Radni nie zmienią zdania i na lodowisko nie dadzą pieniędzy. Co z karą umowną 2 400 000 zł?
Przy okazji konferencji prasowej radnych Razem i Niezależnych z 12 stycznia pytaliśmy Annę Szukalską i Mirosława Lenka jak odnoszą się do sytuacji, w której Miasto musi zapłacić 2,4 mln zł za niedotrzymanie umowy z wykonawcą lodowiska w OSiR. – Mieliśmy wrażenie, że prezydent znalazł inny sposób realizacji i pokryje koszty budowy lodowiska poprzez nakazy zapłaty od firmy go budującej – zauważył M. Lenk.
Szukalska: prezydent miał świadomość konsekwencji
O tym, że Miasto niechybnie czeka kara, jeśli nie wypełni umowy z wykonawcą, informował radę na ostatniej sesji prezydent Dariusz Polowy. Wcześniej na forum komisji o możliwości wystąpienia takiego wydatku mówiła skarbniczka Maria Wieczorek-Juzwiszyn. 2,4 mln zł, które samorząd miałby zapłacić firmie AllesCool to np. całoroczny budżet funkcjonowania straży miejskiej czy roczne koszty utrzymania biblioteki publicznej z filiami.
Według radnej Anny Szukalskiej winien sytuacji, w której Miasto musi zapłacić karę 2,4 mln zł i zostanie z niedokończoną budową, jest tylko prezydent Raciborza Dariusz Polowy. – To on podejmował decyzję o podpisaniu umowy, mając świadomość, z czym to się wiąże i to on podjął decyzję, że osiągnie cel nawet po trupach. Są podejrzenia, że to się odbyło z naruszeniem prawa. Wcześniej było z naszej stron wiele ostrzeżeń. Pan Polowy miał świadomość, że pójdzie z tym do sądu, dlatego to on ponosi 100% odpowiedzialności – stwierdziła na spotkaniu z mediami 12 stycznia.
Lenk rozumie próby legalizacji
Przewodniczący rady miasta Marian Czerner przypomniał, że na posiedzeniach komisji składano oświadczenia klubów radnych i zrobiono to przed podpisaniem umowy z wykonawcą budowy lodowiska. Treść ich była taka sama: aby prezydent nie realizował tej inwestycji. – Nasze stanowisko było jasne, ostre i wyraźne. Nic się nie zmieniło. My stoimy na tym samym, a upór prezydenta w tej sprawie jest niepojęty – ocenił szef klubu Razem dla Raciborza, Henryk Mainusz.
Były prezydent Mirosław Lenk przyznał, że on i koledzy z klubu mieli wrażenie, że Polowy znalazł inny sposób realizacji inwestycji – zrealizuje ją nakazami zapłaty od firmy, choć są to dodatkowe koszty. – Rozumiem pana prezydenta, że próbuje to teraz zalegalizować, ale rada nie zgadzała się na tę budowę od samego początku. To jest trudny moment, a wykonawca wyegzekwuje od Miasta wszystko, co mu się należy – stwierdził radny Lenk. Dodał, że sprawa zapewne trafi już do nowej rady, bo obecnej zostały nieco ponad dwa miesiące urzędowania. – My nawet nie wiemy, czy umowa z wykonawcą jest rozwiązana? Wiadomo, że firma zeszła z placu budowy, ale czy umowa została wypowiedziana? Na pewno wykonawca będzie oczekiwał wypłaty gwarancji z umowy – podkreślił M. Lenk.
Brak komunikacji między organami
Spytaliśmy Lenka jako najbardziej doświadczonego samorządowca w gronie osób z mandatem społecznym w obecnej kadencji, jak postąpiłby, gdyby znalazł się w tej sytuacji co prezydent Polowy?
– Ja miałem kilka takich zdarzeń, np. zakup dworca PKP. Sprawa była daleko przygotowana, dogadano cenę, brakowało zgody rady, a ona nie wyraziła zgody. I nie realizowałem tego zakupu bez tej zgody. Tak było z planem sprzedaży składowiska odpadów. Po analizie warunków sam wycofałem, ale był też sprzeciw radnych – wymienił przykłady włodarz.
– To nic nadzwyczajnego być weryfikowanym przez radę. Ona i prezydent muszą współdziałać. Dla mnie to oczywiste. Rada wstrzymała tę realizację, a jej uchwała obligowała prezydenta do wstrzymania prac. Co z tym będzie dalej to pytania do prezydenta, bo nasza wiedza w tej sprawie jest niewielka wskutek braku komunikacji z prezydentem – podsumował Mirosław Lenk.
Mimo że Dariusz Polowy wraz z szefową swego biura Joanną Stanisz-Cebulą przysłuchiwali się konferencji radnych opozycji, to włodarz nie chciał zabierać głosu. Był proszony o komentarz przez dziennikarza, ale oznajmił, że odniesie się do wypowiedzi radnych na odrębnym spotkaniu dla mediów.
(ma.w)