Sportowcy funkcjonują jak roboty. Święty-Ersetic chce rozwijać prędkości
Raciborzanka Justyna Święty-Ersetic – mistrzyni olimpijska z Tokio ocenia miniony rok jako nieudany. – Wierzę, że to co najgorsze, jest za mną – mówi w wywiadzie dla TVP Sport.
Chce zmierzyć się z czołówką
Utytułowana lekkoatletka, żeby wykonywać podstawowe czynności potrzebowała leków i zastrzyków. Teraz trenuje, wyjeżdża, sprawdza się na bieżni z innymi sprinterkami. – W kolejnych miesiącach chciałabym wystartować z czołówką – zapowiada.
Raciborzanka twierdzi, że gdy miała dłuższą wolną chwilę bez sportu to za nim bardzo tęskniła. Brakowało jej momentów „zajechania się”. – Chcę sobie udowodnić, że stać mnie na więcej. Bardzo w to wierzę – podkreśla.
Od czerwca do września nie robiła nic związanego ze sportem. Podróżowała, zajmowała się domem, pielęgnowała ogród. – Sprzątałam, gotowałam dla siebie i męża. Śmiał się, że już mnie nie puści na bieżnię, bo ma ze mną tak dobrze – przyznaje w TVP Sport. – Odkąd zaczęłam trenować cały czas jeździłam z miejsca do miejsca. To naprawdę męczy. Jako profesjonalni sportowcy funkcjonujemy trochę jak roboty – mówi w wywiadzie. Święty-Ersetic stwierdza, że wróciła ekscytacja, gdy znów mogła stanąć na bieżni, gdy wzięła udział w marszotruchcie. – Znów jaram się tym, co robię – podkreśla.
Na bieżni zamierza być najlepsza
W grudniu wzięła udział w zgrupowaniu w Portugalii w Monte Bordo. Na kolejnym ma rozwijać prędkości. Zamierza poprawić się w indywidualnych startach. – Bieganie, żeby biegać mi nie wystarcza na tym etapie życia i kariery. Gdy jestem na bieżni, chcę być jak najlepsza – tłumaczy podopieczna trenera Adama Matusińskiego.
Dodaje, że nie chce nikomu imponować, ale robi to dla siebie. – Jeśli się nie uda, nic się nie stanie. Wolę spróbować, nie lubię się poddawać – zaznacza. Przed nią Igrzyska w Paryżu. Zamierza walczyć do końca o jak najwyższe lokaty. Na pytanie, czy czuje się już weteranką nie odpowiada wprost, ale oświadcza, że cieszy ją możliwość dzielenia się bagażem doświadczeń. – Od kilkunastu lat siedzę w lekkiej atletyce, wiele przeżyłam – przyznaje. Jej sparingpartnerką jest obecnie Alicja Wrona-Kutrzepa. Święty pomaga jej w ćwiczeniach wytrzymałościowych, od niej uzyskuje wsparcie w szlifowaniu szybkości.
(opr. m)
Po zakończeniu kariery nie musi od razu iść do pracy
W Podcaście Olimpijskim Interii Justyna Święty-Ersetic mówiła o tym, co może robić po zakończeniu wyczynowej kariery. Prowadząca z nią rozmowę Aleksandra Szutenberg zauważa, że lekkoatletka nie jest tak finansowo zabezpieczona jak piłkarze czy siatkarze, ustawieni już do końca życia. – Oczywiście, na początku bym sobie poradziła, bo nie jestem osobą rozrzutną. Ale na pewno nie mogę powiedzieć, że dotrwałabym do etapu, w którym będą babuszką, żeby do końca życia nic nie robić. Raczej nie mogę sobie na to pozwolić, ale z drugiej strony ja bym też tak nie dała rady” – twierdzi. Jak dotąd, zarobione pieniądze inwestowała w dom w Raciborzu. – Myślę, żeby gdzieś ulokować pozostałą część pieniędzy, żeby to powoli zarabiało na siebie. Mam już pomysł” – zapowiada. – Mogę żyć spokojnie, ale nie w nie wiadomo jakich luksusach, bo po prostu takich pieniędzy w lekkiej atletyce się nie zarabia i myślę, że długo nie będzie się zarabiało. Po zakończeniu kariery nie będę musiała iść od razu do pracy, ale nie jestem ustawiona, jak piłkarze, do końca życia albo nawet na dalsze pokolenia – podsumowuje w Podcaście Olimpijskim Interii.