O mało nie pobił jednego z arbitrów
Siatkarze Górnika Radlin nie wykorzystali ogromnej szansy na awans do ekstraklasy. Przypomnijmy, że pierwszy finałowy pojedynek z AZS Politechnika Warszawa na wyjeździe wygrali 3:0, ale niestety tę zaliczkę stracili na własnym parkiecie. W Radlinie, tak jak w Warszawie, rywalizacja zakończyła się remisowo i doszło do piątego meczu. Rozstrzygający pojedynek na parkiecie AZS-u zwycięsko zakończyli gospodarze i oni awansowali do serii A.
Górnicy dali się zaskoczyć rywalom w trzecim meczu finału rozegranym w Domu Sportu. W pierwszym secie goście od początku objęli prowadzenie i nie oddali go do końca. Radlinianie słabiej zagrywali niż w poprzednich meczach, mieli też kłopoty z odbiorem. To pozwoliło warszawiakom dominować na parkiecie. W drugim secie bardzo długo obraz gry był podobny. Goście prowadzili już 25:16, ale wtedy górnicy zerwali się do walki. Najpierw trzy punkty pod rząd zdobył Marcin Grygiel, potem dobrymi zagrywkami popisał się Marcin Wika doprowadzając do remisu 23:23. Gdyby radlinianom udało się zdobyć kolejne punkty bez wątpienia wygraliby cały mecz. Niestety to goście triumfowali w również w tym secie po zablokowaniu Grygla. Następne dwie odsłony wygrali górnicy. Trzeciego seta skończył skutecznymi zagrywkami Jarosław Macionczyk. W czwartej partii wyrównana walka trwała do stanu 17:17. Potem radlinianie utrzymywali dwupunktową przewagę, warszawiakom udało się jednak wyrównać na 24:24. Ostatnie dwa punkty zdobyli jednak górnicy, do wyrównania stanu meczu doprowadził udany blok. W tie-breaku goście objęli prowadzenie 10:5, dzięki dobrym zagrywkom Macionczyka radlinianie doprowadzili do stanu 10:9. Niestety w powtórzonej akcji (na boisku znalazła się druga piłka) Mariusz Wiktorowicz przeszkodził Wice w podbiciu łatwej piłki i zrobiło się 12:9 dla gości. Górnikom już nie udało się nawiązać walki o zwycięstwo w meczu.Zrewanżowali się następnego dnia dostarczając wielu emocji licznie zgromadzonym kibicom. W pierwszej partii do końca trwała wyrównana walka, AZS prowadził już 25:24, ale to radlinianie skończyli seta udanymi blokami po serwach Romana Gulczyńskiego. W drugim secie górnicy prowadzili już 17:15, jednak w tym okresie gry sędzia dwukrotnie zmienił swoją wcześniejszą decyzję odbierając punkty gospodarzom. Raz zarządził powtórzenie akcji, drugim razem przyznał punkt warszawiakom. Radlinianie przegrali seta 23:25. W kolejnej odsłonie goście cały czas prowadzili i wyraźnie wygrali obejmując prowadzenie w meczu. Jednak gospodarze doprowadzili do tie-breaka w końcówce czwartego seta dwa razy pod rząd Terlecki z Wiktorowiczem zablokowali rywali, a po zdobyciu punktu z zagrywki przez Arkadiusza Terleckiego było 24:18. Rozstrzygający set miał dramatyczny przebieg. Gospodarze prowadzili już 10:7, ale pozwolili warszawiakom wyrównać tracąc trzy punkty pod rząd. Zwycięstwo w meczu przyniosły im bloki oraz autowy atak AZS-u. Z taką decyzją sędziów drużyna gości nie mogła się pogodzić a kapitan Marcin Drabkowski o mało nie pobił jednego z arbitrów. Zachowanie warszawiaków było wprost skandaliczne, od czasu gdy sędzia główny dwukrotnie zmienił decyzję na ich korzyść bardzo często kwestionowali kolejne postanowienia arbitrów. Twierdzili też, że ostatnia piłka była w polu.
Rozstrzygający piąty mecz niestety nie zakończył się po myśli naszej drużyny. Górnicy rozpoczęli dobrze po ładnym potrójnym bloku obejmując prowadzenie w pierwszym secie 17:11. Potem zaczęli jednak popełniać błędy. Seta wygrali, ale w kolejnych partiach ustępowali warszawiakom. Na początku tracili dystans i musieli cały czas gonić rywali. W drugim secie byli najbliżej korzystnego rozstrzygnięcia doprowadzając do stanu 23:24. Dwie ostatnie odsłony wyraźnie wygrali gospodarze. Górnicy nie potrafili sobie poradzić z atakami Szcześniewskiego i Drabkowskiego, który kilkakrotnie przelobował radliński blok, ale spadającej piłki nikt nie podbił.
Graliśmy w osłabionym składzie, nie mam zbyt wielu możliwości zmian - mówił po meczu trener Zbigniew Błaszczak. Luks grał z kontuzjowanym kolanem na własne życzenie. Przykro, że nie awansowaliśmy, ale uważam, że sezon był bardzo dobry. Wykonaliśmy więcej niż od nas oczekiwano, nie zakładaliśmy, że będziemy walczyć o awans. Ten młody zespół może wiele osiągnąć, już poczuli, że mogą wygrywać z dobrymi zespołami. Trochę zawiodła psychika. Przegraliśmy to u siebie, w play-offach trzeba wygrywać mecze we własnej hali. Teraz będziemy walczyć w barażach z Nysą.
Na mecz do Warszawy przyjechała kilkunastoosobowa grupa kibiców, która pokazała warszawiakom jak należy kulturalnie dopingować swój zespół. Radlinianie byli jednak zdumieni warunkami w jakich odbywała się walka o ekstraklasę. Ciasna i niska sala nie powinna być dopuszczona do rozgrywek na tym poziomie. Publiczność siedziała na ławeczkach i krzesłach, które trzeba było przynieść sobie samemu. Spiker bardzo często prosił widzów o … nie przeszkadzanie zawodnikom w serwowaniu. W polu zagrywki znajdowali się bowiem kibice. Dziennikarze ogólnopolskich mediów siedzieli … na parkiecie. Poza Warszawą na takie warunki nikt by chyba nie pozwolił. Mecz o ekstraklasę rozgrywano po prostu w sali gimnastycznej i to gorszej niż znajduje się w niejednej szkole naszego powiatu.
Górnik Radlin - AZS Politechnika Warszawa 2:3 (21:25, 23:25, 25:21, 26:24, 10:15) i 3:2 (27:25, 23:25, 19:25, 25:20, 16:14)
AZS Politechnika Warszawa - Górnik Radlin 3:1 (23:25, 25:23, 25:20, 25:20)
(jak)