Rodzina z rozmiarami
To już mały jubileusz, bo po raz piąty laureaci konkursu „Po naszymu czyli po śląsku”, którymi są i mieszkańcy naszego powiatu, spotkali się na „Wiliji”. To opłatkowe spotkanie stało się już dla „Czelodki” tradycją. Tym razem odbyło się w pensjonacie w Zakopanem.
Organizatorem spotkania, podobnie jak w roku ubiegłym, gdyż wtedy „Wilijo” odbyła się w skrzyszowskim Wiejskim Ośrodku Kultury, był zespół folklorystyczny „Familijo”. Oni „Czelodce” tak pszajom i ciągle nas zapraszają” - powiedziała już o nich w ubiegłym roku Maria Pańczyk, dziennikarka „Radia Katowice” i organizatorka konkursu.Duszą całego przedsięwzięcia była zaś Urszula Santarius szefowa zespołu, która dwoiła się i troiła, zwłaszcza w kuchni. Nie byłoby tego spotkania gdyby nie bezinteresowna pomoc Marysi i Jana Klapuchów i Eugenii Kozieł. Oczywiście wdzięczni jesteśmy państwu Wnukom za zaproszenie do ich „Pensjonatu pod Giewontem - podkreśliła U. Santarius. W nagrodę od Ślązaków państwo Wnukowie otrzymali góralski kapelusz. Jako, że był tylko jeden musiano ten prezent pomnożyć ( w końcu na sali był ks. proboszcz). Pani Danuta otrzymała więc hut a pan Lucjan kłobuch.
Spotkanie Ślązaków trwało tym razem nie jeden a trzy grudniowe dni, od piątku do niedzieli. W piątkowy wieczór był czas na konkursowe wspomnienia, laureaci mówili co konkurs zmienił w ich życiu. Ja w życiu byłam sama, jedynaczką, zawsze ogromnie nad tym bolałam. Konkurs sprawił, że moja familia urosła do ogromnych rozmiarów. Przy Was naprawdę czuję się jak w rodzinie - powiedziała Maria Pańczyk.
W sobotnie popołudnie laureaci spotkali się na mszy św., w kaplicy Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej, którą poprowadził proboszcz godowskiej parafii ks. Kazimierz Gierlotka. Wygłosił piękną homilię... po śląsku.
Później wspólne opłatkowe życzenia i jak na prawdziwą Wigilię przystało nie zabrakło śląskich potraw, karpia, kapusty, moczki i kruchych ciasteczek.
Przy wieczerzy czas kolędami umilał zespół „Familijo”. Pani Adrianna Godlewska - Młynarska, matka Agaty Młynarskiej, zaserwowała wszystkim audycję nt. kolęd francuskich. Oczywiście humor nie opuszczał laureatów, wicami jak z rękawa sypały zwłaszcza Monika Organiściok i Marta Twardzik. Na imprezie nie zabrakło też małych, niespełna trzyletnich „czelodkowych” Ślązaków: Anki Zaremby i Przemka Kotulskiego. Godanie mają we krwi.
Pierwszą wspólną wigilię laureatów zorganizował w 1998r. Krzysztof Zaremba, Ślązak Roku 1998, najmłodszy z finalistów konkursu.
Mam nadzieję, że ta pierwsza wspólna „Po naszymu czyli po śląsku” wieczerza wigilijna da początek nowej formacji, która aby dobrze i godnie służyła naszej Ziemi i ludziom, którzy tu żyją i uznają ją za swoją - wyraziła nadzieję wtedy Maria Pańczyk.
I tak też się stało.
Aleksandra
Matuszczyk - Kotulska