Prezydent Wojciechowicz zwolnił pięć urzędniczek w jeden dzień. „To tylko 2% załogi”. Opozycja twierdzi, że to zaszkodzi Miastu
Radna Magdalena Kusy z Silnego Raciborza wątpi w pozytywy jakie mają przynieść zwolnienia urzędników. Pracę straciło jednego dnia pięć pań, w tym kierowniczka od pozyskiwania środków pozabudżetowych oraz architekt miejska. W wyniku reorganizacji dwóch wydziałów stanowiskiem zapłaciła naczelniczka lokalówki i spraw społecznych. Z magistratu odchodzi również szefowa wydziału organizacyjnego, bo jej komptencje przejął sekretarz.
Wpierw chcieli podwyżek, teraz akceptują zwolnienia
Kusy zauważyła, że mają miejsce działania, które można uznać za ukierunkowane na szkodę – jak w przypadku zwolnienia prezesa wodociągów, który był oskarżycielem posiłkowym w procesie przeciw byłemu szefowi tej spółki Krzysztofowi Kubkowi.
– Pan prezes Ziółkowski nie stanie już w sądzie w obronie interesów Miasta – stwierdziła radna. Zwolnił go... oskarżony w tym procesie.
Prezydent Wojciechowicz wypowiadał się już publicznie, że tu popełnił błąd, nie wiedział o tym.
Magdalenę Kusy zdziwiło, że w poprzedniej kadencji radni Razem dla Raciborza i Niezależni Michała Fity optowali za podwyżkami dla urzędników miejskich, a teraz dają ciche przyzwolenie dla zwolnień w urzędzie.
Zwróciła uwagę, że wydział rozwoju traci dwie specjalistki od pozyskiwania środków zewnętrznych, a teraz kluczowe będzie skuteczne wykorzystanie dotacji unijnych z KPO.
– Odchodzi kierownik od pozyskiwania środków, a będziemy starać się o Fundusze dla Śląska. Czy interesy Raciborza będą zabezpieczone? Mamy duże obawy, będziemy monitorowali te kwestie – mówiła Kusy.
Radykalne środki, żeby zaoszczędzić
Zaskoczeniem dla niej jest także zwolnienie architekt miejskiej Ewy Klimaszewskiej autorki zielonych inicjatyw na terenie miasta.
Rozdzielenie wydziałów – lokalówki i spraw społecznych powoduje odwołanie naczelniczki tej komórki. Pracowała niedługo, wyłonił ją nabór w końcowej fazie kadencji Dariusza Polowego. Z zasobów w dyspozycji tego wydziału organizowano profilaktyczne koncerty plenerowe Dawida Kwiatkowskiego i Lanberry, skrytykowane przez przeciwników politycznych D. Polowego. Zarzucano mu działania kampanijne w wyborach parlamentarnych i samorządowych.
M. Kusy mówiła na sesji, że prezydent Wojciechowicz podejmuje radykalne środki w szukaniu oszczędności, bo rezygnuje z usług wysoko wykwalifikowanych specjalistów.
Prezydent Raciborza Jacek Wojciechowicz przyznał, że dziwi go zaskoczenie radnej. Powiedział, że w urzędzie pracuje 240 osób i tylko 5 otrzymało wypowiedzenie z dotychczasowych stanowiska. Dodał, że mogą teraz aplikować do nowego naboru, który ogłosi.
– Jakbyśmy byli z partii, której nazwy nie wymienię, to oni wchodząc do urzędu, wymieniają wszystkich, od sprzątaczki po samą górę – zaznaczył.
Przekonywał, że to logiczne korekty kadrowe. Chętnie je wytłumaczy radnej, jeśli ta zechce się zapoznać ze szczegółami.
Prezydent zdiagnozował w urzędzie degrengoladę
– Gdybym tego nie robił, to urząd niedługo przestałby pracować, bo stopień degrengolady jest tu tak duży. Widziała pani na sesji, że urzędnicy nie wiedzą, co mają mówić, bo nie wiedzą, za co odpowiadają. To wymaga zmian organizacyjnych, a ci urzędnicy nie stracili wiedzy przez miesiąc. Oni już tak mają od 4-5 lat – oświadczył Jacek Wojciechowicz.
Wyjaśnił, że wymienił rady nadzorcze w spółkach, bo nie do końca realizują politykę, na którą on chce teraz postawić.
Prezydent zapowiedział, że przygotuje listę zwolnionych z urzędu przez prezydenta Polowego oraz listę pracowników zatrudnionych przez poprzednika. Dla porównania ze swoimi decyzjami kadrowymi.
Dodał jeszcze, że etat architekta miejskiego dubluje się z kompetencjami naczelnika wydziału inwestycji. Według Wojciechowicza pani architekt zasłynęła jedynie „akcją zającową”, bo nie słyszał o innych jej projektach. – Ta akcja nie była koniecznie potrzebna. Urząd zajmuje się urbanistyką, a architektura to starostwo – skwitował Wojciechowicz.
(ma.w)