– Mariusz Weidner (Nowiny Raciborskie): Wyborcy oddając głosy na kandydata liczą nie tylko na godną reprezentację poselską w Sejmie, ale i na załatwienie konkretnych spraw dla Raciborza. Jaki konkretny cel czy cele odnośnie przyszłości Raciborza i powiatu wytyczają Państwo sobie na kadencję w przypadku wygranej wyborczej?
– Paweł Jabłoński (Prawo i Sprawiedliwość): Bardzo dziękuję i za to pytanie i za państwa obecność tak liczną. Cieszę się, że tak licznie raciborzanie, mieszkańcy naszego powiatu, interesują się tymi sprawami. To dobrze, że dzisiaj będzie można o tym porozmawiać. Mam nadzieję, że to rzeczywiście będzie merytoryczna rozmowa właśnie o programach i bardzo się cieszę, że pierwsze pytanie tego dotyczy.
Jaka jest wizja tego, co chcemy, żeby w Raciborzu, na ziemi raciborskiej, na Śląsku, w całej Polsce, co chcemy, żeby się przez najbliższe lata wydarzyło? Jeśli miałbym to skrócić do najważniejszych haseł, ale haseł, które są po prostu rzeczywistością, to jest to przede wszystkim rozwój i bezpieczeństwo. Rozwój gospodarczy, kontynuacja tego, co robimy przez ostatnie lata jeśli chodzi o inwestycje, jeśli chodzi o wsparcie dla firm, ale też dla pracowników, żeby ludzie mogli się czuć dobrze, czuć bezpiecznie także finansowo, niezależnie od tego czy są właścicielami wielkich firm, czy pracują umysłowo czy fizycznie. Każdy ma takie samo prawo. My wprowadziliśmy zmianę w polityce społecznej na skalę niespotykaną w ostatnich 30 latach. Ta spójność społeczna. To, że ludzie, którzy byli ubożsi, którzy jeszcze przed 2015 rokiem pracowali nierzadko za 5 zł na godzinę, dziś mogą żyć godniej niż wcześniej. Oczywiście jeszcze cały czas są problemy, inflacja, nikt nie mówi, że wszystko jest idealnie, ale idziemy w dobrą stronę i będziemy to kontynuowali. Rozwój gospodarczy w Raciborzu to nowe miejsca pracy, nowe wysokopłatne miejsca pracy. W zeszłym tygodniu ogłosiliśmy nową strefę gospodarczą. Przystępujemy do tego na tych gruntach wspólnie z Miastem Racibórz, wspólnie z KOWR-em (Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolniczego – red.), wspólnie z takimi instytucjami jak Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna. Robimy wszystko, żeby jak najwięcej inwestycji do Raciborza trafiało, po to żeby ludzie mieli tutaj jak najlepszą pracę i nie musieli stąd wyjeżdżać. To jest w tej chwili najważniejszy element, jeśli chodzi o rozwój.
Druga rzecz to bezpieczeństwo. Żebyśmy rzeczywiście byli chronieni przed różnymi zagrożeniami, potrzebna jest partia, która zapewni, że polskie granice będą chronione, że będziemy chronić każdego skrawka polskiego terytorium, nie tylko na linii Wisły, jak to koncepcje wcześniejsze zakładały, ale całej Polski. Nie możemy pozwolić na to, żeby oddać jakąkolwiek część terytorium, bo gdyby do tego doszło, to bylibyśmy po prostu zagrożeni utratą niepodległości. I to będziemy robili.
Bezpieczeństwo to także bezpieczeństwo energetyczne. To, że mamy dzisiaj w Polsce stabilną sytuację, że nie zabrakło nam energii pomimo tego, co niektórzy opowiadali, czym straszyli, to też jest efekt tego, że mamy stabilny, zdywersyfikowany system. Mamy dostęp do różnych źródeł energii. Skutecznie to wprowadziliśmy i będziemy to wprowadzać dalej.
Rozwój infrastruktury. Mamy bardzo dobre połączenia komunikacyjne, musimy to wykorzystać. Tak więc rozwój, bezpieczeństwo, infrastruktura – wykorzystanie potencjału ziemi raciborskiej.
– Gabriela Lenartowicz (Koalicja Obywatelska): Ja myślę, że wtedy kiedy odrodził się, czy powstał tak naprawdę prawdziwy samorząd, zdaliśmy sobie sprawę, jak wielki to jest sukces wolnej Polski, jak wielki to jest sukces, że możemy sami kształtować najbliższe otoczenie. I wzmocnienie roli samorządu, oddanie decyzji, w myśl zasady pomocniczości państwa w ręce obywateli, w ręce społeczności lokalnych, w ręce społeczności samorządowych jest największym sukcesem i przywrócenie tych prawdziwych podmiotowych praw będziemy postulować. Zresztą zawsze wspieraliśmy samorządy, to samorządy i obywatele najbliżej siebie mają decydować o tym, jakie chcą prowadzić inwestycje i dysponować środkami w udziale podatkowym w sposób samodzielny i autonomiczny. Obywatele społeczności lokalnych nie mogą być klientami państwa, bo są u siebie i sami decydują w ramach kompetencji tych przypisanych samorządowi o tym, co wokół nich się dzieje.
Czego tak naprawdę potrzebuje ziemia raciborska? Patrząc na jej potencjał, to raj na ziemi, jedna z najlepszych gleb w Europie, wysoka kultura rolna, ale także wysoka kultura przemysłowa, kreatywność ogromna. Rolą państwa jest wspierać i pozwalać na tę kreatywność, a nie przywozić ją tu na bilbordach czy na power poincie. To co mówimy cały czas – pieniądze nie biorą się z billboardów, tylko z ciężkiej pracy, a inwestycje nie biorą się z power pointa tylko z rzeczywistości, tak samo jak inwestycje i strefa przemysłowa decyduje się zgodnie z prawem i zgodnie z wolą inwestora, a nie wskazując palcem na mapie, że nagle tu wywłaszczymy ziemię rolną i być może oddamy ją Koreańczykom i jeszcze nie wiadomo na co i po co. Jedne z najlepszych ziem. To samorząd i ludzie mają stwarzać dla siebie i decydować o swoich potrzebach rozwojowych, co chcą robić, a Racibórz aż się prosi żeby mu nie przeszkadzać, bo może być klastrem odnawialnych nowoczesnych źródeł energii, nowoczesnych technologii. Jest do tego przygotowany, ma intelektualny potencjał, nie trzeba mu sprowadzać koreańskich inwestycji i wymyślać miejsca pracy. Wystarczy nie przeszkadzać tym firmom i tym ludziom, którzy są tu i teraz, żeby byli gospodarzami we własnym domu, żeby byli wolni do rozwoju i do dobrobytu.
Pieniądze dla samorządów
– Radosław Skowron (Radio Vanessa): Rząd eksponuje rekordowe kwoty dotacji inwestycyjnych przyznawanych samorządom. Z kolei samorządy narzekają, że mają coraz mniej środków do dyspozycji bo rząd scentralizował ich przyznawanie. A to przecież lokalne samorządy, a nie władze w Warszawie lepiej wiedzą czego potrzebują. Dodatkowo sytuacja ta wymusza na samorządowcach przymus zabiegania o wsparcie u lokalnych parlamentarzystów, co samo w sobie jest nieprzejrzystym mechanizmem. Czy jest wyjście z tego pata? Jakie?
– Gabriela Lenartowicz: Ta władza, która sprawowana jest od dwóch kadencji ogranicza samorządy, centralizuje decyzje. To przy biurku, przy Nowogrodzkiej decydują się czasami losy maleńkich sołectw. W kolejce do tego przybytku decyduje się, jakie inwestycje są odpowiednie. Mówmy o konkretach. Korporacje samorządowe wyliczyły, że po ostatnich zmianach w udziale podatku na zadania własne samorządy straciły 64 mld zł. Rząd mówi, że im to zrekompensuje, ale po uważaniu. Najpierw w postaci tzw. subwencji inwestycyjnych, gdzie w zasadzie nie wiadomo według jakich kryteriów wskazuje się palcem na kartonikach, co w danym momencie ma być robione, bo przypomnę, w fiszce projektowej w zasadzie nic nie ma i tylko zależy od lokalnego kacyka, który wręczy taką tabliczkę – nota bene na kredyt. A potem wyrównanie pod presją samorządów subwencji ogólnej. Też nie wiadomo, według jakich kryteriów. Czyli w sumie na te 64,5 mld zł strat dla samorządów w dochodach własnych, rekompensata wyniosła dwadzieścia kilka, czyli samorządy nadal są, kolokwialnie mówiąc, w plecy ponad 40 mld zł. Tyle na zadania własne im brakuje. Zadania własne obowiązkowe, a nie te, które wskazuje im rząd i które mają wykonać.
To jest zaprzeczenie istoty samorządności, już nie mówiąc o tym, że najbardziej kuriozalne jest przyznawanie środków. Po pierwsze nie są to środki z budżetu, tylko są to środki przyznawane w ramach tzw. Polskiego Ładu, tzw. systemu inwestycji strategicznych, nota bene finansowanych z emitowanych obligacji, z emitowanych papierów dłużnych przez Bank Gospodarstwa Krajowego, który jest bankierem na kredyt. Ten kredyt jest na koszt obywateli obecnych i przyszłych z nadzieją, że być może część tych pieniędzy wróci w postaci dotacji unijnych. Ale te dotacje, te 770 mld zł, które jeździło na billboardach, one nadal na tych billboardach pozostają, bo rząd nie chce ich wziąć. Nie chce wziąć tych pieniędzy, które są nasze i które i tak w przypadku KPO będziemy spłacać, nawet jeśli ich nie weźmiemy. No to już jest kuriozum kompletne. To jest antypolska działalność tego rządu.
– Paweł Jabłoński: Jak słucham polityków Platformy jak mówią o antypolskiej działalności, to nie wiem czy się śmiać, czy rozkładać ręce, ale to już osobna kwestia. W jaki sposób mają być pieniądze publiczne wydawane – z budżetu państwa, z budżetu samorządów, ile procent, jaki udział w podatku dochodowym, itd. Warto się odwołać do liczb, można to sprawdzić w internecie w 5 sekund. 2015 rok, kiedy Platforma oddawała władzę – udział Raciborza w podatku dochodowym od osób fizycznych to było 35 milionów złotych, dzisiaj to są 53 miliony, a więc o ponad połowę więcej. Do tego mamy wzrost w podatku dochodowym od osób prawnych i subwencje – i inwestycyjne i za każdym razem w tym roku przyznawana subwencja na wydatki bieżące. To nie jest tak, że budżet państwa będzie finansował 100% zadań samorządów, ponieważ samorządy mają też swoje zadania własne. Jeśli byłoby oczekiwanie, że rząd ma wszystko finansować, to samorząd byłby do niczego niepotrzebny. Ale to, że rosną dochody to, że rosną środki na inwestycje, to przyznają absolutnie wszyscy. Tu akurat w Raciborzu mamy prezydenta rzeczywiście z naszego obozu politycznego, ale w powiecie raciborskim jest jeszcze siedem gmin i żaden inny burmistrz, ani wójt nie należy do PiS, a są wójtowie i burmistrzowie, którzy albo należą, albo sympatyzują z drugą stroną. I jak rozmawiamy z nimi w przypadku czy to kolejnych dofinansowań, to wszyscy przyznają, że takich pieniędzy rządowych na inwestycje jeszcze nie było. I my to robimy niezależnie od barw politycznych. Dlatego, że tak jak Pani Poseł mówiła, tu się zgadzam całkowicie – ludzie wiedzą najlepiej na co środki powinny iść, to nie jest tak, że ktoś siedzi w Warszawie i mówi „tu taki chodnik zbudujemy, a tu taką drogę”. Te wnioski piszą samorządowcy, te wnioski piszą obywatele, z tym się zgłaszają. Nie ma nic złego w tym, że się konsultuje z tym czy innym posłem, każdy może przyjść. Jak ktoś przychodzi do mnie z Platformy, jeśli ma merytoryczne podejście, to absolutnie taki wniosek też będzie rekomendowany. To czy przejdzie, to zależy od tego czy będą formalne środki spełnione. Ale też proszę nie opowiadać takich rzeczy, że PiS blokuje jakieś środki europejskie. Pani Poseł, w Parlamencie Europejskim 38 rezolucji przeciwko Polsce – wasi ludzie głosowali za nimi, a niektóre nawet sami pisali. Pamiętam np. jedna rezolucja w 2020 roku – 17 września – taką sobie datę wybraliście, tam jest napisane „zablokować plan odbudowy dla Polski, dokonywać niekorzystnych korekt finansowych”, wszyscy z Platformie, wszyscy z PSL-u, wszyscy z SLD za tym głosowali, a potem leją krokodyle łzy i mówią, że PiS coś blokuje. Szanowni Państwo, nie głosujcie przeciwko Polsce, nie będzie blokady.
Pomoc dla Rafako
– Mariusz Weidner: Rafako to tracąca szybko swój blask „perła w koronie” Raciborza. Czy widzicie państwo perspektywy dla tego przedsiębiorstwa? Czy państwo powinno angażować się w ratowanie prywatnej firmy?
– Paweł Jabłoński: Gdyby Rafako nie zostało wtedy sprywatyzowane, to mogłoby dzisiaj – ze swoją unikalną technologią, ze świetnie wyszkoloną załogą – mogłoby stanowić element naszego systemu bezpieczeństwa energetycznego. Dzisiaj jako prywatna firma przeżywa problemy, są tam podejmowane pewne próby, ja się też w to osobiście angażowałem, bo oni mieli spór z litewskim podmiotem – to się nie zakończyło ostatecznie, ale jest na dobrej drodze, media o tym pisały, więc to nie jest wielka tajemnica, Ministerstwo Spraw Zagranicznych pomagało. Staramy się to rozwiązać. Natomiast problem zasadniczy tkwi w tej filozofii, która przyświecała właśnie takim ludziom jak pan Janusz Lewandowski, który w 1993 roku prywatyzował jeden zakład po drugim za cenę... Jak dzisiaj na to się spojrzy, to się człowiek nie może nadziwić, za jak niską cenę te zakłady były sprzedawane. Gdyby nie te błędy, to mielibyśmy dzisiaj o wiele lepszą sytuację.
Nie mówię, że nic nie powinno być prywatne. Gdyby cena była godziwa, to jak najbardziej, ale niestety masę zakładów w Polsce sprzedano i dzisiaj jest im trudniej pomóc. Co gorsza, słyszymy, że takie pomysły powrotu do prywatyzacji cały czas są. Zresztą pan Lewandowski jest chyba europosłem Platformy. Ta filozofia cały czas tam jest. To jest też jedno z pytań referendum – dlatego o to pytamy. Dzisiaj w radiu pan Ryszard Petru – wasz były koalicjant w ramach Nowoczesnej, nie wiem dokładnie gdzie on dzisiaj jest, ale generalnie po waszej stronie – powiedział, że trzeba rozbić czy rozdzielić Orlen, że trzeba podzielić go znowu, czyli trzeba zmniejszyć jego siłę, która jest po to, żebyśmy byli bezpieczni energetycznie, żeby to była firma, która może dominować na rynku paliw w Niemczech, w Czechach, w Austrii, bo to się już w tej chwili dzieje. Mówi, żeby prywatyzować polskie banki. No z taką filozofią to my jako silne państwo daleko nie zajedziemy. Państwo musi mieć silny sektor prywatny – jak najbardziej tak, ale w strategicznych sektorach konieczny jest udział państwa. W razie kryzysu, w razie gdy coś się będzie działo, to było widać w czasie pandemii.
Co do Rafako, na pewno będziemy wszelkiego wsparcia udzielać w zgodzie z przepisami, bo pomoc publiczna dla podmiotów prywatnych jest obwarowana pewnymi regulacjami, takie są przepisy Unii Europejskiej. Natomiast co będzie można, z pewnością zrobimy.
– Gabriela Lenartowicz: Myślę, że pan nie jest stąd, bo nie opowiadałby Pan takich bzdur o prywatyzacji Rafako. Rozumiem, że zarzuca Pan pracownikom Rafako, którzy po „złodziejsku” zakupili za zaniżone ceny akcje, zarzuca pan spółce pracowniczej, że za zaniżoną cenę objęła akcje. No cóż, pan ma prawo, myślę, że Pana ocenią. Jeśli chodzi o Rafako, ja się interesowałam od początku tą kwestią, bo to jest ogromny potencjał technologiczny, ale przede wszystkim ludzki i organizacyjny. Rafako jest marką w Raciborzu i nie wolno jej dla dobra całej społeczności zmarnować i nie jest to kwestia, czy jest to firma prywatna, czy nie, bo nikt nie oczekiwał wsparcia. Na mój wniosek odbyło się specjalne posiedzenie komisji sejmowej, ono było obserwowane tu bezpośrednio, zresztą byli zaproszeni pracownicy Rafako. Zresztą związki zawodowe, pracownicy Rafako bezpośrednio też się w tej sprawie do mnie zwracali, bo usiłowano zamieść pod dywan wrogie przejęcie i to nie przez obcy kapitał, nie przez obce prywatne podmioty, tylko przez podmioty państwowe, które usiłowały swoją przewagą wymusić na Rafako. To udało się ujawnić, ten proceder i dzięki temu można było step by step krok po kroku próbować przejść na tę jasną stronę mocy. Najważniejszym problemem był konflikt z Tauronem, który też swoją przewagę wykorzystywał zarzucając raciborskiem ekspertom i technologom, którzy stworzyli te technologie, że oni źle pracują i nie mają pojęcia o tym, co robią, mimo że robili i tworzyli to na całym świecie i wszędzie spotykali się z dużym poparciem. To jest dla nas inwestycja w potencjał przekształceń energetycznych, to Rafako ma know-how na modernizacje przygotowane łącznie z NCBiR bloków dwusetek, które mogą stanowić w myśl Zielonego Ładu element przejściowy zastosowania paliwa węglowego krajowego do momentu przejścia docelowego na odnawialne źródła energii. To także potencjał Rafako technologiczny, ludzki, właśnie w przygotowaniu do rozwiązań związany i z odnawialnymi źródłami energii. I przypomnijmy sobie, to Rafako ma know-how budowy spalarni odpadów w całej Europie, odsiarczania spalin, także mokrego. Ja też uczestniczyłam, będąc w Funduszu Środowiska, we współfinansowaniu tych projektów rozwojowych. Rafako ma duży potencjał, należy Rafako traktować sprawiedliwie, nie trzeba żadnych przywilejów po prostu równe dla wszystkich i Rafako się obroni.
Przepisy aborcyjne
– Radosław Skowron (Radio Vanessa): Czy aktualne przepisy (dopuszczające aborcję tylko w przypadku zagrożenia życia i zdrowia kobiety lub gdy zachodzi przesłanka, że ciąża jest wynikiem przestępstwa) są odpowiednie, czy też może powinny zostać złagodzone/zaostrzone? Czy kobiety zachodzące w ciążę w naszym kraju mogą się czuć bezpiecznie?
– Gabriela Lenartowicz: Pozwolicie państwo, że odpowiem we własnym imieniu, ale nie tylko we własnym imieniu, bo przeważającej większości kobiet. To kobieta musi decydować o swoim zdrowiu. Nie czuję się bezpiecznie. To jest artykułowane na co dzień – wystarczy porozmawiać, zapytać. To kobiety umierają na oddziałach położniczych. Niestety z tego względu, że mamy zaostrzone w wyniku decyzji Trybunału Konstytucyjnego prawo, a zwłaszcza, że jeszcze to zaostrzone prawo nie jest dobrze stosowane.
Boją się nie tylko kobiety, boją się lekarze – boją się pomagać kobietom. Spójrzmy co się dzieje, w jaki sposób traktowana jest lekarka, która mówi, że zawłaszczono dokumentację medyczną, najbardziej wrażliwą, osobistą dokumentację medyczną każdego z nas. Można zwyczajnie zabrać komuś historię jego choroby, trzymać w prokuraturze i przesłuchiwać z jego najbardziej intymnych zwierzeń i uczuć.
Przede wszystkim kobieta musi decydować o swoim życiu. Powiem państwu dlaczego. Czy znacie Państwo choć jednego mężczyznę, który umarł przy porodzie? Czy znacie państwo chociaż jednego mężczyznę, który umarł z powodu ciąży pozamacicznej? Ja nie znam, dlatego kobieta musi o sobie decydować. O tym musi decydować kobieta do 12 tygodnia ciąży. Tak jest w całej cywilizowanej części świata. (krzyki na sali). Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Z reguły jest tak, że jak ktoś nie ma argumentów to krzyczy. Gratuluję braku argumentów.
– Paweł Jabłoński: Szczerze mówiąc dziwię się, że Pani Poseł robi sobie żarty z poważnych spraw, jeśli mówi Pani, że mężczyzna nie może umrzeć przy porodzie, czy w wyniku ciąży pozamacicznej. Pani Poseł, było kilka takich przypadków w ostatnich miesiącach, że wykorzystywaliście państwo bardzo cynicznie dramaty ludzkie. Osoby, które w wyniku błędów medycznych umarły, to są przypadki, o których media bardzo głośno mówiły, takie przypadki były w przeszłości, takie przypadki się zdarzają i niestety, dopóki człowiek jest omylny, zawsze będą się zdarzać i każdy taki przypadek należy bardzo dokładnie i drobiazgowo wyjaśnić. Jeżeli lekarz nie udzieli pomocy pacjentowi, kobiecie, czy mężczyźnie, czy dziecku, komukolwiek – jeśli nie udzieli pomocy pacjentowi w stanie zagrożenia życia, to znaczy, że popełnił co najmniej błąd medyczny, a być może nawet przestępstwo i dlatego w takich sprawach czasami są kierowane sprawy do prokuratury. Jakbyśmy tych spraw do prokuratury nie kierowali, to mówilibyście państwo, że nas to nie interesuje, że w ogóle nie jesteśmy zainteresowani ochroną praw kobiet czy pacjentów, kogokolwiek innego, kto jest narażony na różne konsekwencje zdrowotne w szpitalach. Takie sprawy muszą być wyjaśniane. Ale nie można cynicznie wykorzystywać tego, a były takie sytuacje, że osoby, które zmarły w wyniku tego, że lekarz po prostu na czas nie zareagował, a państwo mówiliście: „bo to jest wyrok Trybunału”. Nie, proszę państwa, ustawa mówi bardzo jasno – jeżeli jest zagrożenie życia lub zdrowia kobiety, życia lub zdrowia pacjenta, lekarz ma obowiązek interweniować – tak jest zapisane w ustawie od roku 1997. W 97 roku była jeszcze jedna rzecz w ustawie – była aborcja na życzenie wprowadzona, ale Trybunał Konstytucyjny wyrokiem – wtedy w 98 roku – uznał, że jest to niezgodne z konstytucją. To jest źródło przepisów w Polsce – wyrok Trybunału Konstytucyjnego – nie ten sprzed 3 lat, a ten sprzed ponad 20 lat, gdzie był profesor Andrzej Zoll i inni prawnicy, którzy dzisiaj nawet są dość mocno po stronie PO. I tak jest zapisane w polskiej konstytucji i to wynika z podstawowych zasad, również tego, co przyświeca nam – przynajmniej mnie – prawa naturalnego. Ja tego nie ukrywam i myślę, że dla wszystkich to jest jasne – ja jestem katolikiem. Dla mnie ochrona życia ludzkiego jest absolutnym priorytetem i dziwię się trochę, że w Platformie obowiązuje dzisiaj doktryna, że każdy, kto jest dzisiaj na listach, musi być za aborcją na życzenie, bo kiedyś to była partia prawicowa, która nawet mówiła, że jest chrześcijańsko-demokratyczna. Gdzie to chrześcijaństwo dzisiaj jest? Ja szczerze mówiąc nie wiem, ale to wyborcy sami będą musieli ocenić.
Walka z depopulacją
– Mariusz Weidner: Jednym z głównych problemów Polski, a Racibórz nie jest tu wyjątkiem, jest starzejące się w szybkim tempie społeczeństwo i depopulacja. Już wiemy, że 500+ nie spełniło nadziei na zachęcenie polskich rodzin do większej dzietności. Co powinno zrobić państwo, a co raciborskie samorządy, aby ratować sytuację?
– Paweł Jabłoński: Przede wszystkim potrzebne jest dalsze wsparcie dla rodzin. To nie jest wcale tak, że 500+ czy inne programy, żłobki – dzisiaj jest 3 razy więcej miejsc w żłobkach, przedszkolach niż 8 lat temu, potężne środki na to przeznaczone, także w Raciborzu, dopiero co 1 września otwieraliśmy nowe przedszkole... To nie jest tak, że to nie miało wpływu. Jak się spojrzy na prognozy Głównego Urzędu Statystycznego z roku 2012, z roku 2013, to ten spadek urodzeń miał być jeszcze większy. Jeszcze mniej dzieci miało się rodzić. Trochę to spowolniliśmy, a przez moment nawet rosło.
To są problemy całego rozwiniętego świata. To są problemy pewnego sposobu życia, pewnego kodu kulturowego, który też wynika z tego, jakie treści są w mediach, że ludzie uważają, że założenie rodziny, że posiadanie rodziny, to jest jakieś obciążenie, że to jest przeszkodą w rozwoju osobistym, w robieniu kariery. To są niestety zjawiska praktycznie uniwersalne dla całego rozwiniętego świata. Trzeba sobie zdawać z tego sprawę, ale to nie znaczy, że trzeba się na to godzić.
Każdy element polityki państwa, który wzmacnia ochronę rodzin – tak więc 500+ podwyższymy do 800+, bo uważamy, że takie są potrzeby. To nie jest tak, że za chwilę wszyscy będą mieć piątkę dzieci z tego powodu, ale trochę osób być może będzie chętniejsze, żeby to rozważyć.
Będziemy inwestować w kolejne miejsca w żłobkach, w przedszkolach, w wsparcie dla rodziców, dla osób, które tymi dziećmi się opiekują także w szkołach. Będziemy to robili cały czas, ta polityka będzie kontynuowana.
Kluczowe jest to, żeby polityka społeczna miała charakter prorodzinny. Żeby nie było takiego sposobu myślenia, że jeśli jest jakiś transfer społeczny, np. w postaci 500+, że on jest dla rodzin patologicznych. Tak było w latach 90-tych. Ostatnio rozmawiałem w Raciborzu z jedną panią, która mówiła, że jak w latach 90-tych ktoś miał w Raciborzu kilkoro dzieci, to opieka społeczna patrzyła na tę rodzinę jako podejrzaną, czy to nie jest jakaś patologia. Od tego trzeba odejść. Wielodzietne rodziny to nie jest żadna patologia. To jest nasz skarb. Trzeba wspierać takie rodziny również poprzez transfery finansowe. Jak ktoś mówi, że to jest rozdawnictwo, to jest bardzo krótkowzroczny, bo to jest inwestycja. Nawet jeśli nie odwrócimy tego trendu, nie będzie po 3 – 4 dzieci się rodziło w każdej rodzinie, to przynajmniej trzeba to spowolnić. Trzeba te pieniądze wydawać, nawet jeśli będziecie państwo słyszeli, że to jest nieodpowiedzialne, że to jest rozdawnictwo. To jest inwestycja i taka jest właśnie nasza filozofia.
– Gabriela Lenartowicz: Szanowni Państwo, po czynach i po liczbach można poznać. Przecież ta polityka prorodzinna właśnie tak wygląda, że mamy zupełną zapaść demograficzną, rodzi się najmniej dzieci od powojnia, mamy nadumieralność z powodu zaniedbań – w czasie covidu chociażby – rekordową w Europie. Owszem, PiS uprawia politykę prorodzinną, bo popiera „rodziny PiS”, ale nawet w tych rodzinach PiS nie rodzi się więcej dzieci, nawet tam tych dzieci nie ma, czyli kompletna katastrofa, jeśli chodzi o demografię i to nie jest tak, że to jest trend światowy. Proszę spojrzeć na sąsiednie Czechy, na Francję i na to w jaki sposób my musimy... [głosy z sali: „imigranci”] Dlatego pan minister Jabłoński ściąga tych emigrantów, żeby zapewnili nam ten demograficzny szczyt.
Po to, by rodziny były szczęśliwe, żeby kobiety były szczęśliwymi matkami – muszą się czuć bezpiecznie, muszą mieć zapewnioną opiekę okołoporodową, a nie bać się pójść do szpitala. Te, które stać na to, to jadą do sąsiedniego kraju, bo tam się mogą czuć bezpiecznie, czy to za zachodnią czy za południową granicę. My tu przy granicy doskonale o tym wiemy, ale to nie może być dostępne tylko dla zamożnych. My chcemy zapewnić i zapewnialiśmy najdłuższe urlopy macierzyńskie w Europie, wsparcie na przedszkola, żłobki – rekordowe! Nigdy takich już nie było. W tej chwili PiS częściowo kontynuuje nasz program, ale w bardzo ograniczonym zakresie. Ale przede wszystkim trzeba wesprzeć kobiety w powrocie na rynek pracy, bo obawa przed tym, że nie mogą wrócić na rynek pracy albo będzie to utrudnione – często powstrzymuje przed zakładaniem rodziny i stąd to nasze wsparcie, które kiedyś nazwaliśmy „babciowym”, ale może też być nazywane „ciociowym”, „wujkowym”, ale tak naprawdę to jest poważna pomoc dla aktywnej matki, która i tak wróci do budżetu. Wsparcie w pozyskaniu mieszkania, bo to dla rodziny jest właściwe. Cały projekt „Mieszkanie plus” jest kompletną porażką PiSu. My proponujemy zerowy kredyt na pierwsze mieszkanie, rzeczywiste pierwsze mieszkanie i rzeczywiste wsparcie otoczenia rodziny, żeby ta rodzina chciała – i to nie tylko rodzina w rozumieniu formalnym, bo często rodziny nazywane niepełnymi i bez prawa równego są gorzej traktowane, ale przede wszystkim dla nich. Szczęśliwe dzieci, w szczęśliwych rodzinach, w szczęśliwym kraju.
Referendum 15 października
– Radosław Skowron: Wraz z wyborami parlamentarnymi odbywać się będzie referendum. Czy będzie Pan/Pani brali udział w referendum? Jak Pan/Pani odpowiecie? Jak powinni zachować się wyborcy?
– Gabriela Lenartowicz: Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co to jest? Bo tak naprawdę to referendum nie spełnia konstytucyjnych kryteriów rzeczywistego referendum zarówno w warstwie prawnej, jak i merytorycznej. Referendum to jest pytanie obywatela, demokracja bezpośrednia, o kwestie, które budzą wątpliwości w społeczeństwie. Tu są skonstruowane takie pytania, jakbyśmy wszyscy byli odmóżdżeni. Mamy odpowiadać na pytania z tezą, co do których nikt specjalnie nie ma wątpliwości, a jeszcze autorzy nie byli w stanie sformułować ich logicznie. Tak więc to referendum przede wszystkim nie jest referendum.
Po drugie, nie jest referendum z punktu widzenia konstytucyjnego ze względu na to, że jest tak wprowadzone, że narusza podstawową rzecz – tajemnicę wyborów. To, że trzeba odnotować podstawową rzecz, że ktoś odmówił wydania karty, narusza jedną z podstawowych zasad i może spowodować, że gremia międzynarodowe nie uznają poprawności naszych wyborów, już nie mówiąc o zgodności z prawem europejskim, z Kartą Praw Podstawowych między innymi.
Jak się zachować? Szanowni państwo, nawet w małych społecznościach każdy ma prawo do nieujawniania swoich poglądów. My nie namawiamy do demonstracyjnej odmowy pobrania karty referendalnej, bo nie wszystkich stać na takie bohaterstwo wobec urzędników, którzy będą ich obserwowali, którzy będą siedzieli w komisjach. Zresztą nawzajem się znają. Zróbcie z tymi kartami co chcecie. To referendum to nie jest referendum, ono jest w zasadzie nieważne z istoty rzeczy.
Poza tym to jest też powód tego, żeby pozaprawnie i bez limitów prowadzić kampanię wyborczą. Widzimy jakie rzekome organizacje pozarządowe, czyli fundacje spółek Skarbu Państwa, już się zgłosiły, że będą kampanię referendalną prowadzić. Za nasze pieniądze, bo przecież Orlen, PGNiG żyją z naszych pieniędzy. Te wszystkie marże to jest haracz pobierany od nas, obywateli. Więc one będą prowadziły pozaprawną kampanię polityczną do jednej bramki. Ale nie martwmy się, nie z taką komuną żeśmy wygrali.
– Paweł Jabłoński: Bardzo charakterystyczne rozpoczęcie, bardzo charakterystyczne jest to co Pani Poseł powiedziała o gremiach międzynarodowych – ja rozumiem, że to jest zapowiedź tego, że Platforma także i w tej sprawie będzie się odwoływać do tego komponentu – to są dwa filary ich programu – ulica i zagranica. I po raz kolejny będą się odwoływać do komponentu zagranicznego, ale jest to przedziwne o tyle, że dokładnie w tym samym czasie we Francji, która też przeżywa potężne problemy – widać to w mediach, to nie jest żadna tajemnica – tam prezydent Macron, człowiek nawet chyba trochę bardziej lewicowy niż Platforma, on też ogłosił referendum w sprawie migracji, powiedział, że ma takie plany. A więc we Francji jest to wszystko zgodne ze standardami, a w Polsce – nie. Słyszymy to od 8 lat – Polska coś wprowadza, to to jest naruszenie prawa europejskiego, a to, że tak samo jest we Francji czy Niemczech, to nie jest problem. Ale to jest jedna rzecz, te kwestie międzynarodowe, bo w Polsce decydują Polacy, my wychodzimy z bardzo prostego założenia – nikt nam nie będzie dyktował jak mamy się urządzić w Polsce. Nikt nam nie może narzucić, ani nakazać, ani zakazać czegokolwiek. Pani mówi, że to są sprawy nieistotne, nie ma wątpliwości co do tego. Ja mam wrażenie, że ludzie mają wątpliwości zwłaszcza co do was, jeżeli słyszą na przykład o relokacji migrantów, słyszą z waszych ust, że to co w zasadzie proponuje Unia Europejska to Polska powinna się zgodzić, bo tak naprawdę to Polska prawdopodobnie będzie wyłączona i wystarczy, że nam Komisja Europejska się na to zgodzi. Takich historii, że jak się Komisja na coś zgodzi, to Polska będzie miała bardzo dobrze, to słyszeliśmy wiele, wiele razy. Tylko nie można ufać na słowo komuś, kto wiele razy oszukał, a więc jest wątpliwość, bo my mówimy jasno: Nie zgadzamy się na przymusową relokację. A Platforma chce, żebyśmy się na to zgodzili i mówi: To rozporządzenie jest w porządku. I tu już mamy pierwszą rzecz. Druga kwestia – zapora na granicy z Białorusią. Jak może nie być wątpliwości, jeśli mamy do czynienia cały czas z takimi hasłami ze strony Platformy. Jak pani poseł głosowała w sprawie zapory? Głosowała Pani w sejmie przeciw. I Platforma była przeciw. I dzisiaj na chwilę udają, że są za. I mówią, że są za szczelnymi granicami. Wiek emerytalny – dopiero co przewodniczący Platformy, pan Tusk, powiedział coś takiego w chwili szczerości: „Obniżono wiek emerytalny, to jest negatywny efekt rządów PiS”. On tak powiedział kilka tygodni temu, to nie jest żadna stara wypowiedź, więc to jest ich sposób myślenia cały czas. I my uważamy, że jeśli jest poważny spór między PiSem a Platformą w tych sprawach, to powinni zdecydować obywatele. Zniechęcanie kogokolwiek do udziału w głosowaniu nie ma nic wspólnego z demokracją, nie ma nic wspólnego z obywatelskością. Wbrew waszej nazwie wy działacie przeciwko obywatelom, zresztą robiliście to w przeszłości jak Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, też Platforma zachęcała, żeby nie iść na wybory.