MAŁE JEST PIĘKNE: Przystań Turze
Relaks pod chmurką
Wyruszamy w trasę, żeby zobaczyć co zostało po budynkach, o których opowiadali nam najstarsi mieszkańcy. Ci, których mijamy na ulicy, o „klassowcu” słyszeli, ale tam, gdzie stał jest już tylko polana. Za to na przystanku Dom Kultury spotykamy grupę młodzieży, która przyjechała odwiedzić swoich znajomych. – Nie jesteśmy stąd, ale lubimy tu przyjeżdżać, bo mamy w Turzu sporo przyjaciół. Spotykamy się na przystanku, to nasze miejsce – mówią pozując do zdjęcia.
Na dzisiejszej ulicy Raciborskiej zachowała się kuźnia, którą założył Konstanty Kostka, a przy ulicy Kościelnej budynek, w którym mieścił się kiedyś sklep Zelmy Birkstedt. Jest w nim jedyny w Turzu sklep przemysłowy, który po Grażynie Koper przejęła Mariola Wojtoszek. Przy tej samej ulicy jest kolejne miejsce, w którym integrują się mieszkańcy. W latach 80. znajdował się tu tylko plac zabaw dla dzieci, który podczas powodzi w 1997 roku uległ zniszczeniu. Otwarty w październiku 2019 roku rodzinny park rekreacji i wypoczynku, łączy wszystkie pokolenia, a my spotykamy na miejscu przedstawicieli tego najmłodszego. Dzieci pokazują nam swój plac zabaw, siłownię pod chmurką, altanę, stoliki do gier i małą tężnię solankową. – My to raczej do południa tu jesteśmy, nieraz zamawiamy sobie pizzę na telefon i jemy razem na placu. Wieczorem przychodzą tu starsze panie poćwiczyć – mówią zgodnie. Alicja jest prawnuczką Adelajdy Tomali i przyjechała do dziadków z Niemiec na trzytygodniowe wakacje. Urodziła się w Turzu i interesuje ją historia wsi, z której pochodzi. – Często proszę prababcię, żeby mi opowiedziała coś o pradziadku, bo go nie znałam – mówi dziewczynka.
Angelikę Putek cieszą stoły do gier, bo jest zapaloną szachistką. Chodzi na kółko szachowe prowadzone przez Barbarę Radziszewską i odnosi coraz więcej sukcesów. Ala, Lidia i Dawid Skarupowie to część utalentowanej muzycznie rodziny. – Nasza mama pięknie śpiewa, tata gra na klarnecie, najstarsza siostra Magda na organach kościelnych i pianinie, Natalia na gitarze i skrzypcach, Julia na gitarze, Lidia na ukulele i pianinie, ja na perkusji, a Dawid będzie się uczył gry na trąbce. Wszyscy oczywiście śpiewamy – wylicza Ala.
Po takiej rekomendacji pragniemy poznać rodziców. W domu, który stoi przy placu zabaw zastajemy mamę Katarzynę i najstarszą córkę Magdę, która przyjechała w odwiedziny z synem Tymoteuszem. Okazuje się że Skarupowie to nie tylko rodzina muzyków, ale i wodniaków. Na terenie gminy Kuźnia Raciborska mieszkają od 24 lat, wcześniej w Siedliskach, a od 14 lat w Turzu. – Jak tatuś zrobił patent żeglarski w Rybniku to w każdy weekend i w każdą pogodę pływaliśmy na żaglówkach. No i tak sobie rodzinnie działamy, ja z mężem i siostrą Lidią założyliśmy firmę Werwa. Wypożyczamy kajaki i organizujemy spływy. Pływamy na Rudce, na naszej pięknej Odrze, mamy trasy z Raciborza do Kędzierzyna i z Rybnika do Kuźni. To fajna praca, bo przy okazji poznajemy wielu ciekawych ludzi – opowiada pani Magdalena.
O bogactwie, które mamy w sercach
Skoro dotarliśmy do ulicy Kościelnej to nie sposób nie zobaczyć odnowionego kościoła i nie zajrzeć do jego gospodarza. Ks. proboszcz Marcin Szaboń przyjmuje nas na plebanii i przeprasza za bałagan spowodowany wymianą instalacji grzewczej i stolarki okiennej. Siadamy przy drewnianym stole i czujemy tu ducha historii, która zaczęła się w 1901 roku od konsegrowania kościoła pw. NSPJ. Sama plebania pochodzi z 1905 roku, a obecny proboszcz zamieszkał w niej 1 marca 2015 roku, gdy rozpoczynał swoją posługę duszpasterską po ks. Józefie Ledwigu. – Wcześniej byłem w parafii Chrystusa Króla w Gliwicach, Parafii Świętej Anny w Gliwicach Łabędach i w Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bytomiu Szombierkach. Nie ukrywam, że nawet nie wiedziałem gdzie jest Turze. Najpierw pomyliłem tę miejscowość z Turzą Śląską, ale potem pomyślałem, że to przecież nie nasza diecezja gliwicka tylko katowicka. Na szczęście zastałem jeszcze na miejscu księdza Antoniego Strzedullę, z którym współpracowałem prawie trzy miesiące i on wprowadził mnie w specyfikę parafii – opowiada ks. Marcin i dodaje, że pierwsze uczucie, które mu towarzyszyło w drodze do Turza to radość w sercu, że ktoś go dostrzegł, a drugie to niepokój czy da radę i sprosta oczekiwaniom.
Swoją posługę rozpoczął od remontu kościoła i zagospodarowania terenu wokół niego. – Zaczęliśmy od wymiany poszycia dachowego kościoła, z blachy cynkowej na miedzianą, bo przeciekał. Potrzebowaliśmy 9,5 tony miedzi i to była bardzo ważna inwestycja dla parafii. Kolejną był remont elewacji zewnętrznej i odrestaurowanie wnętrza kościoła. Wymieniliśmy całą instalację elektryczną, odnowiliśmy ławki, zrekonstruowaliśmy główny ołtarz oraz boczny ołtarz Matki Bożej Różańcowej i ambonę. W tej chwili kończymy montowanie nowego oświetlenia w kościele, a moim pragnieniem jest to, by z tyłu świątyni powstała kaplica adoracji Najświętszego Sakramentu – relacjonuje ksiądz proboszcz i oprowadza nas po odnowionej świątyni, która napawa go dumą. Kiedy pierwsze promienie słońca padają na nowy witraż na sklepieniu nad ołtarzem – wstrzymujemy oddech, a ksiądz tłumaczy, że wszystko co widzimy udało się dokonać wyłącznie własnymi środkami, przy ogromnym wsparciu parafian, czyli mieszkańców Turza, Siedlisk, Budzisk i Rudy. – Współpracuję z 16-osobową radą parafialną, na czele której stoi Irena Holecka. W jej ramach działa tak zwana rada ekonomiczna parafii złożona z trzech osób. Są w niej: Roman Więcierz, Gerard Depta i Andrzej Bronczyk, którzy służą jako ciało doradcze. Bardzo prężnie działa w naszej parafii Caritas, który w ciągu roku ma wiele inicjatyw począwszy od śniadań wielkanocnych i świątecznych paczek po regularną opiekę nad chorymi. Moi parafianie to ludzie, którzy zarówno działają na rzecz Kościoła, jak i całego społeczeństwa. Są wyjątkowo życzliwi, otwarci i wrażliwi. Mają piękne, bogate w dobro serca. Z takim wsparciem pozostaje mi tylko robić swoje, być uczciwym w tym co robię i wiernym panu Jezusowi – podsumowuje ks. Marcin Szaboń.
Katarzyna Gruchot