Adrian Zandberg z Lewicy. Razem: najwyższy czas, żebyśmy zaczęli się szanować
O opodatkowaniu międzynarodowych korporacji, motywacjach polityków oraz prawach człowieka rozmawiamy z Adrianem Zandbergiem – jednym z liderów Komitetu Wyborczego Nowej Lewicy, który 3 października gościł w Rybniku. Wywiad przeprowadził Wojciech Żołneczko.
– Mówił pan w Rybniku ponad piętnaście minut i nawet się pan nie zająknął o LGBT. W takich średnich miastach na Śląsku po prostu się o tym nie mówi?
– Dla nas prawa człowieka to jest oczywistość. Wie pan, że mamy w tej sprawie jasne stanowisko – ludzi należy traktować równo. Jak tej władzy się wymyśliło, żeby poszczuć na gejów i lesbijki, kiedy inni się kryli po kątach, my odważnie powiedzieliśmy, że nie ma na to naszej zgody. Ale też nie czarujmy się – ludzie chcą usłyszeć, co mamy konkretnie dla nich w ofercie, więc przyjechaliśmy tutaj z tą ofertą. Ta oferta to są mieszkania. Ta oferta to są usługi publiczne. Ta oferta to jest kwestia reformy rynku pracy. O tym opowiadamy, to są fundamenty naszego programu, które – jak pan widzi – spotykają się z dość żywą reakcją ludzi, którzy przychodzą na spotkania.
– Skokowy wzrost wynagrodzeń w budżetówce, inwestycje w badania i rozwój, budownictwo społeczne... Polska już dziś jest dość budżetowym krajem, a jeśli zrealizujemy to wszystko...
– Nie, proszę spojrzeć na statystyki – Polska ma przeciętny poziom zadłużenia na tle Europy. Natomiast my nie chcemy finansować tego z długu. My chcemy finansować tę zmianę z czekających na wydanie środków europejskich (KPO – red.)...
– Które w części są instrumentem dłużnym...
– Tak, ale umówmy się, ten instrument dłużny ma takie oprocentowanie, którego dziś nie bylibyśmy w stanie uzyskać na rynkach dłużnych. Innymi słowy można powiedzieć, że jest to wręcz prezent, w realiach dzisiejszych kosztów długów na rynkach międzynarodowych. Ale po drugie my uważamy, że trzeba zreformować polski system podatkowy. Dzisiaj jest tak, że polski budżet utrzymuje pracownik i utrzymują go ludzie prowadzący małe firemki. Najwięksi, giganci, nie dorzucają się uczciwie do wspólnego kociołka. Samo wprowadzenie dyrektywy gloBE oraz BEFIT, czyli tych dyrektyw, nad którymi prace trwają na poziomie OECD oraz Unii Europejskiej, to jest według niezależnych szacunków dodatkowe 18 – 20 mld zł rocznie, które będą spływały do polskiego budżetu. My uważamy, że już czas na to, żeby podnieść obciążenia dla wielkiego kapitału w Polsce. Nie jesteśmy już w latach 90. w Polsce, kiedy faktycznie było tak, że Polska musiała się wygrzebać z bardzo poważnego kryzysu. W związku z tym, że sytuacja była niewesoła, trzeba było – często w dość upokarzający sposób – walczyć o każdy dolar inwestycji zagranicznych. Dzisiaj jesteśmy w innym miejscu – jesteśmy średnio rozwiniętym krajem europejskim, z porządną infrastrukturą drogową, która łączy nas z Europą Zachodnią, z relatywnie dobrze wykształconą siłą pracowniczą, z nieperfekcyjnymi, ale też nie najgorszymi uniwersytetami. Polska ma atuty i najwyższy czas, żebyśmy zaczęli się szanować.
– A Google i Metę opodatkujecie?
– Mamy gotową Ustawę o podatku cyfrowym. Powiem szczerze to, że rząd tej naszej ustawy nie przyjął jest dla mnie szokujące. To są proste pieniądze, które łatwo można było w skali kolejnego roku budżetowego w Polsce mieć. Tyle, że pan premier Morawiecki mniej dbał o budżet Rzeczypospolitej, a bardziej dbał o dobre stosunki z panią ambasador Mosbacher i po prostu – taka jest moja ocena – stchórzył. My jesteśmy zwolennikami tego, żeby nie kłócić się o rzeczy bez sensu (a moim zdaniem to, co wyprawia rząd w sporze o praworządność, to jest jakaś wojna o pietruszkę), natomiast być asertywnym w tych sprawach, które naprawdę mają znaczenie, czyli sprawach, które oznaczają pieniądze dla Polski, pieniądze na inwestycje. Pieniądze z opodatkowania takich firm jak wspomniane przez pana Google czy Facebook, ale też Amazon i inne duże firmy. To nie są święte krowy i mamy prawo oczekiwać tego, że będą płaciły w Polsce uczciwie podatki.
– Jak chcecie wprowadzić swoje socjalne rozwiązania, mając świadomość tego, że waszym partnerem (i to prawdopodobnie silniejszym partnerem), będzie ugrupowanie kojarzone z liberalną polityką gospodarczą. Koalicja Obywatelska skręciła w lewo, ale nie aż tak.
– Wszystko będzie zależało od rozkładu głosów w parlamencie. Im silniejsza będzie Lewica, tym silniejszy będzie nasz wpływ na rząd. Powiem z doświadczenia, że niektórych w polityce napędza to, żeby się odegrać, a innych w polityce pociągają spawy programowe. My należymy do tej drugiej grupy. Jeśli spojrzeć na ostatnie lata to widzę, że konsekwentne mówienie o postulatach przynosi efekty. Kiedy w 2016 roku Razem organizowało Czarny Protest – pierwsze wystąpienia, w których żądaliśmy liberalizacji ustawy antyaborcyjnej, to ja ze środowisk m.in. Platformy Obywatelskiej słyszałem, że jestem radykałem, że to jest skrajność, że to są postulaty, których nie można w Polsce głośno wypowiedzieć. Dzisiaj to środowisko zmieniło stanowisko. To, co wtedy było radykalizmem, dzisiaj jest opinią większości Polek i Polaków. Jeżeli pan spojrzy na nasz program mieszkaniowy... Kiedy zaczęliśmy mówić o budownictwie społecznym mieszkaniowym, to słyszeliśmy od dziennikarzy: „nikt tego w Polsce nie kupi”, „Polacy chcą mieć mieszkania na własność”. Powiedzieliśmy: „OK, bo dzisiaj ludzie boją się wynająć mieszkanie na rynku prywatnym, bo to jest wieczny stres”. Mówiliśmy więc konsekwentnie o tym, jak wyobrażamy sobie program budownictwa społecznego i dzisiaj jedna trzecia Polaków mówi, że projekt budownictwa społecznego to jest sposób na wyjście z kryzysu mieszkaniowego. W ślad za zmieniającymi się opiniami opinii publicznej partie, które przykładają nieco mniejszą wagę niż my do kwestii programowych, ewoluują. Ja się z tego cieszę, bo my jesteśmy w polityce nie tylko po to, żeby być. Jesteśmy czynnikiem zmiany. Ta zmiana będzie szła w stronę nowoczesnego państwa dobrobytu, a my jesteśmy po to, żeby ten proces animować.
– Pan wspaniale mówi o programie, o wielkiej, socjaldemokratycznej wizji Polski, ale ma pan świadomość tego, że dla części społeczeństwa jest pan radykałem. Nie będę powtarzał wszystkich komentarzy, które przeczytałem pod zapowiedzią pana wizyty w Rybniku, ale ludzie pisali, że bolszewik, że koszulka z sierpem i młotem.
– Z tym sierpem i młotem to chyba jakaś pomyłka. Być może autor tego komentarza myślał o Karolu Marksie. To pokazuje, jak bardzo Polska była przesunięta do prawej ściany przez długie dekady. Już nie mówiąc o takim drobiazgu, że bez Marksa i jego myśli, nie byłoby polskiej opozycji demokratycznej, bo przecież ona wzięła się z tego, że młodzi faceci czytali tego Marksa i zobaczyli, jak bardzo ma on się nijak do reżimu, który tu panował. Ci panowie nazywali się Jacek Kuroń i Karol Modzelewski. Od tego rozpoczęła się walka o demokrację w Polsce.
Cały wywiad w portalu nowiny.pl