Bez renty na łasce losu
Medale otrzymali mieszkańcy, którzy ukończyli 90 lat życia. Wiele z nich osobiście pojawiło się by odebrać okolicznościowy medal. Otrzymali go zaś: Józef Antończyk, Konrad Błatoń, Anna Drozdek, Emil Kłosok, Gertruda Ostrzołek, Łucja Polok, Maria Salamon, Waleska Śmietana, Agnieszka Wita, Szymon Wita z Połomi oraz Anna Antończyk, Klemens Bobrzyk, Zuzanna Czarnecka, Regina Durczok, Joanna Godula, Maria Hojka, Gertruda Marek, Łucja Marek, Franciszka Pawera i Apolonia Pukowiec z Mszany.
Anna Antończyk
- 93 lata, w Mszanie mieszka od urodzenia. Miała już troje dzieci, kiedy męża Wiktora powołano do Wehrmachtu. W 1944 r., więc praktycznie pod koniec wojny, dowiedziała się, że nigdy już z niej nie powróci. Została wdową, w wieku 35 lat. Nigdy nie wyszła ponownie za mąż.
Miała 23 zł rynty, kiero i tak Gomułka wziął. Stwierdziyli, że je zdolno do pracy choć miała anymia, organizm wyciyńczony do cna - wspomina córka. Po gospodarstwach chodziyła i tak dorobiała coby my mieli co jeść. Na łasce losu my byli. Teraz za to trocha se dożyczy. Rano obowiązkowo bonkawa i ciasteczko, no i pół kieliszeczka koniaku na poprawiyniy krążynio. Jak widać skutkuje.
Józef Antończyk
(na zdjęciu z synami
Stanisławem i Antonim)
- 94 lata, ur. w Połomi,
tu mieszka od urodzenia. Przed wojną pracował m.in. na na powierzchni kopalni Rymer, później rozpoczął pracę górnika dołowego. Przepracował pod ziemią 35 lat, był górnikiem strzałowym. Prócz tego w domu obrabiał gospodarstwo rolne. Doczekał się 8 dzieci, niestety jedno zmarło.
Tata trzimie się dobrze, gazety czyto, depce na spacer. Jest kompletnym abstynentem. Nie pali i nie pije, no może mlyko, kawa i herbata - tłumaczy syn Antoni. Kondycja też mo niezło, bo lata piechty chodził do pracy. Ta trasa trwała nawet kilka godzin! Kiedy zarobiył kupiył se koło i kożdy dziyń tak jeździył na szychta. Kondycjo zapewniona. Budowoł dom, stodoła stawioł - roboty tela, że roz na tym kole usnył. Na dyszel się nadzioł. To był jedyny wypadek, bo na grubie na szczęście nic złego się mu nie przitrefiyło.
Apolonia Pukowiec - 96 lat, urodzona w Mszanie,
tu więc mieszka od urodzenia. Pochodzi z bardzo licznej rodziny. Rodzeństwo liczyło aż 16 osób, niestety trójka z nich zmarła w wieku niemowlęcym. Sama zaś miała 7 dzieci, z tym że jedno także zmarło. Babcia była wyzwoloną kobietą. Nieliczne bowiem były wtedy kobiety, które utrzymywały rodziny, a taką babcia właśnie była. Pracowała w cygarowni. Blisko stąd nie było, ale chodziła pieszo, mimo że było ją stać na zakup roweru. Babcia bowiem nie potrafiła na rowerze utrzymać równowagi - śmieje się wnuczka Ewa Tatarczyk. Inaczej niż w życiu. Mąż, który bardzo pomagał przy wychowywaniu dzieci nie żyje już od 22 lat. Potrafiła za to dobrze szyć, miała kilka jakli, bowiem całe życie chodziła po chłopsku. Dziś babcia lubi rano wypić sobie kawkę, no może za mocno powiedziane, bo widać przez nią Wodzisław, no ale kawa to kawa. Trzyma się dobrze, na ostatnim festynie bawiła się do 19.30.
Joanna Godula
- 94 lata. W Mszanie od urodzenia. Zajmowała się pracą na roli, bardzo lubiła też szyć. Doczekała się trójki synów, 5 wnuków i 3 prawnuków. Mąż nie żyje już od 20 lat.
Jeść lubi wszystko. Ostatnio jej lekarz stwierdził, że w tym wieku to nawet może pozwolić sobie na więcej, bo jak dotąd coś jej nie zaszkodziło to już na pewno nie zaszkodzi - śmieje się syn. No proszę, na starsze lata można pójść na całość.
Gertruda Ostrzołek
- 91 lat, z Połomi, gdzie mieszka od urodzenia. Całe życie pracowała bardzo ciężko na polu, dodatkowo budowali z mężem domek. Stary, jeszcze ze słomianym dachem, nie nadawał się już do mieszkania. Ciężki czas przeżyła kiedy męża powołano do Wehrmachtu, a ona sama zajmowała się szóstką dzieci. Doczekała się 16 wnuków, 33 prawnuków i 7 praprawnuków. Jeszcze niedawno najmilszym zajęciem dla niej było robienie dla nich skarpetek na drutach. Większość rodziny mieszka na jednej ulicy, są bardzo zżyci.
Śmiejemy się, że powinny tę ulicę nazwać ul. Ostrzołków - mówi córka Elżbieta Kołeczko.
Aleksandra Matuszczyk - Kotulska