Telefon ratuje życie
Dwunastoletnia dziewczynka uratowała życie dwóm osobom.
5 sierpnia na skrzyżowaniu ulicy Bohaterów Warszawy i Tetmajera dwa samochody zderzyły się czołowo, w środku byli ludzie, ale inne samochody przejeżdżały obok i nikt nie pomyślał, że zamknięte w samochodach osoby mogą potrzebować pomocy. Dobrze, że w okolicy był jeden ze strażaków, który powiadomił o wypadku - mówi Jan Krolik, komendant Straży Pożarnej w Rydułtowach. Na szczęście nie wszyscy są tak obojętni. Inny wypadek, tym razem w Czernicy, zauważyła dwunastoletnia dziewczynka, która spała w namiocie niedaleko miejsca zdarzenia. Choć przyjaciele podpowiadali inaczej, ona zdecydowała się powiadomić o wypadku straż pożarną. Ktoś pomyśli - zrobiła niewiele, tylko zatelefonowała, ale okazało się, że w samochodzie byli dwaj nieprzytomni mężczyźni, gdyby nie szybka pomoc, mogliby umrzeć.
Gdy widzimy, że coś się dzieje np. pali się, był wypadek, ktoś potrzebuje pomocy - wystarczy wybrać jeden z numerów alarmowych 997 - policja, 998 - straż czy 999 - pogotowie i poinformować o zdarzeniu. Dyspozytor, który odbierze zgłoszenie, powiadomi inne służby, które mogą być potrzebne w danej sytuacji - mówi Marek Misiura, zastępca komendanta Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śl. Telefony te są darmowe, niezależnie od tego, czy dzwoni się z telefonu domowego, komórki czy z budki telefonicznej. Dyspozytor często prosi o podanie danych, bo to pomaga stwierdzić, czy jest to prawdziwy alarm, czy ktoś robi sobie żarty, a niestety takie wypadki też się zdarzają. Bardzo często oddzwaniamy na podany numer. Dyspozytor musi przyjąć zgłoszenie nawet, jeżeli osoba nie chce ujawnić swoich danych. Nie może zdarzyć się taka sytuacja, że dyspozytor nie przyjmuje zgłoszenia, tylko każe zadzwonić gdzieś indziej i podaje nr telefonu np. do jednostki, która znajduje się bliżej wypadku. Gdy ktoś powiadomi nas o takim zdarzeniu, na pewno zostaną wyciągnięte konsekwencje w stosunku do winnego. Powiadomienie najbliższej jednostki jest zadaniem dyspozytora - mówi J. Krolik. Przymierzamy się do wprowadzenia jednego numeru alarmowego - 112. Już dziś możemy wybrać ten numer z telefonu komórkowego, nawet wtedy, gdy klawiatura jest zablokowana na ten numer można zadzwonić, odbierze dyspozytor na policji i przyjmie zgłoszenie.
Zadzwoniłem z telefonu komórkowego na straż pożarną, byłem w Radlinie, a połączono mnie z Rybnikiem. Dlaczego tam, przecież są bliższe jednostki straży pożarnej? - pyta mieszkaniec Radlina. Taka sytuacja może się zdarzyć. Operatorzy sieci komórkowych łączą z najbliższym wolnym numerem, tzn. jeżeli ktoś znajduje się w Wodzisławiu i wykręci numer 998, a w jednostce w Wodzisławiu ten numer będzie zajęty, to połączą go z inną jednostką np. z Rybnikiem - mówi J. Krolik. Taką sytuacją nie należy się przejmować. Osoba, która powiadomiła o zdarzeniu, spełniła swój obowiązek, a straż pożarna, policja czy pogotowie powiadomią się wzajemnie telefonicznie bądź drogą radiową.
Co prawda mówi się o obowiązku udzielenia pomocy poszkodowanym, to w rzeczywistości bardzo trudno to wyegzekwować. Udzielenie pomocy - to sprawa sumienia, prawo tego nie reguluje. Nawet, jeżeli kierowca przejeżdża obok miejsca wypadku i nie powiadamia odpowiednich służb, to jak mu udowodnić winę, przecież zawsze może powiedzieć, że patrzył w drugą stronę - mówi Ernestyn Baz-gier, rzecznik prasowy policji. Jeżeli widzisz wypadek i nie dzwonisz na numer alarmowy, to pomyśl, że jutro, a może nawet za godzinę to ty będziesz potrzebował pomocy, a inni przejdą obok tego obojętnie - mówi J. Krolik.
(bmp)