Dookoła Polski
Szukałem pracy na wakacje, ale nie znalazłem. Siedziałem w domu i nudziłem się, pomyślałem więc, że przejdę Polskę dookoła. Spakowałem plecak, ale jeszcze przez cztery dni leżał w kącie zanim wyruszyłem w drogę - opowiada Rafał Zgolak, który ponad 9 dni samotnie wędrował po Polsce. Poszukiwał towarzysza do tej podróży, ale nie było drugiego takiego śmiałka, więc wyruszył sam. Szlak prowadził przez miasta: Radlin, Rydułtowy, Racibórz, Zgorzelec, Nowa Sól, Zielona Góra, Słubice, Kostrzyn, Gryfino, Szczecin, Kołobrzeg, Koszalin, Słupsk, Gdańsk, Elbląg, Kętrzyn, Gołdap, Augustów, Białystok, Siemiatycze, Biała Podlaska, Terespol, Włodawa, Tomaszów Lubelski, Przemyśl, Sanok, Krosno, Nowy Sącz, Sucha Beskidzka, Żywiec, Bielsko Biała, Skoczów, Jastrzębie, Wodzisław Śl. i ponownie Radlin. Teoretycznie trasę opracowałem jeszcze będąc w domu, ale wiele razy zdarzało się, że ją zmieniałem. Raz zobaczyłem ładniejszy szlak, a innym razem po prostu poszedłem inną drogą przez pomyłkę. Ważne, że dotarłem do domu i zrealizowałem swój cel - mówi Rafał. Jego plecak ważył około 50 kg, dziennie wędrował przez blisko 15 godzin i pokonywał od 20 do 40 km. Wstawałem około godziny 4 - 5 rano, przygotowywałem sobie śniadanie, pakowałem namiot i ruszałem w dalszą drogę - mówi wędrownik. Wiele razy korzystał także z uprzejmości kierowców, którzy podwozili go kilka kilometrów, a czasem nawet proponowali nocleg. Nie boję się jeździć autostopem, to raczej kierowcy obawiają się zabrać nieznajomego pasażera. W Polsce jest wielu autostopowiczów, na szczęście są także kierowcy, którzy oferują podwiezienie. Raz zdarzyło mi się nawet, że samochód zatrzymał się, chociaż wcale nie machałem, po prostu zmęczony usiadłem na plecaku i wtedy kierowca się zatrzymał i podwiózł mnie do najbliższego miasta - wspomina Rafał. Nigdy nie korzystał z publicznych środków transportu, wybierał spacer lub „stopa”. Po wielu godzinach wędrówki trzeba było odpocząć. Zgodnie ze swymi założeniami, Rafał nocował w namiocie u przypadkowo napotkanych gospodarzy, którzy pozwolili mu go rozłożyć na jedną noc w swoim ogrodzie. Ludzie są bardzo życzliwi, podchodziłem do osób, które pracowały w ogródkach, pytałem o pozwolenie na rozłożenie namiotu i praktycznie nie spotkałem się z odmową. Gospodarze najczęściej jeszcze sami proponowali mi coś do picia, jedzenia, a nawet pozwalali skorzystać z łazienki. Pytali mnie dokąd zmierzam, a kiedy mówiłem, że dookoła Polski, to wielu prosiło bym później dał znać, jak mi się udała wyprawa i czy osiągnąłem swój cel. Z kilkoma osobami na pewno się skontaktuję - zapewnia wędrownik. Tylko raz, kiedy dotarł do Nowej Soli i nie miał już sił, by iść dalej, nocował w hotelu, ale ten luksus kosztował aż 40 zł. To bardzo dużo biorąc pod uwagę, że koszt całej wyprawy wyniósł 150 zł. Jedyne na co wydawałem pieniądze, to jedzenie, kupowałem mleko, chleb, dżem, wodę mineralną i czasami czekoladę. Drugim najważniejszym wydatkiem był zakup widokówek. Zapomniałem zabrać ze sobą aparat fotograficzny, więc te pocztówki to moje jedyne pamiątki z tej wyprawy - mówi Rafał. Wszystkie poukładałem w albumie zgodnie z kolejnością, w jakiej odwiedzałem poszczególne miasta.
Podczas wędrówki spotkał wiele osób, które postanowiły spędzić wakacje w podobny sposób jak on, czyli na pieszych wędrówkach. Dwa razy spotkałem tego samego chłopaka z Pragi, ciekawe jest to, że choć właściwie się nie znaliśmy, to mieliśmy sobie wiele do powiedzenia. Opowiadaliśmy o swoich wrażeniach i dzieliliśmy się doświadczeniami. On przygotował sobie kartki, na których wypisał miejscowości, do których chciał dotrzeć, to bardzo ułatwia złapanie „stopa”, ja o tym nie pomyślałem, ale następnym razem nie zapomnę - mówi Rafał.
Taka wędrówka to wielka przygoda, niedawno wróciłem, a już planuję następną, może w przyszłym roku wyruszę do Chorwacji lub do Włoch, ale wtedy chciałbym, by ktoś towarzyszył mi w drodze. Gdy wyruszał, rodzice byli pełni obaw, wypytywali o szczegóły, kazali dzwonić co kilka dni, ale o tym, że idzie piechotą dowiedzieli się dopiero z gazety. Teraz są dumni z syna. Przygotowania do tej wyprawy nie trwały zbyt długo, Rafał lubi chodzić po górach, przez wiele lat czynnie zajmował się sportem, głównie pływaniem, ma więc dobrą kondycję. Tym razem w wędrówce przeszkadzała mu kontuzja, nadwyrężył mięśnie w obu nogach, ale pokonał ból i szedł dalej.
Chwile zwątpienia przychodziły także wtedy, gdy temperatura powietrza przekraczała 30 stopni Celsjusza, bolały nogi, plecak wydawał się strasznie ciężki, a woda do picia była ciepła, na szczęście to były tylko krótkie chwile, a Rafałowi chęci do wędrowania nie zabrakło. Z wyprawy zostało mi wiele miłych wspomnień, moim zdaniem najciekawsze miejsca są na północy Polski, tamte krajobrazy najbardziej mnie urzekły. Kiedyś chciał-bym wrócić nad Jezioro Białe we Włodawie, to naprawdę piękne miejsce - mówi Rafał.
Beata Palpuchowska