Złośliwy komentarz tygodnia: Wygrał, a musi się zwijać
Trzeba przyznać, że to może zaboleć – dostać najwięcej głosów w całym okręgu wyborczym, a jednocześnie stracić władzę. Nie mówiąc już o potencjalnych innych nieprzyjemnościach, które posłowi i wciąż jeszcze wiceministrowi Michałowi Wosiowi prognozują ci, którzy głosów może i mieli mniej, ale za to szykują się do przejęcia władzy.
Tak czy siak, Michał Woś pojawił się niedawno w Raciborzu i przystąpił do sprzątania swoich banerów, które podobno mają trafić do schroniska dla psów. Z tej jednej, acz dość ciekawej wiadomości, wysnuć można co najmniej trzy wnioski.
Po pierwsze, znaczy to, że pan minister niespecjalnie wierzy w rychłe, kolejne wybory do sejmu, które zapowiadają różni domorośli analitycy naszej polityki, argumentując, że opozycja szybko się pokłóci, a prezydent dołoży do tego swoje trzy grosze wetując na potęgę uchwalane w sejmie ustawy.
Po drugie, należy pana ministra pochwalić, że sprząta po sobie. Zwłaszcza, że jak widać wokół, nie wszyscy równie ochoczo się do tego zabrali. Przy okazji więc apel do pozostałych kandydatów, aby pozwolili nam, na chwilę, a czasem chciałoby się i na zawsze, o sobie zapomnieć.
No wreszcie, last but not least, niewątpliwie na uznanie zasługuje dystans do siebie zaprezentowany przez pana ministra. Nie każdego byłoby na to stać, by pozwolić schroniskowym pieskom obszczekiwać i obsikiwać swoje oblicze wydrukowane na banerach. Oj, nie każdego…
bozydar.nosacz@outlook.com