Dotyk nadziei
Z ustawionego na krześle radiomagnetofonu słychać muzykę Joan Baez’a. Na stoliku, oprócz pokrojonych jabłek i pomarańczy - przysmaki uzdrowiciela, stoi wielki pojemnik na dobrowolne datki, a przed nim sam Clive Harris. Przez kilka sekund (nie zawsze dziesięć) dotyka on każdego z pacjentów we wskazane przez niego miejsca ciała. Mimo wczesnej pory (godz. 7.30) w Miejskim Ośrodku Kultury w Wodzisławiu zgromadziło się kilkadziesiąt osób, czekających na swoją kolej, a przede wszystkim na cud, który w myśl zapewnień organizatorów spotkania, Fundację Clive’a Harrisa z Poznania, nastąpi już niebawem, nawet za 10 sekund. Niestety mimo usilnych starań i kilkudziesięciu rozmów z zebranymi na spotkaniu osobami nie znaleźliśmy nikogo, kto rzeczywiście doznał uzdrawiającej mocy i potwierdził ją robiąc odpowiednie badania. Podchodzę sceptycznie do tego typu praktyk i obietnic, jednak w mojej sytuacji muszę chwytać się wszystkiego, co daje mi jakąkolwiek nadzieję. Przyszłam tu, ponieważ mam nowotwora złośliwego - mówi pani Otylia. Ludzi podobnych do niej jest wielu. Po pierwsze dlatego, że medycyna jest pomocna jedynie do pewnego stopnia, a jeśli już, to zaufanie do lekarzy jest w Polsce mocno zachwiane. Na spotkaniu z Harrisem jestem drugi raz. Na razie mi to nic nie pomogło, ale mam nadzieję, że ta chwila nadejdzie niebawem. Oczywiście chodzę również do lekarza, ale co z tego, skoro wydaję dużo pieniędzy na lekarstwa, a efektów nie widać - twierdzi jedna z kobiet chora na reumatyzm. W podobnym tonie wypowiadają się niemal wszystkie zgromadzone na sali osoby. Są wdzięczni, że właśnie tutaj organizowane są spotkania z uzdrowicielem, i to nawet bardzo, bowiem żaden z nich nie przeszedł obojętnie obok puszki i napisem „ofiara” i wrzucił do niej co najmniej 10 zł. Działalność Clive’a Harrisa oraz innych uzdrowicieli i bioenergoterapeutów, to z pewnością niezwykłe zjawisko, ale przede wszystkim z punktu widzenia społecznego. Mimo tego, że efektem leczenia jest najczęściej chwilowa poprawa samopoczucia, spowodowana działaniem psychologicznym, a nie medycznym, to garną się do nich rzesze ludzi. Oczywiście jako redakcja chcemy pozostać obiektywni, dlatego też zwracamy się do wszystkich, którzy potwierdzili swoje uzdrowienie wynikami odpowiednich badań, o kontakt z nami, a z pewnością o tym napiszemy.
(raj)