Uratował im życie
Dziś drobny, niepozorny 90-letni staruszek, ale dla dwóch kobiet jest prawdziwym bohaterem.
Henryk Michalski, 6 czerwca obchodził 90 urodziny. W życiu przeszedł wiele, a o swoich przygodach mógłby opowiadać godzinami. Urodziłem się w 1913 r. w Botropie w Niemczech, ale kiedy mój ojciec zaangażował się w powstaniu śląskim, to wyrzucili nas z Westfalii. Ja byłem wtedy małym dzieckiem, ale pamiętam, że moja siostrzyczka zmarła w koszyku podczas podróży. Miałem 2 braci i 3 siostry - wspomina H. Michalski. Po przyjeździe do Polski najpierw mieszkali na Kraskowcu w Gorzycach, potem przeprowadzili się do Wodzisławia. W czasie wojny H. Michalski należał do Armii Krajowej, ale najważniejszym czynem w jego życiu było uratowanie dwu kobiet, które prowadzono Marszem Śmierci z Oświęcimia przez Wodzisław. „Późnym popołudniem 20 stycznia 1945 r. zarządzono kolejny postój na drodze. Ta grupa więźniarek, w której ja (Zofia Pohorecka) się znajdowałam, zatrzymała się na moście przerzuconym nad jakąś rzeczką. (...) Nie miałam w ogóle pojęcia, gdzie się znajdujemy. Śląsk był dla mnie terenem zupełnie obcym, nieznanym. W pewnym momencie, kiedy tak siedziałyśmy na śniegu odpoczywając, dostrzegłam idącego od strony miasteczka mężczyznę w roboczym ubraniu, który zatrzymał się koło balustrady mostu, bardzo blisko mnie. Przybliżyłam się do tego mężczyzny, pozostając w szeregu i odwrócona do niego plecami zapytałam, czy przechowałby dwie kobiety. Pomysł narodził się w tej samej sekundzie, w której powiedziałam do niego te słowa. Nie odezwał się. Odwróciłam się do niego twarzą i powiedziałam: Do pana mówię, przechowałby pan dwie kobiety? Zapytał natychmiast - A kto to, te kobiety? Powiedziałam - Dwie Polki. Bez chwili wahania odpowiedział: tak, ale jak to zrobić? Kiedy padnie rozkaz Auff!, my podejdziemy do pana z dwu stron i pójdziemy tą samą drogą co kolumna, ale w przeciwnym kierunku - tak wspomnienia z tego dnia opisała Zofia Pohorecka, jedna z uratowanych przez H. Michalskiego kobiet. (Pro Memoria 16, Biuletyn Informacyjny, Państwowe Muzeum Auschwitz - Birkenau). Pomysł udało się zrealizować. H. Michalski najpierw przyprowadził je do swego domu, gdzie żona dała im jeść, a potem schował je w stodole u swojej ciotki, Marty Kopczyk. Każda z kobiet była „zapakowana” w snopek siana. Kobiety te przeżyły wojnę i do dziś utrzymują kontakt ze swoim wybawicielem. Zawdzięczam mu życie. To człowiek o niezwykłej sile. Nie obawiam się nazwać go bohaterem. Mógł wtedy udawać, że nie słyszy, a on powiedział „tak” i uratował nam życie, jednocześnie narażając siebie i swoją rodzinę - mówi Zofia Pohorecka. Pan Henryk bardzo ciepło wspomina obie kobiety: Zofię i Monikę, z dumą dodaje, że do dziś dostaje od nich kartki i utrzymują kontakt telefoniczny.
Henryk Michalski pomógł także lekarzowi Wilchelmowi Bielichowi. Byłem wtedy sokistą. Jechałem razem z bagażowym, kiedy ten dostrzegł lekarza, chciał go wydać, ale ja powiedziałem, że jak chce żyć, to ma wracać do pracy. Potem na rowerach jechaliśmy do Pszowa, ja udawałem, że go konwojuję - wspomina H. Michalski. Ta akcja też zakończyła się powodzeniem.
Henryk Michalski, jako działacz AK również musiał się ukrywać. Jednym z miejsc, gdzie znalazł schronienie był dom Józefa Cieśli. Józef pracował na kolei i był w pracy. Ja spałem w jego domu, była tam też jego żona. Gdy przyszli przeszukiwać dom, pokazałem im dokumenty Józefa Cieśli i dzięki temu przeżyłem - wspomina H. Michalski. Za swoją działalność w AK musiał jednak „zapłacić”. Po wojnie 6 lat spędziłem w więzieniu we Wronkach, w Będzinie. I tak miałem szczęście, bo takich jak ja rozstrzeliwali. Śledztwo było bardzo ciężkie, bili mnie po kostkach, ściągali paznokieć. W czasie pobytu w więzieniu pracowałem w kamieniołomach. Tam podczas pracy straciłem palec - wspomina H. Michalski.
Przyszedł jednak czas, kiedy choć trochę doceniono tego „małego ciałem, ale wielkiego duchem” bohatera. Zofia i Monika, kobiety, które Henryk Michalski uratował, wysłały list do dyrekcji Kopalni KWK „Anna”, gdzie H. Michalski przez wiele lat pracował. Opisały w nim jego bohaterstwo. Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
(bmp)