Wierność nagrodzona
Pod Wielką Krokwią zjawili się kibice z całego kraju - od Szczecina po Białystok i od Wrocławia po Rzeszów. Zmierzając w tłumie w kierunku skoczni można było bardzo często usłyszeć gwarę śląską. Przez dwa dni Zakopane było biało-czerwone - wszędzie można było zobaczyć ludzi z szalikami, czapkami i flagami w narodowych barwach. Podkreślić trzeba wspaniałe zachowanie publiczności. Kibice dopingowali prawie wszystkich skoczków - z wyjątkiem jednak Svena Hannawalda, który niezmiennie mógł usłyszeć tylko gwizdy. Nawet gratulacje, które złożył Małyszowi po niedzielnym zwycięstwie nie wpłynęły na nastroje publiczności.
Niestety nie można tak dobrych opinii wyrazić o organizatorach zawodów - szczególnie jeśli chodzi o traktowanie kibiców, którzy przybyli do Zakopanego z całego kraju. Sprzedano dużo więcej biletów niż było miejsc pod skocznią - bilet więc niczego nie gwarantował. Przypominały się minione czasy tzw. ustroju socjalistycznego. Wtedy podobną rolę pełniły „bilety Narodowego Banku Polskiego". Nie zapewniały one nabycia towaru - ich posiadanie było jedynie koniecznym warunkiem, by ustawić się w kolejce do sklepu. Aby dostać się na trybuny bilet nie wystarczył. Trzeba było wstać rano i zjawić się pod skocznią między godz. 8 a 9, kiedy jeszcze obiekt był pusty. Potem kilka godzin oczekiwania na rozpoczęcie niedzielnych kwalifikacji - żeby je przetrwać na chłodzie niezbędny był termos z gorącą herbatą. Potem już gorącą atmosferę zapewnili skoczkowie. Publiczność dopingowała oczywiście zwłaszcza Polaków, którzy zaprezentowali się bardzo dobrze i w sobotę i w niedzielę. Poniżej oczekiwań wypadł w pierwszym konkursie Adam Małysz, ale kibice mimo to wyrażali mu swoją sympatię. Ich wierność została nagrodzona w niedzielę. Gdy Adam wylądował na 131 metrze publiczność oszalała. W przerwie przed drugą serią przypomniany został stary przebój - i kibice głośno śpiewali refren: „ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas". I się nie zawiedli. Małysz skacząc jako ostatni w pogarszających się warunkach pogodowych - zaczął sypać śnieg - oddał dobry skok na podobną odległość co jego główny rywal Hannawald. Gdy po chwili oczekiwania na oceny sędziów okazało się, że to nasz mistrz odniósł zwycięstwo, wiwatom nie było końca. Adamowi kilkadziesiąt tysięcy kibiców odśpiewało gromkie „Sto lat". Warto podkreślić, że aplauz wzbudzały nie tylko skoki Polaków. Gorąco dopingowani byli zwłaszcza Słoweńcy z Primożem Peterką na czele, Finowie - Risto Jusilainen i Mati Hautamaeki, Austriacy - szczególnie Andreas Goldberger (na cześć „Goldiego" publiczność długo wiwatowała) oraz Włoch Roberto Cecon. Do wieczora na ulicach Zakopanego trwała biało-czerwona feta - mimo obaw przebiegała ona w spokoju i bez ekscesów. Nasi rodacy nawet mocniejszych trunków używali w granicach przyzwoitości. Dobrym podsumowaniem postawy publiczności może być hasło z transparentu kibiców z Niepołomic: „Dumni ze zwycięstwa - wierni w porażce."
(jak)